XVI

3.5K 142 47
                                    

Wysiadłam z samochodu przed dużym białym domem. Zdjęłam z nosa okulary i podeszłam do drzwi. Bez pukania weszłam do środka zdejmując buty, które wkopałam w kąt przedpokoju. Przeszłam do dużego salonu i wbiegłam po schodach na górę. Tam otworzyłam pierwsze drzwi i weszłam do pokoju. Oparłam się o framugę, drzwi czekając aż Wiktoria i Narkis łaskawie zechcą się od siebie odkleić i mnie zauważą. Kochałam ich obu całym sercem jednak ten związek czasem doprowadzał mnie do białej gorączki. Westchnęłam cicho, a kiedy Wi mnie zauważyła, odkleiła się od chłopaka i odsunęła go od siebie.

- Mogłaś powiedzieć, że przyszłaś, a nie gapić się na nas jak zboczeniec. - Oświadczył, na co ja przewróciłam oczami. - Coś się stało? Wyglądasz na wkurzoną.

- Mogę się wam wjebać do łóżka czy mam wyjść, bo będziecie się pieprzyć? - Spytałam, na co szatyn odsunął się nieco i poklepał miejsce na materacu. Od razu rzuciłam się na łóżku i wygodnie się rozłożyłam. - Moja babka przyjechała.

- Czekaj. Niech Dawid tutaj przyjdzie. - Rzuciła dziewczyna, wyjmując telefon. - Wyślę go od razu do sklepu, niech nas nakarmi. - Dodała a ja uśmiechnęłam się lekko.

Szczerze mówiąc, liczyłam na to, że któreś z nich to zaproponuje. Chciałam mieć ich wszystkich przy sobie, tak by nie musieć się powtarzać. Nie chciałam mówić o tej kobiecie więcej niż było to koniecznie. Nienawidziłam jej i to ze wzajemnością. A jednocześnie chciałam by wiedzieli co się dzieje. Nienawidziłam ich okłamywać i nie robiłam tego prawie w ogóle.

- Tylko wiesz, nie zrób nic głupiego. - Poprosił Narkis zakładając ręce za głowę. - Tak jak ostatnim razem.

- Obcięcie włosów nie było głupie. Robiłam znacznie głupsze rzeczy często z waszego powodu. - Oznajmiłam, szturchając go w ramię.

- Przyszłaś do szkoły wkurzona, a na lekcji poszłaś do kibla. Tam wzięłaś nożyczki, nadal nie wiem skąd i zaczęłaś obcinać włosy. Kiedy spytałem co robisz, powiedziałaś, że ta przeterminowana kurwa stwierdziła, że nie jesteś zbyt urodziwa, ale masz przynajmniej ładne długie włosy. Dlatego obcięłaś je do żuchwy. - Przypominał spoglądając na mnie tym tylko z pozoru obojętnym spojrzeniem. - To było zajebiste. No, ale jednak wolę, żebyś nie robiła czegoś, czego będziesz później żałowała ze względu na nią.

- Daj spokój. To tylko głupie kłaki. Odrosły i stwierdziłam, że lubię siebie w krótkich włosach. - Stwierdziła, odruchowo przeczesując włosy palcami. - Nie musisz się martwić.

- Nie martwię się. - Zapewnił, na co spojrzałam na niego jak na wariata.

- Tak.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Ta...

- Koniec. - Wtrącił Dawid, który właśnie wszedł do pokoju. Rzucił na łóżko dwie reklamówki i usiadł na jego brzegu. - I nie kłam, bo się martwisz. - Zauważył wskazując palcem drugiego chłopaka.

- Święta prawda. - Poparła go brunetka. Na co ja szturchłam go w ramię.

- Nawet ty Brutusie przeciwko mnie. - Rzucił teatralnie kładąc dłoń na miejscu, gdzie powinno być serce. - Jesteście okrutni.

Zaśmiałam się lekko kręcąc zrezygnowana głowa. Czasami zachowywaliśmy się jak dzieci. Jednak oni mieli po dziewiętnaście ja osiemnaście lat (uroki bycia z końca roku) więc nie było co robić z siebie wielkich dorosłych. Poza tym dorosłość to przereklamowana chujnia i jakoś mi się do niej nie śpieszyło.

- Wy nigdy się nie zmienicie. - Podsumował dobrze znany mi głos.

Podniosłam gwałtownie wzrok, a kiedy zobaczyłam mężczyznę, zerwałam się z łóżka. Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno. Aleksander był dla mnie jak brat. Jego ojciec przyjaźnił się z moim a jego matka robiła za moją, kiedy ta odeszła. Wychowaliśmy się razem, a on zawsze zachowywał się jakbyśmy byli rodzeństwem. Chronił mnie, pomagał w lekcjach i zlał po mordzie każdego chłopaka, który źle mnie potraktował za czasów szkolnych. Był ode mnie trzy lata starszy, jednak to nigdy nam nie przeszkadzało.

- Myślałam, że jesteś na tej swojej dojebanej uczelni w Anglii. - Rzuciłam, odsuwając się od niego.

- Byłem jednak są jakieś problemy z klubem dlatego wróciłam na kilka dni. - Wyjaśnił, omijając mnie i siadając na łóżko. - To co takiego się dzieje?

Wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce, wyjmując z torby paczkę czipsów. Zawsze, kiedy się wkurzałam, to jadłam. I tylko dzięki temu jeszcze nikogo nie zabiłam.

- Więc tak. - Zaczęłam i opowiedziałam im dosyć dokładnie przebieg całej wizyty. - I dlatego nie wrócę dopóki ona jest w tym domu.

- Stara kurwa jest coraz gorszą. - Stwierdził Aleks, który na swoje nieszczęście ją znał. - Jak mogła powiedzieć takie gówno. Powinnaś była jej zajebać.

- Szkoda była marnować na nią sił. - Rzuciłam, wpychając sobie do ust kilka czipsów. - Nienawidzę jej i muszę to rozegrać tak by czuła, że przegrała. Dlatego nie może więcej wyprowadzić mnie z równowagi.

- Rozumiem, że masz jakiś plan. - Stwierdził wyraźnie podekscytowany Dawid. - To będzie kurwa zemsta roku.

- Nie. Po prostu nie wrócę do domu i powiem ojcu, że póki ona nie wyjedzie, ja nie wrócę. Wybierze mnie i tak wygram. - Wzruszyłam ramionami, obserwując malujące się na ich twarzach niezadowolenie. - Już tak nie patrzcie. Inaczej z nią nie wygram.

- Jak chcesz. Jednak ja i tak pomyślę o lepszym planie. - Zapewnił, podnosząc się z łóżka. - A i jeszcze jedno. Pokaż ten tatuaż. - Zażądał krzyżując ramiona na piersi.

Uniosłam biodra i zsunęłam z siebie dresy. Obróciłam się bokiem, a cała czwórka zaczęła przyglądać się mojemu niedokończonemu tatuażów. Byłam zadowolona z tego, jak wygląda, chociaż to był dopiero zarys.

- Kiedy go kończysz? - Spytała Wiktoria, nachylając się nieco bliżej mnie.

- W przyszłym tygodniu. To nie był dobry dzień na tatuaż. Ani dla mnie, ani dla Maxima. - Wyjaśniłam, na co ta skinęła głową.

- Czyli jak zrobię dzisiaj domówkę, to nie będziesz pić? - Spytała, unosząc jedna brew.

- Jaką domówkę? Daj spokój. Jeden dzień bez imprezy to za dużo? Posiedźmy raz sami. - Poprosiłam, na co ta przewróciła oczami.

- Dobra. No, ale za kilka dni zrobię domówkę. Póki rodziców nie ma w domu. - Oświadczył jak zawsze będąc zbyt upartą, by odpuścić.

- Idziecie zapalić? - Spytał Narkis, idąc na balkon.

Podniosłam się z łóżka i poprawiłam spodnie. Wyszłam za szatynem na balkon i usiadłam na płytkach. Przysunęłam się do krawędzi a Narkis wyjął z paczki papierosa i włożył mi go do ust, następnie go odpalając. Zaciągnęłam się, łapiąc go w dwa palce i wyjmując z ust. Po chwili dołączył do nas Dawid.

- Oni chcą o czymś sami pogadać. - Rzucił, przyjmując papierosa.

- Co z tym chłopakiem? - Spytałam, spoglądając na blondyna.

- Za bardzo boi się przyznać przed światem. Więc chuja z tego będzie. Nie mam już trzynastu lat, by chować się po kątach. - Oświadczył, a ja skinęłam głową klepiąc go po plecach. - Daj spokój. Nie ten to będzie następny.

- Lepiej powiedz co z tym Rodionem. Ponoć byliście dzisiaj w restauracji. - Wtrącił Narkis szturchając mnie w żebra.

- To przyjaciel i tylko tyle. Musiał coś załatwić i był mi potrzebny. - Zapewniłam, wzruszając ramionami. - To nic wielkiego.

- Jasne. - Rzucili jednocześnie, na co przewróciłam oczami.

- Czasem was nienawidzę. - Oświadczłam, na co oboje uśmiechnęli się w jakiś dziwny sposób.

Po chwili poczułam jak ktoś, kładzie mi coś na ramionach. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Aleksa, który zarzucił mi swoją bluzę na ramiona. Po chwili na balkon weszła też Wi, która usiadła obok swojego chłopaka. Miała na sobie znacznie za dużą bluzę, która jednak należała do niej. Uwielbiała za duże luźne ubrania.

- Jesteś niemożliwa. Korona to by ci z głowy spadła, gdybyś ubrała czapkę. Wolisz wyglądać i zmarznąć, a to jest okropne.

- No cóż. Nikt nie może jednocześnie nosić czapki i korony.

Aleksander przewrócił oczami, stając oparty o ścianę. I takie chwile właśnie lubiłam najbardziej. Te, w których mogłam być z najważniekszymi dla siebie ludźmi i nie myśląc o tym, jakie życie bywało do dupy.

Devil is a womanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz