Episode 34

366 28 0
                                    

Camila POV.

Chwyciłam za dwa talerze leżące na blacie i zaniosłam je na stolik numer dwa, wraz ze sztućcami. Gdy podeszłam do stolika, zobaczyłam starsze małżeństwo. Kiedy tylko umieściłam talerze z jedzeniem na stole, mężczyzna mi podziękował, po czym przybliżył krzesło do swojej żony i pomógł jej zjeść pierogi, które przyniosłam. Rzucając mały uśmiech, starszej parze, wróciłam za kasę.

— No i jak tam Camilita? Pierwszy dzień i taki ruch? Współczuje ci — zaśmiała się Normani i odeszła niosąc na tacy kilka świeżo zrobionych kaw.

— Jakby nie było robimy już pięć godzin, nieprawdaż? Przydałaby się przerwa — odpowiedziałam i oparłam się o blat, gdy nagle poczułam dłoń na ramieniu.

— Spokojnie, możesz iść. Rozumiem, od rana jesteście obie z Normani na nogach, idźcie na przerwę — odpowiedziała jakaś czarnoskóra dziewczyna, której jeszcze nie znałam i odebrała ode mnie tackę z jedzeniem, którą miałam zanieść do klientów.

Normani słysząc słowo "przerwa", automatycznie odbiegła od klientów i wzięła mnie pod ramie, po czym wyszłyśmy na tyły restauracji.

— Tak można żyć! Jezu wszystko mnie boli, jak przyjdę do domu chce tylko się położyć i iść spać — Normani usiadła na krawężniku i wsparła swoją głowę ręką.

— Nie było aż tak źle, zawsze mogło być gorzej, nie sądzisz? — spytałam na co ta wybuchła śmiechem.

— Żartujesz prawda? Takiego ruchu nie było odkąd tu pracuje, czyli jakieś — Normani zaczęła liczyć na palcach ilość miesięcy, jakie tu przepracowała. — No łącznie z przerwami, jakieś półtora roku?

— Gdzie wcześniej pracowałaś? — spytałam, i usiadłam obok brunetki.

— Nie śmiej się, jeżeli tylko usłyszę twój charakterystyczny start opla, to wstanę z tego krawężnika i skopie ci dupę.

— Nie będę się śmiała, obiecuje — położyłam sobie rękę na sercu, w celu udowodnienia prawdziwości moich słów.

— W kebabie. Pracowałam kurwa przy tureckich stanowiskach i zawijałam mięso w rulon! — odparła ze spokojem czarnoskóra, po czym razem ze mną wybuchnęła śmiechem.

— Ej Mani. Ja mam propozycje nie do odrzucenia... Załóżmy własnego kebaba, albo inne coś. O mam pomysł! Kupimy kamper i zrobimy kawiarnie na kółkach! Tak to jest pomysł. Wyobrażasz to sobie? Będziemy bogate — krzyknęłam, przez co ludzie na około nas, zaczęli się dziwnie patrzeć.

— Oj, Assbello. Jak ja cię kocham. To jest dobry pomysł, ale najpierw musimy pozbierać pieniądze — wzruszyła ramionami starsza, po czym wstała z ziemii i otrzepała swoje spodnie.

— Albo... Naszych Sugar Mommy! — zaczęłam się śmiać, co również odwzajemniła ciemnooka. — Żartuje, ja mam trochę swoich oszczędności! Starczy nam na kamper, ale przed tym muszę zrobić prawko, bo nie chce żeby Lauren ciągle mnie woziła!

— Chwila moment, a ty czasem nie miałaś prawka?

— Nie chce jeździć na podrobionym, przez ludzi Mendesa. Zresztą ja nawet auta odpalić nie umiem, gaz z hamulcem mylę! — krzyknęłam, na co Normani zaczęła się śmiać.

— Dobra. Podsumowując... Zakładamy własną kawiarnie, w kamperze. Tylko pomyśl... Jak ją nazwiemy? — spytała otwierając swój notatnik.

— Słuchaj Mani, tego jeszcze nie wiem. Ale wszystko da się zrobić, na spokojnie! Wiesz, usiądziemy, przemyślimy wszystko i bum! Tak powstanie jedyny w swoim rodzaju kamper na kółkach... To znaczy kawiarnia, na kółkach.

Zerknęłam szybko na telefon, podczas kiedy Normani zaczęła liczyć ile godzin dziś przepracowaliśmy.

— Okej, odliczając dwie przerwy. Tamtą przy której pisałaś z Lampą, ale szczerze to chyba nie chce wiedzieć o czym i tą teraz... Dobra, git. Zrobiłyśmy prawie osiem godzin — odparła i weszła do środka.

— Zbieramy się do domu?

— Już dwie minuty po naszej zmianie, więc tak! Wracamy jak zwykle na nogach, czy tym razem dzwonimy po dziewczyny? — spytała Normani i odwiązała swój fartuch, po czym schowała go do naszej wspólnej szafki.

— Na nogach. Umiemy sobie radzić Mani!

Również schowałam swój fartuch do szafki, którą zamknęła czarnoskóra. Żegnając się z menadżerką i dziewczynami z nowej zmiany, wyszłyśmy z restauracji. Przyznaje, że droga ta wcale nie była najkrótsza, ale była jedyna. Za jakieś dwadzieścia pięć minut byłyśmy już w mieszkaniu, odrobinę zdziwił mnie fakt, że Lauren, Dinah i Ally jeszcze nie było. Ale nie na długo. Zaledwie po chwili drzwi otworzyły się z impetem, a w nich stanęła rozgoryczona Dinah, wkurwiona Lauren i śmiejąca się w niebogłosy Allyson.

— Coś się stało?

— Spierdoliłyśmy przed toksycznym ex Lorny, tyle. Oczywiście, gdyby nie Ally, cała ta sytuacja by się nie wydarzyła, ale jak widać. Stało się jak stało! — krzyknęła Dinah i usiadła na kanapie.

— Ale to nie ja go uderzyłam! Dinah Jane Hansen w tej chwili proszę o opowiedzenie pełnej wersji historii! — odkrzyknął Allysus i zaczęło się istne zamieszanie.

Lauren poszła do pokoju, więc praktycznie od razu udałam się za nią. Brunetka położyła się brzuchem na łóżku i jęknęła w poduszkę.

— Nigdy, więcej zakupów z Dinah.

— Było aż tak źle? — spytałam, siadając obok i delikatnie drapiąc ją paznokciami po plecach.

— Kurwa kilka godzin w sklepach, aż zdecydowała się na aż... Jedną sukienkę! Jeszcze tak paskudną, ale pomińmy ten aspekt — odparła Jauregui i położyła głowę na moich udach.

— Że co? Dinah i jakaś brzydka sukienka? Przecież Hansen to jedna z najbardziej znanych krytyczek mody na świecie! — zażartowałam, na co Lolo zareagowała cichym śmiechem.

Lauren podniosła się na łokciu, dając mi przestrzeń, abym położyła się obok niej. Powinnam wziąć prysznic, po pracy co prawda, ale są rzeczy ważne i ważniejsze... Położyłam się obok starszej i wtuliłam w jej klatkę piersiową, dalej drapiąc ją po plecach, aż do momentu, kiedy usłyszałam ciche pomruki i unormowany oddech na swojej skórze. Moim marzeniem, jest zapomnienie o calej tej chorej sytuacji, o Mendesie, o amnezji Lauren. Ale niestety wiem, że Jauregui nie spocznie dopóki nie znajdzie Shawna, zanim on znajdzie nas i ponownie będzie próbował zrobić nam krzywdę. Lolo, jest typem osoby, która oddałaby życie chroniąc bliskich, ale jeżeli coś by się jej stało, a ja nic nie mogłabym z tym zrobić, to bym się całkowicie załamała. Boje się momentu, kiedy Lauren i Shawn ponownie się spotkają, ponieważ znam mężczyznę i wiem, do czego jest zdolny. Podobno wszystkie patrole, przeszukują cały stan, ale co to da? Mendes jest w stanie zrobić wszystko, żeby dopiąć swego, więc jeżeli aż tak chce zabić Jauregui, będzie do tego dążył. Nie rozumiem jedynie, dlaczego jest w nim tyle nienawiści do mojej zielonookiej? Muszę poważnie porozmawiać z Lolo, na ten temat.

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz