Prolog

14K 382 115
                                    

Zacisnąłem dłonie na uchwycie torby przyglądając się wielkiej rezydencji. Z pewnością mogłoby tu mieszkać z dwadzieścia osób, jednak na stałe mieszkają tutaj jedynie dwie. Nicolaj Mrozow i jego córka. Wielki boss Rosyjskiej mafii, dla którego od dzisiaj miałem pracować. Na tę pracę zdecydowałem się głównie ze względu na wysokie zarobki. Poza tym miałem także gwarantowane zakwaterowanie, dlatego większa część z tego co zarobię idzie do mojej kieszeni. A na tym mi właśnie zależało, ponieważ pracę podjąłem by zarobić na studia, które miałem zacząć za góra dwa lata. Oznaczało to, że muszę zacisnąć pasa i brać się do pracy. Podszedłem do bramy, gdzie natknąłem się na pierwszego pracownika.

- Dokumenty poproszę. - Oświadczył postawny mężczyzna w czarnym garniturze i słuchawką w uchu. Najpewniej jeden z ochroniarzy. Dlatego też bez ociągania podałem mu dokument potwierdzający moją tożsamość. - Cel wizyty? - Dopytał, dokładnie przyglądając się dowodowi osobistemu.

- Jestem nowym pracownikiem. Mam pomagać w kuchni. - Wyjaśniłem, a ten oddał mi moją własność.

- Podejdź do drzwi domu. Nadia szefowa kuchni za chwilę do ciebie przyjdzie i wszystko Ci wytłumaczy. - Poinformował mnie, a ja jedynie skinąłem głową. Podniosłem torby z ziemi i podszedłem do drzwi, cierpliwie czekając aż te się otworzą.

Chwilę później w drzwiach stanęła o dziwo dosyć młoda kobieta, która nie miała na oko więcej niż dwadzieścia lat. Poleciła bym poszedł za nią, co natychmiast uczyniłem. Przeszliśmy przez ogromny salon, który miał metraż większy niż niejedno mieszkanie. Mimo to przepych nie rzucał się tak bardzo w oczy. Wszystko było urządzone ze smakiem i z całą pewnością nie zahaczało o kicz co czasem się zdarzało.

Kiedy przeszliśmy przez następne drzwi, znaleźliśmy się w kuchni. Ta wyglądała jakby była częścią ekskluzywnej restauracji, a nie prywatnego domu. Jednak niczego innego nie powinienem się pewnie spodziewać po tak bogatym człowieku, jakim jest Mrozow.

- Jak masz na imię? - Spytała kobieta, biorąc do rąk jakąś listę.

- Rodion Markow. - Oświadczyłem a ona zaczęła przeszukiwać listę by odnaleźć moje nazwisko.

- Wiera zabierze twoje rzeczy, a potem pokaże ci gdzie będziesz mieszkał. - Wyjaśniła a do mnie podeszła kobieta w podobnym wieku. Odebrała ode mnie torby i zniknęła za drzwiami dla pracowników. A przynajmniej tak mi się wydawało.

- Pracujemy tutaj na zmiany. To bardzo proste. Ty zaczniesz od zmienny porannej. W następnym tygodniu będziesz pracował popołudniami. A w trzecim nocami. Musisz jednak pamiętać, że przed dwudziestą trzecią musisz opuścić dom, ponieważ pan Mrozw nie życzy sobie, by ktoś przebywał tutaj po dwudziestej trzeciej i przed piątą. - Tłumaczyła a ja kiwałem głową, starając się to wszystko spamiętać. - Na zmianie będziesz z czterema osobami. Będziecie musieli się dogadać, ponieważ na poranną zmianę jedna osoba musi przyjść na piatą, by przygotować śniadanie. Szef wychodzi do pracy o szóstej. Musi to być jedna osoba, ponieważ wcześniej nie może przebywać tutaj więcej osób, by nie robić zbędnego hałasu. - Oświadczyła, a ja skrzywiłem się lekko. Wychodzi na to, że nasz szef to wymagający człowiek. - Jeśli to ty przyjdziesz wcześniej, będziesz musiał zanieść śniadanie szefowi. Ponieważ w domu będziesz tylko Ty. - Dodała i uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Nie stresuj się tak to tylko brzmi tak strasznie. - Zapewniła, krzyżując ramiona na piersiach. - I coś jeszcze. Tylko to, co powiem ci teraz, jest nieoficjalne i szef nie może o tym wiedzieć. - Oświadczyła a ja skinąłem głową, nie chcąc wchodzić jej w zdanie. - Raisa to znaczy pani Mrozow często przychodzi do kuchni. Czasem wchodzi do domu przez drzwi dla pracowników. Czasem przychodzi, kiedy czegoś chce. I jeśli jej ojciec wyjedzie może sobie życzyć, by jedna osoba została na noc. Jeśli to będziesz ty to na następny dzień, będziesz miał wolne. Masz jakieś pytania?

- Raczej nie... No może jedno. Czy Pan Mrozow tutaj przychodzi? - Spytałem, woląc wiedzieć czy mam się go spodziewać, czy też nie.

- Nigdy. W przeciwieństwie do córki rzadko nawet odzywa się do służby. Więc możliwe, że nawet przez kilka pierwszych miesięcy możesz go nie zobaczysz. A nawet jeśli to pewnie się do ciebie nie odezwie. - Zapewniła a ja odetchnąłem z ulgą. - A teraz idź z Wierą. Zaczniesz pracę jutro o piątej. Jesteś nowy i dzisiaj dam ci spokój, ale za to jutro przyjdź wcześniej.

- Oczywiście. I dziękuję bardzo. - Kobieta posłała mi lekki uśmiech i wróciła do swoich zajęć.

Ja ruszyłem za Wierą, która była chyba pokojówką. A przynajmniej na to mógł wskazywać jej strój. Chociaż kto wie na jakiej podstawie Mrozow wybiera ubrania dla pracownic. A zważywszy na to, że jest samotny, to różne rzeczy mogą mu chodzić po głowie.

Kobieta zaprowadziła mnie do domu dla służby, który stał jakieś piętnaście minut drogi od domu. Weszliśmy do już znacznie skromniejszego budynku.

- Wszyscy pracownicy tutaj mieszkają? - Spytałem, zdejmując z siebie kurtkę.

- Nie. Miejsca jest tylko dla dziesięciu osób. Reszta mieszka z rodziną lub sami. Zarobki nie są złe więc ich stać. - Wyjaśniła, prowadząc mnie do jednego z pokoi. - Ja mieszkam tutaj, bo lubię mieć blisko do pracy. - Oświadczyła, wzruszając ramionami. - A ty?

- Zarabiam na studia i tak wychodzi taniej. - Oświadczyłem, a ta skinęła głową.

- Ambitnie. - Stwierdziła i otworzyła jedne z drzwi. - To twój pokój. Dom nie jest duży, więc raczej się tutaj odnajdziesz. A teraz wybacz, muszę wracać do pracy. - Ominęła mnie i ruszyła w stronę schodów, jednak ja szybko się odwróciłem mając jeszcze jedno pytanie. - Jaka jest jego córka? - Spytałem a kobieta zatrzymała się, po pokonaniu jednego stopnia.

- Nie taka jak mogłoby się wydawać. - Rzuciła i wróciła do pokonywania schodów, po chwili znikając z mojego pola widzenia.

Wszedłem do pokoju, chcąc się rozpakować i przygotować na następny dzień pracy. Dlatego od razu podszedłem do pierwszej walizki i zacząłem wyciągać z niej kolejno potrzebne rzeczy. A moje myśli o dziwo nie krążyły wokół pracy a wokół Raisy. Dziewczyna miała specyficzną opinię wśród ludzi. Kilkukrotnie mogłem zobaczyć jej zdjęcia. I osiemnastolatka z pewnością nie wyglądała jak księżniczka, którą często ją tytułowano. Jej ciało zdobiły liczne tatuaże i z tego, co pamiętałem, miała też liczne kolczyki. Na każdym zdjęciu, na którym ją widziałem była ubrana na czarno, a jej ubrania zawsze podkreślały to i owo. Makijaż też preferowała mocny chociaż to przecież mogły być tylko pozory. W końcu ona jest tylko człowiekiem. I wiadome było, że kiedy idzie na imprezę i robi sobie zdjęcia, to musi wyglądać dobrze. A w domu może już być z tym różnie. To jednak nie sprawiało, że towarzyszący mi stres zniknął. W końcu to była bogata nastolatka która mogła okazać się niezłą suką, która nie szanuje nikogo ani niczego. Co byłoby dosyć nieprzyjemne, skoro przebywa w kuchni tak często jak twierdzi Nadia. Ponoć nie ocenia się książki po okładce. Jednak to autor może nam powiedzieć, czego możemy się spodziewać.

Devil is a womanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz