XLIV

1.9K 94 47
                                    

Rano obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Kiedy bardzo niechętnie podniosłam się z łóżka i otworzyłam te cholerne drzwi, okazało się, że ojciec chce mnie widzieć. Ponoć wiedzieli już, kto stał za atakiem na dom. Najwyższa pora.

Wyjątkowo postanowiłam nie ubierać na siebie dresu. Zamiast tego ubrałam czarna przylegająca bluzkę na długi rękaw. Do tego czarne szerokie spodnie i ciężkie buty. Włosy jedynie przeczesałam, jednak okazało się, że to nie był dobry pomysł. W momencie się napuszyły i musiałam związać je w kucyk. Którego długość uświadomiła mi, że czas iść do fryzjera.

Podeszłam do łóżka i pocałowałam Rodiona w usta. Zwykle stroniłam od takich czułości. Oczywiście mogłam się tulić do Wi i siadać na kolanach Dawida, a nawet całować Aleksa. Jednak oni byli jak rodzina. Z obcymi raczej ograniczałam takie czułości. Zazwyczaj przychodzili a rano, budziłam się już w pustym łóżku. Niektórzy wychodzili nawet zaraz po fakcie. Poza tym jakoś nie czułam potrzeby, by robić takie rzeczy. Jednak to był Rodion. A z nim wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane.

- Hej. - Mruknęłam, kiedy ten otworzył oczy. - Tata czegoś ode mnie chce i muszę iść. A ty nie spóźnij się do pracy.

- Wyganiasz mnie? - Spytał zaspanym głosem, przez co ledwo go zrozumiałam.

- Nie. Śpij. Tylko nie spóźnij się do pracy ja nie mam pojęcia, kiedy wrócę. Zobaczymy, jak skończy się to spotkanie. - Wyjaśniłam, ruszając do drzwi.

- Tylko nikomu nie zajeb. - Poprosił, obracając się na lewy bok. Uśmiechnęłam się na to mimowolnie, wychodząc z pokoju.

To wszystko było dla mnie nowe. Nigdy nie budowałam z nikim takiej relacji. I jeszcze nigdy do nikogo nie czułam czegoś takiego. Zależało mi i to tak cholernie mocno. I dlatego bałam się podwójnie o to, że wszystko spiepszę.

Weszłam do sali konferencyjnej. Stało tam dziesięciu facetów. W tym mój ojciec i Robert ojciec Wi. Skinęłam głową na widok partnerów biznesowych ojca. Jednak zadziwił mnie brak ojca Towija. Nie lubiłam go i mu nie ufałam, jednak był wspólnikiem ojca dlatego jakoś go znosiłam. A jego brak wydawał się podejrzany.

- To Pavlov spiskował przeciwko nam. - Oświadczył mój ojciec, a ja nie byłam zaskoczona. Jak już wcześniej zauważył Towij i jego rodzinka nie byli ludźmi wartymi zaufania. - Dlatego teraz nam za to zapłaci.

- Jest jakiś plan? - Spytałam, podchodząc do stołu. Grupa mężczyzn nieco się odsunęła, by zrobić mi więcej miejsca.

- Jest. Stary Pavlov jest w jednym ze swoich niekoniecznie legalnych magazynów, tak go załatwimy. - Wyjaśnił, na co grupa facetów niemal jednocześnie skinęła głową. Mało kto miał odwagę przeciwstawić się mojemu ojcu. Zwłaszcza że jego plany rzadko zawodziły. - Raisa ty zajmiesz się jego synem. Jest w ich domu.

- Załatwię to. - Zapewniłam, już czując podekscytowanie. Adrenalina była cholernie uzależniającą. Tak samo, jak same akcje. - Szybko i sprawnie.

- Idź. Ludzie już na ciebie czekają. - Oświadczył Nicolaj, na co od razu ruszyłam do wyjścia. Wiedziałam, że wspólnicy ojca są sceptycznie nastawieni co do tej decyzji. Nie ufali mi i nie ufali w moją siłę i zdolności. Byłam w końcu tylko babą. I ta baba jeszcze im pokaże.

Zeszłam na parter i wyszłam z domu. Na podjeździe już czekało kilka samochodów i kilkudziesięciu ludzi mojego ojca. Wszyscy byli wyszkoleni i gotowi ginąc za naszą sprawę. A raczej za pieniądze, które im płaciliśmy. Jednak mi to nie przeszkadzało. Ufałam im. Chociaż może nieco bardziej ufałam w to, że za bardzo bali się, by zdradzić.

Wsiadłam do samochodu, a inni nie potrzebowali rozkazu. Ruszyliśmy niemal od razu a ja włożyłam pas, na którym znajdowała się miejsce na broń i kilka magazynków. Złapałam, krótkofalówkę wiedząc, że trzeba nam planu.

Devil is a womanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz