Episode 16

722 43 7
                                    

Lauren's POV

Obudziłam się o pierwszej w nocy. Ubrałam się i zdążyłam obudzić resztę dziewczyn. To znaczy obudziłam, wszystkie poza Dinah. Camila stała przed szafą i wybierała sobie ubrania jakie dzisiaj założy, podeszłam do niej od tyłu i przytuliłam się do jej pleców.

— Gotowa kochanie? — pocałowałam brązowooką w szyje, na co ta cicho jęknęła.

— Tak, trzeba tylko zanieść walizki i wszystko gotowe.

— Mamy, jeszcze jakoś półtorej godziny na dojazd do lotniska, lepiej żeby ta gruba dupa już wstała.

— TY BEZCZELNA DZIEWOJO, JA JUŻ DOWNO WSTAŁAM. NO MOŻE NIE WTEDY KIEDY MNIE BUDZIŁAŚ, ALE WSTAŁAM! I TO SIĘ LICZY! — krzyczała Dinah z korytarza.

— Chodźcie, podwieziemy was, zostało już mało czasu! —  panikowała Normani w salonie.

— Już już, dziewczyny bierzcie te walizy i jedziemy. Rzeczywiście jest mało czasu, módlmy się, żeby nie było korków. — powiedziała Allyson, po czym złożyła swoje ręce i uniosła je w górę.

*** TIME SKIP ***

Razem z Camz siedzimy w samolocie pełnym ludzi. Na lotnisku nie obyło się bez pasjonujących przygód najpierw spóźniłybyśmy się na samolot, potem Camila pomyliła mnie z jakąś dziewczyną i tak dalej jestem na nią o to zła, a na samym końcu Dinah zatrzymała wylot samolotu tylko, żeby powiedzieć, że zapomniałyśmy jej przytulić na pożegnanie. Teraz siedzę i czytam książkę, a Camila stara się mnie przeprosić.

— Lauren, no przepraszam. Dobrze wiesz, że tylko ciebie kocham.

— To dlaczego pomyliłaś mnie z tą szmatą z lotniska? — dalej udawałam obrażoną, chociaż powoli mi przechodziło.

— Kochanie to przez przypadek. To przez to, że miała w ręce podobną torbę co ty. Przecież wiesz, że kiedy jestem z tobą nie spojrzę nigdy na inną! — okej przyznam, zabrakło mi argumentów.

— Wybaczam ci. Ale jeżeli jeszcze raz pomylisz mnie z jakąś typiarą, to się do ciebie nie odzywam. — odłożyłam książkę do torby i odwróciłam się w stronę Camili.

— Lolo przez ile jeszcze będziemy lecieć? Nudzi mi się już. — Camila pocałowała mnie w policzek i położyła swoją nogę na moją.

— Została jeszcze jakaś godzina Camz. Mogę ci pożyczyć moją książkę, jeżeli aż tak ci się nudzi.

— Brzmi kusząco, ale mimo wszystko porobiłabym coś bardziej ciekawego. — Camila przygryzła wargę, a dla mnie stawały się jasne jej sposoby na walkę z nudą.

— Camz nie w samolocie. Jak dotrzemy do hotelu obiecuje, że nie pożałujesz tego, że czekałaś.

Nagle jakiś dziwny mężczyzna, siedzący przed nami odwrócił się i zaczął się we mnie wpatrywać, poczułam się bardzo niezręcznie i już miałam mu coś powiedzieć, ale Camila zdążyła mnie wyprzedzić.

— Może się pan odwrócić? Moja dziewczyna, ani ja nie mamy ochoty patrzeć jak pan się ślini na jej widok.

— Chciałem tylko powiedzieć, że kolor oczu tej pani jest po prostu zjawiskowy. Jestem fotografem, nazywam się Tom Marley i chciałbym pani zrobić kilka zdjęć. Jest możliwość nawiązania z panią współpracy?

— Umm wie pan. Nie przepadam za sesjami i tak dalej, dlatego jestem zmuszona  panu odmówić. — powiedziałam znudzona i oparłam się o fotel.

— Błagam panią. Nigdy nie widziałem tak pięknych oczu. To może być pani życiowa szansa na zostanie gwiazdą!

— Nie rozumie pan słowa "nie"? Moja kobieta nie chce, żeby pan dalej zajmował jej cenny czas, niepotrzebnymi ofertami. — zauważyłam, że Camila była coraz bardziej wkurzona, więc jeżeli ten gość się nie uspokoi to zapewne nieźle mu się oberwie.

— Może pan dać im spokój? Każdemu już pan przeszkadza tymi jękami! — krzyknęła jakaś kobieta siedząca obok niego.

Mężczyzna zamilkł, a Camila chwyciła mnie za rękę i miała minę jakby wygrała trzecią wojnę światową. Nagle z głośnika rozległ się dźwięk, żeby zapiąć pasy, bo przechodzimy do lądowania.

Po wylądowaniu poszłyśmy po swoje bagaże i wyszłyśmy z lotniska. Na parkingu czekał na nas czarny Ford Mustang otworzyłam Camili drzwi, po czym sama wsiadłam do auta. W środku samochód wyglądał równie ekskluzywnie na co zewnątrz, biała tapicerka idealnie pasowała to czerwonych liczników. Po minie Camz wnioskuje, że to auto zrobiło na niej podobne wrażenie co na mnie.

— Ile takie auto może kosztować Lo? Będzie nas kiedyś stać? — spytała Camila i zaczęła się śmiać.

— Właściwie to już nas stać. Problem jest taki, że ja wole jeździć na motorach, a ty nie masz prawa jazdy.

— Ale sobie zrobię! Lolo kupimy sobie takie autoooo? — powiedziała Camila przeciągając ostatnie słowo i usiadła na moich kolanach.

— Jak zdasz testy na prawko to czemu nie? Tylko jakieś ubezpieczenie będzie trzeba kupić, bo niewiadomo jakie pomysły ci przyjdą do głowy. — cicho się zaśmiałam i dostałam od Camili dość mocne uderzenie z pięści w ramie

— Nie wierzysz we mnie Lauren? — Camila starała się wrócić na swoje miejsce udając obrażoną, ale jej to uniemożliwiłam łapiąc ją za rękę i przyciągając bliżej siebie.

— Kochanie ja zawsze w ciebie wierzyłam, wierze i będę wierzyć. Nie masz o co się obrażać Camz. — pocałowałam Camilę w nos, a ta go zmarszczyła.

— Ale z ciebie romantyk Jauregui. — prychnęła i położyła rękę zaraz przy mojej głowie.

— Co sugerujesz Cabello?

— W tym momencie mam bardzo dużo niecenzuralnych rzeczy w głowie. Wystarczy powiedzieć czy chcesz je poznać teraz, czy odrobine później... w hotelu.

— Igrasz z ogniem Camilo, bylebyś się nie sparzyła. — szepnęłam brązowookiej do ucha i przygryzłam jego płatek, na co dziewczyna cicho jęknęła.

— Jedźmy już do tego hotelu Lauren. — zeszła z moich kolan i usiadła na swoim miejscu zapinając pas.

— Jak sobie pani życzy. — odpaliłam auto i pojechałam w stronę hotelu, w którym miałyśmy mieszkać.

************

Jak oceniacie nową piosenkę Lauren?

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz