Episode 29

375 22 0
                                    

Camila POV.

Z racji, że dziewczyny dziś miały wolne, postanowiłyśmy wspólnie wyjść na miasto. Dinah z Normani, ja z moją narzeczoną, oraz Ally z Duą. Trochę nas się nazbierało, ale im więcej osób tym zabawniej. Poznałam bliżej Duę i wydaje mi się, że to idealna dziewczyna dla Ally. Niby jest poważna, ale gdy trzeba potrafi się rozerwać. W tym momencie chodziłyśmy wspólnie po galerii, ponieważ film w kinie był krótszy niż myślałyśmy.

— Więc, gdzie idziemy? — spytała Lauren i objęła mnie ręką w talii.

—  Chodźmy znowu do kina! Tylko tym razem na coś... Mocniejszego — odparła jakże uradowana Normani.

— Co masz na myśli?

— Ally... Ona mówi o tym nowym filmie erotycznym — zaśmiała się Dua i musiała się nachylić, aby pocałować zdziwionego krasnala w czoło.

— O kurwa mać. Ja na to badziewie nie ide, potem się będzie wam śnić po nocach, a ja jęków wysłuchiwać nie będę! — odparła Dinah i podbiegła do wystawy sklepowej z nowymi sukienkami.

— Oho zaczyna się. To wiecie co dziewczyny? Spotkajmy się o szesnastej pod autem co wy na to? — spytałam na co wszystkie, oprócz Brooke i Lipy przytaknęły.

— My będziemy się już zbierać. Nie martwcie się o tego karła odwiozę ją do domu nieco później. Trzymajcie się, miło było was poznać — pożegnałyśmy się z kobietami, które odeszły w stronę parkingu.

— To o szesnastej pod autem tak? To do zobaczenia — odpowiedziała Normani, która została wciągnięta do sklepu, przez Dinah.

— A my? Mamy jakieś plany Camz? — spytała Lauren, na co pokiwałam głową.

— Po prostu chodźmy się trochę poszwendać, może coś przyjdzie nam do głowy.

Jak powiedziałam, tak zrobiłyśmy. Zaczęłyśmy chodzić po całej galerii już godzinę, a za ten czas kupiłyśmy kilka koszulek, oraz dwie kawy ze Starbucksa. Nagle coś przykuło moją uwagę, więc kazałam Lauren chwile na siebie poczekać, pod pretekstem pójścia do toalety. Weszłam do sklepu z biżuterią i spytałam o cenę dwóch wyjątkowo ładnych łańcuszków. Cena nie była wygórowana, więc postanowiłam je kupić. Po udanym zakupie podeszłam do Lauren i zakryłam jej oczy rękoma.

— Camz wiem, że to ty — brunetka obróciła mnie i złączyła nasze usta w pocałunku.

— A teraz się przyznaj. Wcale nie byłaś w toalecie, co kupiłaś? — spytała, a ja schowałam dwa niewielkie pudełeczka do kieszeni kurtki.

— Dowiesz się w domu panno Jauregui — zaśmiałam się i pocałowałam dziewczynę w nos.

— Jasne, jasne.

Jako, że zbliżała się już szesnasta postanowiłyśmy zejść na parking, gdzie Lauren zaparkowała swoje auto. To co zobaczyłyśmy absolutnie nas, a przynajmniej mnie zszokowało. Jakiś ziomek, próbował poderwać dziewczynę, wmawiając jej, że czarny Range Rover Lauren jest jego. Postanowiłyśmy przerwać te ckliwą chwilę i podejść do dwójki osób.

— Sory facet, ale mi lakier rysujesz — odpowiedziała Lauren z taką powagą, że ledwo trzymałam śmiech.

— Nie rozumiem o co pani chodzi... To jest moje prywatne auto! — zbulwersowany mężczyzna oparł się o samochód, któremu włączyła się blokada i zaczął niemiłosiernie głośno piszczeć.

Lauren odblokowała auto pilotem, przez co ten skończył w końcu wyć. Mężczyzna był tak zmieszany, że już sam nie wiedział co mówić.

— Podryw na nie swój samochód to dość słaby pomysł. A teraz uciekaj stąd zanim stracę cierpliwość i cię rozjadę — przy ostatnich słowach Lauren, wybuchnęłam śmiechem, a mężczyzna który próbował zabajerować tą blond siksę, dostał od niej liścia i patrzał na kobietę, która uciekała w stronę wyjścia. Widok był dość komiczny.

Wsiadłyśmy do auta, a gdy tylko zamknęłyśmy drzwi, obie wybuchnęłyśmy donośnym śmiechem.

— Zepsułaś wieczór temu facetowi! Może chciał sobie wiesz... A ty go tak rozniozłaś!

— I chuj. Nie będzie podrywał dupy, na moją dziecinkę, nie ma najmniejszej opcji — Lauren się zaśmiała, a ja wykorzystując moment usiadłam na jej kolanach.

— Coś mi to przypomina... Pamiętasz?

— Poczekaj czy chodzi ci o... Tą scenę zazdrości, kiedy wracałyśmy z siłowni? To było dawno i nie prawda! — krzyknęła brunetka i zasłoniła twarz rękami.

— Lauren Jauregui była zazdrosna! Z a z d r o s n a! — zaczęłam literować, aż w końcu Lauren złączyła nasze wargi w pocałunku i chwyciła mnie za nadgarstki przyciągając je do siebie.

— Nie byłam zazdrosna... To po prostu bronienie swojej własności, proste.

— Wmawiaj sobie dalej, ja i tak wiem, że jesteś o mnie zazdrosna Lolo!

— Ty też byś była zazdrosna o taką seksowną Kubankę jak ty Camz...

— I jestem... Ale o kubanko-amerykankę panno Jauregui. Więc nie zarzucaj mi proszę, że nie jestem!

Nagle na tylnie siedzenia wsiadły Norminah, więc przesiadłam się obok Lauren, po czym ta położyła rękę na moim udzie.

— Nie uwierzycie co dorwałam na wyprzedaży! O dziwo była obniżka o piętnaście procent!— zachwycała się Normani, na co przytaknęła Dinah, która jadła kebaba.

— Co takiego? — spytałam i obróciłam się w stronę ciemnoskórej.

— Ha, co ty myślisz! Pokaże ci dopiero w domu Camilita.

— Jesteś niemożliwa Mani.

— Widzisz? A mówicie, że to ja jestem okropna — odparła Lauren i włączyła radio.

— Laurenzolino daj to głośniej, to jest jedna z lepszych piosenek! — krzyknęła Hansen z tylnego siedzenia i o mało nie zakrztusiła się swoim jedzeniem.

Lauren tylko przewróciła oczami i kliknęła na dotykowym panelu, aby pogłośnić. W tym momencie rozpętało się istna imba w środku auta. Dinah zaczęła śpiewać, a Normani wraz ze mną robić za jej churek, gdy nagle dołączyła się do nas zielonooka i zmiotła z planszy blondynkę, która wepchnęła sobie kilka frytek do ust.

Gdy już byłyśmy pod mieszkaniem, Lauren wjechała do garażu i wyłączyła radio. Wysiadła z auta, po czym podeszła i otworzyła mi drzwi.

— Ale z ciebie romantyczka — stwierdziłam i pocałowałam wyższą w policzek.

— Fuj, cukrzyca. Kochanie torby! Idziemy — krzyknęła Dinah i poszła w stronę windy.

— A co ja jestem? Dinah, wracaj tu! Kurwa mać, za jakie grzechy — biedna Normani wzięła wszystkie torby, a było ich dość sporo i udała się w kierunku Dinah.

— One są nienormalne — uśmiechnęła się Lauren i zamknęła samochód.

— Dobrały się, obie są zdrowo pierdolnięte — na moje słowa brunetka wybuchnęła śmiechem i wcisnęła guzik, aby następna winda przyjechała, bo te dwie święte krowy nie raczyły na nas poczekać.

— My też się dobrałyśmy Camz... Chwila mam wrażenie, że o czymś zapomniałam.

— Hm? Czyżby o czym? — spytałam, na co Lauren tylko pokręciła głową.

— To na pewno nic ważnego. Jakby było, to Allysus napisałby do mnie już tysiąc wiadomości, aby mi o tym przypomnieć.

Wsiadłyśmy do windy i wybrałam przycisk z odpowiednim numerem. Jechałyśmy przez kilka minut, aż zastałyśmy, dwójkę kobiet siedząca przed drzwiami.

— Co się stało? — spytałam i usiadłam obok.

— Kurwa zapomniałam kluczy z domu... — Jauregui zaczęła szukać po kieszeniach, na co Dinah pokazała na nią palcem.

— Brawo Ralph. My też, czyli musimy czekać na Allysusa.

— Świetnie i co ja zrobię z tymi torbami? Zaraz ktoś się o nie zabije — spytała Normani i zaczęła układać wszystkie torby, wzdłuż korytarza.

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz