Episode 12

765 48 1
                                    

Camila's POV

Lauren poszła do pracy, bo miała jakieś zwołanie obrady, co wiązało się z tym, że zostałam z Dinah w domu. Ostatnim razem, kiedy zostałyśmy same nie było za miło, ale takie sytuacje raczej się już nie powtórzą. Nagle do Dinah zadzwonił telefon, który prawie, od razu odebrała. Cieszyła się jak głupia, przez całą rozmowę, po czym biegała i co dziwne sprzątała mieszkanie cała uradowana.

— Co ty taka szczęśliwa? To dość podejrzane. — powiedziałam śmiejąc się i usiadłam na kanapę.

— Zostałam zaproszona na randkę geniuszu głupi! — krzyknęła uradowana, tak głośno, że w całym domu było ją słuchać.

— Ooo przez kogo? — spytałam unosząc brwi.

— A przez taką jedną fajną dziewczynę. Nie powiem ci dokładnie, bo będziesz zazdrościć.

Rzuciłam w Dinah poduszką, a ta w zemście rzuciła we mnie pluszowym jednorożcem, którego róg wbił mi się w oko.

— TY SPAŚLAKU, W OKO MI TRAFIŁAŚ!

— O ty! Krabello jak mnie nazwałaś? — mówiła ledwie wytrzymując, ze śmiechu wyższa.

— Spaślak.

— Pożałujesz tego, ale zemszczę się dopiero jak wrócę z randeczki. Idę się przygotować nara stara.

Kiedy Hansen poszła do swojego pokoju, zapewne przebierać się w jakieś sukienki, czy coś tego typu, włączyłam telewizję. Na szczęście w TV leciał jednej z lepszych filmów jakie znam "Dirty Dancing". Obejrzałam go do połowy, po czym Dinah zasłoniła mi telewizor.

— NOOOO I JAK WYGLĄDAM?

— Olśniewająco grubo jak zawsze. — parsknęłam śmiechem, a Dinah uderzyła mnie w ramie.

— Żartuje przecież, dobrze wyglądasz. Tylko popraw sobie, szminkę, bo się rozmazałaś.

— Co? No nie, poprawiam to dziadostwo już ósmy raz.

— Nabijam się tylko, leć na tą randkę i nie spłosz tej biednej dziewczyny. — w geście uspokojenia poklepałam Hansen.

— Życz mi szczęścia, może coś z tego wyjdzie.

*** TIME SKIP ***

Okej, Lauren przed chwilą napisała mi, że do godziny, będzie w domu. Dinah nie daje znaku życia od prawie dwóch godzin, ale na jej instagramie, zobaczyłam posta z tą dziewczyną, muszę przyznać, że do siebie pasują, mam wrażenie, że skądś kojarzę tą kobietę. Wiem, że to co teraz zrobię, nie będzie za mądre, ale ciekawi mnie, czy Lauren ma jeszcze jakieś, nasze stare zdjęcia. Poszłam do naszego pokoju i zajrzałam do kilku szafek, aż w końcu natknęłam się na kilka albumów. Otworzyłam najcieńszy z nich i zobaczyłam małą Lauren razem z jej rodzicami, następne zdjęcia były z czasów, kiedy Lo zaczynała dojrzewanie. Pierwszy raz zobaczyłam Lauren w wersji "emo". Doszłam do końca albumu i zajrzałam do następnego. Tam natomiast były zdjęcia dziewczyny razem z jej rodzeństwem Chrisem i Taylor. Zajrzałam do przed ostatniego albumu i znalazłam to czego szukałam, były tam moje zdjęcia, na których, albo robiłam z Lauren coś śmiesznego, albo głupiego, przez kilka z nich, nie mogłam przestać się śmiać, ale jak już się uspokoiłam, zajrzałam do ostatniego albumu w którym były bardziej... ciekawe zdjęcia. Wyjęłam jedno, na którym ja i Jauregui leżałyśmy przytulone do siebie, i się całowałyśmy.

Nagle poczułam parę ramion owijających moją szyję.

— Jestem w domu kotek, co robisz z moimi prywatnymi rzeczami?

— Aaaa, wiesz. Wspominam? — głupkowato się uśmiechnęłam i odwróciłam w stronę Lauren.

— Nie sądzisz, że lepiej robić nowe wspomnienia? — Lo szepnęła mi na ucho i ugryzła jego płatek, przez co cicho jęknęłam.

— A co jak Dinah wróci? — spytałam wstając z krzesła.

— Napisała, że wróci trochę później, niż oczekiwała. Jakąś godzinę, ale znając jej wyczucie czasu, będzie wcześniej, lub później.

— Czyli... mamy całe mieszkanie dla siebie?

—Tak, dokładnie. — zarzuciłam Lauren, ręce za szyję i przyciągnęłam ją do długiego pocałunku.

Lauren, popchnęła mnie na łóżko, po czy nade mną zawisła. Zrobiła mi kilka malinek i ściągnęła koszulę, którą miała na sobie, kątem oka zauważyłam kilka siniaków na jej ramionach.

— Co ci się stało Lolo? — powiedziałam, po czym pocałowałam jej ramie.

— Jeden facet, który ze mną pracuje, zaczął obrażać mnie i moich ludzi. Zdenerwowałam się i spytałam, go dlaczego w takim razie to ja jestem kapitanem, a on tylko wypełnia raporty. Wkurzył się i uderzył mnie, odepchnęłam go tak, że rozbił sobie ten głupi łeb i spotkanie się przedłużyło.

— Kochanie, masz siniaki. Będzie cię to boleć.

— To nic takiego, przeżyje.

Lauren mnie pocałowała, po czym zdjęła moją koszulkę, przez co zostałam w samym staniku. Dziewczyna zaczynając od mojej szyji, robiła mi malinki, dochodząc do miejsca, gdzie zaczynają się spodnie.

— SUKI JESTEM W DOMU, NORMANI TEŻ! — Dinah, jak zawsze popsuła romantyczną chwilę.

Lauren zeszła ze mnie i podała mi koszulkę, po czym sama podbiegła do szafy i też ubrała jakąś koszulkę. Dopiero po chwili zorientowałam się co jest napisane na tej koszulce.

— Lauren, chodź tu. Widzisz co masz na koszulce?

— Brudna? Czy o co chodzi?

— Napis, na koszulce. Z przodu "No war" i mniejszym druczkiem "accept in bed". — Lauren zrobiła się cała czerwona i przebrała koszulkę, na czerwoną, która z przodu miała logo Metallica.

Obie poszłyśmy do kuchni, przywitać się z dziewczyną Dinah. Na powitanie każda z nas się uścisnęła, a potem Dinah i Lauren wymieniły między sobą spojrzenia, które tylko one rozumiały.

— Ej, ja cię skądś znam! — krzyknęła Normani. Nie, no idealna partia, dla Dinah.

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz