XXXVI

2.4K 94 47
                                        

Przez następne kilka dni wszystko zdało się wrócić do normy. Nie licząc faktu, iż postanowiłam posiedzieć w domu. Jakoś nie miałam ochoty wychodzić. W zamian za to wolałam posiedzieć w kuchni i pomoc pracownikom. Potrzebowałam takiego odpoczynku. Zwłaszcza po tym, co się stało. Potrzebowałam po prostu się zresetować i przemyśleć parę spraw. Jednak dzisiaj miałam już ochotę wyrwać się z domu. I zrobić coś zabawnego.

Weszłam do kuchni od razu podchodząc do Rodiona. Ten już tak nawykł do moich wizyt, że nawet kiedy położyłam dłonie na jego ramionach, nie zdołałam go wystraszyć. Spojrzał na mnie przez ramię chyba już wymyślając, w czym mogę mu pomóc.

- Co robisz wieczorem? - Spytałam, stając obok niego. Ten posłał mi nieco zdziwione spojrzenie.

- Pewnie to, co zawsze. A co? - Spytał, wycierając ręce. Zmiana Rodiona niedługo dobiegała końca.

- To chodź ze mną na miasto. - Poprosiłam, opierając się o kuchenny blat. Miałam pewien plan na ten dzień i liczyłam, że Rodion do mnie dołączy.

- W sumie to, czemu nie. - Rzucił wyraźnie nieprzekonany do tego pomysłu. Jednak ja zamierzałam to zignorować. Normalne było, że po tym, co się stało miał opory, przed wyjściem z domu. Jednak nie mógł do końca życia siedzieć w czterech ścianach i bać się wyściubić z nich nosa.

- O dziewiętnastej przed domem. - Zarządziłam, wychodząc z kuchni.

Ruszyłam po schodach na górę, nie umiejąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. Jednak nigdy nie byłam domatorem. Dlatego te kilka dni w domu było już dosyć męczące i monotonne. Robienie każdego dnia tego samego niesamowicie mnie nużyło. A dni mijały mi szybciej, niż byłam się w stanie zorientować.

Weszłam do pokoju spoglądając na Wi. Ta siedziała rozłożona na łóżko. Po sytuacji ze strzelanina w domu przyszła następnego dni i kategorycznie odmówiła wyjście. Zresztą jej ojciec też przesiadywał tutaj niemal bez przerwy. A jej matka stwierdziła, że się dołączy i tak na kilka dni zyskałam mamuśkę na niemal pełen etat. I w takich momentach uświadamiałam sobie, że byłam przyzwyczajona do czegoś innego, a posiadanie matki było dla mnie czymś wręcz nienaturalnym.

- Czy mogę to wpisać w kalendarz jako wasza pierwszą randkę? - Spytała unosząc wzrok, z ekranu telefonu. Przewróciłam oczami, siadając na krześle przed toaletką. - Nie patrz tak. Przerażasz mnie.

- I dobrze. Jak się poboisz to może przestaniesz pieprzyć głupoty. - Warknęłam spoglądając na kosmetyki, ustawione na blacie. Czasem miałam takie dni, że chciało mi się pomalować. Jednak zawsze rutynowo robiłam to samo. Miałam opracowany jeden typ makijaży i to jego zawsze wykonywałam. - Rodion to nie facet dla mnie. Jest zajebistym kolegą i tyle.

- A kolegę to się pieszy? - Spytała przesuwając się na drugi koniec łóżka, by siedzieć bliżej mnie. - Wiesz jest różnica między tym, co łączy mnie z Narkisem a Dawidem. I w sumie największe różnice są cielesne. Bo kocham ich obu. Z tym że w trochę różny sposób.

- Nigdy w życiu się z nim nie przespałam. - Zapewniłam, doskonale wiedząc, że to nie prawda. Jednak to był tylko jeden raz. Jedna noc, kiedy oboje potrzebowaliśmy bliskości i akurat my byliśmy przy sobie. Jednak noc, o której wspólnie postanowiliśmy zapomnieć.

- Nie jestem geniuszem. Jednak nie trzeba nim być, by wiedzieć, że kłamiesz. - Zapewniła, rzucając we mnie poduszką. - A to za to, że wciskasz mi kit. Jestem jedyną kobietą, która z tobą wytrzymuje, więc powinnaś mówić mi wszystko.

- Ał. - Jękłam, spoglądając na nią przez ramię. Kiedy ta wzruszyła ramionami wróciłam spojrzeniem na swoje odbicie. Zabrałam się, za makijaż licząc, że jakoś mi to wyjdzie. - Chociaż masz rację to i tak zabolało.

Devil is a womanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz