Episode 31

371 25 0
                                    

Camila POV.

— Camz... Nigdy cię nie zostawię, nie wiem co takiego zrobiłaś, albo co on ci zrobił, ale możesz mi zaufać i mieć pewność, że cię nie zostawię, przecież jesteś moją narzeczoną prawda? — zielonooka zaśmiała się i podeszła do mnie kładąc dłonie na moją talię.

— Lauren... On mnie zmusił. Ja musiałam z nim, sama wiesz co. Przysięgam myślałam, wtedy tylko o tobie i o tym jaka byś była w przeciwieństwie do niego. Proszę Lolo, nie złość się... Ja tego nie chciałam — nagle brunetka się ode mnie odsunęła i podeszła do okna.

— Lo? — dopytałam, na co ta się odwróciła i uderzyła ręką w ścianę.

— Camz on cię zgwałcił? Wykorzystał cię jak jakąś zabawkę? Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? Znajdę go, przysięgam znajdę go i odetnę mu jaja, powieszę na jakimś drzewie, żeby mógł na nie patrzeć kiedy będę go torturować. Camila, kochanie przepraszam. Przepraszam, że mnie nie było... Gdybym wtedy nie dała się namówić, nie wplatałybyśmy się w to. Przepraszam cię, tak bardzo cię przepraszam — Jauregui klęknęła przede mną i złapała moją dłoń w swoje, po czym zaczęła bezgłośnie płakać.

— Powinnam ci powiedzieć wcześniej Lauren... To nie twoja wina, że cię wtedy otruł, zresztą to nie ważne co było... Ważne co będzie.

— Chcesz mi powiedzieć, że...? Będziemy rodzicami? — spytała i wytarła oczy z łez.

— Na szczęście nie. Zresztą Lolo, niby jak mogłabym być w ciąży i ty byś tego nie zauważyła? Ta sytuacja miała miejsce jakieś kilka miesięcy temu, jeszcze przed tym jak go zaaresztowałaś!

— O... To chyba, że tak. Co nie zmienia faktu, że po tym wszystkim. Po tym jak złapie Mendesa i posadzę go na krześle elektrycznym, albo innym gównie, które go w końcu zabije... Chciałabym z tobą, no wiesz.

— Założyć rodzinę? Chcesz mieć ze mną dzieci? Wyobrażasz sobie te małe brzdące, biegające po domu? O! Albo Dinah, która zaczęłaby je gonić, bo zabrały jej ostatniego nugetsa z McDonalda! — zaczęłam się śmiać, przez co Lauren również się radośnie uśmiechnęła.

— Dokładnie! Najlepiej trójkę i psa. A nasz dom będzie gdzieś na przedmieściach Miami... Będziemy mieszkać razem z dziewczynami, bawić się z dziećmi, a wieczorami, kiedy będziemy same... Pić wino i rozmawiać, patrząc w gwiazdy. Chce tego Camz. Chce nas, chce ciebie.

Lauren przybliżyła się do mnie i położyła mi rękę na policzku delikatnie łącząc nasze usta. Gdy się od siebie odsunęłyśmy, wtuliłam się do starszej i schowałam głowę w zagłębieniu jej szyi.

— Tak bardzo cię kocham... Nie chce cię stracić. Nigdy.

— Ja ciebie też kocham Camz, bardzo. A teraz powiedz mi... Dlaczego płaczesz? — spytała i starła mi łzy, które sama nie wiem, kiedy wypłynęły z policzków.

— Sama nie wiem... Chyba jestem szczęśliwa, że cię mam. Jesteś moim wszystkim Lo — usiadłam na łóżku i przyciągnęłam do siebie zielonooką.

— Nie stracisz mnie Camilo Cabello. Zawsze będę przy tobie — gdy tylko brunetka się położyła, z prędkością światła wtuliłam się w jej bok i ułożyłam głowę na jej klatce piersiowej wsłuchując się w jej bicie serca.

— Hej Lauren, a co do tego domku na przedmieściach. To chce mieć jeszcze dobermana i tego takiego dużego kotka — wymruczałam w jej szyję i poczułam jak odlatuje.

Rano, gdy się obudziłam, zauważyłam że jestem sama w pokoju. Wzięłam ubrania i udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i skierowałam się do kuchni, sprawdzić czy czasem tam kogoś nie ma.

— Nosz kurwa, a Normani to wychodziło tak łatwo... Czemu te pizdy musiały wyjść akurat dzisiaj? — warknęła Lauren i próbowała odkleić naleśnika od patelni.

Schowałam się za ścianą i zaczęłam się przyglądać poczynaniom zielonookiej. Jauregui wyciągnęła swój telefon z kieszeni i wstukała jakiś numer na klawiaturze, po czym przełączyła telefon na głośnik.

— Halo? Abuela? Wiem, że dzwonię już trzeci raz w przeciągu pół godziny, ale jak ja mam obrócić tego placka?

— Lauren, dziecko moje drogie. Jest już od dołu przypieczone? Dałaś oleju, zanim wylałaś ciasto? — do moich uszu dobiegł głos babci kobiety.

— Tak! Zrobiłam wszystko co kazałaś, a i tak chuj z tego!

— Lauren Michelle Jauregui Morgado! Język! Powiedziałam ci, że musisz się hamować kochanie, wiem że jesteś nerwowa, ale chociaż się postaraj — cicho się zaśmiałam, przez co Lolo prawie mnie zauważyła.

— Przepraszam... To co mam zrobić?

— Dziecko drogie, podważ sobie kawałek tego naleśnika widelcem, następnie włóż tą jak ty to mówisz magiczną szpachelkę i go obróć.

— A! Dziękuje Abuela! Ja próbowałam tym podrzucać tak jak to w telewizji robili... Miłego dnia babciu.

Lauren się rozłączyła i wykonała dokładnie te same ruchy jakie powiedziała jej babcia. Kiedy udało jej się obrócić naleśnika, zaczęła radośnie skakać po kuchni i pokazywać środkowe palce w stronę patelni.

— I co suko? Zrobiłam to! Ha kurwa, Jauregui jeden, pierdolona patelnia zero! — wydarła się, przez co wyszłam z ukrycia.

— Dzień dobry kochanie — podeszłam do brunetki i złożyłam na jej policzku czuły pocałunek.

— O... Cześć Camz. Wiesz, robiłam dla ciebie naleśniki i patrz jaki mi zajebisty wyszedł! — Lauren podniosła przypalonego naleśnika widelcem i uderzyła się dłonią w czoło.

— Lauren co to jest za mutant? Chodź pokaże ci — weszłam za starszą i złapałam za jej dłonie.

Wylałam odrobinę oleju na patelnie i go rozprowadziłam na całej powierzchni. Następnie nakierowałam rękę Jauregui w stronę ciasta i nabrałam go chochelką, po czym wylałam na patelnie, również rozprowadzając równomiernie.

— O kurwa, ja mam sprawne dłonie, ale nie do takich rzeczy. Chciałam ci zrobić niespodziankę, a wyszło jak zwykle — zielonooka oparła się o blat i złapała się za głowę.

— I tak twoja rozmowa z panią Jauregui była wystarczająca, aby zrobić mi dzień.

— Co?! Słyszałaś to? O mój Boże...

— Przestań, było zabawnie! Mój ty nerwusie — zaśmiałam się i złączyłam nasze usta w pocałunku, po czym przerzuciłam naleśnika na drugą stronę.

— O proszę. Camila zacznij pracować z Normani, mówię ci to będzie najlepszy duet w historii.

— A wiesz, że dostałam taką propozycję? I chyba od poniedziałku zacznę, jako kelnerka, albo będę coś robić na kuchni.

— Tak właściwie... To o czym wczoraj rozmawiałaś z Normani? Oprócz tej pracy.

— To jest niezwykle tajne Lauren! Nie mogę ci powiedzieć... Zresztą mogę ci podpowiedzieć, że słyszałam twoją rozmowę z Dinah. Malutka podpowiedź: Normani planuje coś podobnego, ale ani słowa dziewczynom, jasne? — spytałam i przełożyłam naleśnika na talerz.

— O mój Boże! Ale będą miały miny! — starsza zaczęła się śmiać, przez co prawie wypadł jej naleśnik, którego ukradła z talerza.

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz