Episode 24

447 23 0
                                    

Lauren POV.

— Sytuacja nie wygląda za ciekawie dziewczyny, wiecie o tym? — spytała Perrie analizując kolejną teczkę z dokumentami na temat stacji, która oczerniła Camilę, oraz publicznie wydała nasze tożsamości.

— Pezz nie damy sobie w kaszę dmuchać. Nie pozwolę, żeby moja kobieta, była oczerniana. Musimy coś z tym zrobić.

— Owszem zrobimy. Z dowodami które macie pod ręką, mamy bardzo duże szanse wygrać tą rozprawę — uśmiechnęła się Jade i spojrzała na swoją żonę.

— Dziewczyny może będziemy się już zbierać, jest bardzo późno. Perrie i Jade, pewnie jutro pracują, nie możemy zawracać im głowy i zarywać nocki. Odwiedzimy je w wolnym terminie może być? — spytała Allyson, która praktycznie usypiała na stole.

— Jasne, zresztą już i tak spisałyśmy umowę — Camila uśmiechnęła się w stronę dziewczyn, które odpowiedziały szczerymi uśmiechami.

— To trzymajcie się dziewczyny, miłej nocy — Jade wstała i przytuliła nas na pożegnanie, co potem powtórzyła Perrie.

Pożegnaliśmy się z dziewczynami i wróciłyśmy do naszego mieszkania. Usiadłam za kierownicę, a obok mnie Allyson.

— Nie boisz się tych nowych treningów? Podobno mają je zaostrzyć — powiedziała najniższa i oparła się głową o szybę.

— Nie ma się czym przejmować, pewnie jak zwykle dodadzą więcej ruchomych celów do wystrzelenia, albo więcej ćwiczeń na siłowni.

— Może dla ciebie siłownia nie jest niczym trudnym, ale jak mi każą podnosić dwa razy tyle co ważę, to nie jest śmiesznie! — oburzyła się starsza i udała obrażoną, co jej dość nie wyszło, bo po kilku sekundach zaczęła się śmiać.

— Allysusie wiem, że twój związek z Jezusem przetrwa wszystko, ale nie sądzisz, że pora sobie kogoś znaleźć? Ty aseksualna dzindzio? — zaśmiałam się i zostało we mnie skierowane, jedno z bardziej niebezpiecznych spojrzeń Ally, to natomiast mówiło: "Nie licz na to, że się jutro obudzisz".

— Lauren dobrze wiesz, że narazie się nikim takim nie interesuje — mówiąc to blondynka lekko się zarumieniła.

— Dobra, dobra. Ty kurwa kłamać nie potrafisz, gadaj już kto to taki? — poruszałam brwiami, a Allyson uderzyła mnie w ramie.

— Po pierwsze, to napewno nie chłopak...

— Boże Święty w niebo wzięty, tego się nie spodziewałam — przerwałam podirytowanej blondynce i zaczęłam się śmiać.

— Zamknij się! To nie śmieszne Lauren! Ona pracuje u nas niedawno, ale jak narazie to tylko papierkowa robota.

— Tak, tak. Pewnie pokazałaś jej już nasz skromny kantorek, co? Dawaj jaka ona jest!?

— Co? Jaki kantorek...? A nie ważne. Ma na imię Dua i jest... wysoka, ładna, mądra, ma ładne brązowe oczy no i jest brunetką — zamilkłam na kilka chwil, powstrzymując śmiech, co ostatecznie mi się nie udało.

— Kurwa, to się nazywa związek na odległość. Ty metr pięćdziesiąt w kapeluszu, a ona pewnie jakiś metr siedemdziesiąt.

— Ej, nie śmiej się. Jak wy wszystkie stałyście w kolejce po wzrost, ja byłam inteligentniejsza i stałam po rozum głupku — uśmiechnęła się Allyson i oparła się całym ciałem o fotel.

— Tak jasne, wmawiaj to sobie Ally — zaparkowałam auto i odwróciłam się w stronę Camili.

— Usnęła?

— Najprawdopodobniej tak, co teraz zrobisz Lauren?

— No jak to co? — zaśmiałam się i odpięłam swój pas.

Podeszłam do drzwi od strony Camili i je otworzyłam. Wyciągnęłam śpiącą brunetkę z auta i zamknęłam drzwi nogą. Allyson zamknęła auto pilotem i razem z nami wsiadła do windy, wcisnęłam palcem czternaste piętro i poczułam, że winda ruszyła. Nagle poczułam jak Camila, zaczyna się niespokojnie ruszać, wtuliłam do siebie mocniej młodszą i wysiadłam z windy. Allyson otworzyła mi drzwi, a naszym oczom ukazało się idealnie wysprzątane mieszkanie, oraz dwie kobiety śpiące w kuchni, tuż obok czterech butelek z winem.

— Te sobie chyba jakiś turniej zrobiły? Tu nigdy tak czysto nie było — powiedziała Allyson i się zaśmiała.

— I tu masz racje Allysusie. Dobranoc — uśmiechnęłam się do niższej i udałam się do mojego, a raczej naszego pokoju.

— Dobranoc Lauren pamiętaj, żeby jutro wcześniej wstać, bo idziemy do pracy!

Położyłam Camilę na łóżko i ściągnęłam z siebie koszulkę, zostając w samym sportowym staniku. Położyłam się obok Kubanki i poczułam jej usta na swojej szyi. Nagle brunetka podniosła się i usiadła na moim brzuchu, a rękę wplotła w moje włosy.

— Chwila... Ty oszustko! Nie spałaś! — krzyknęłam, a Camila zasłoniła mi usta ręką.

— I co mi za to zrobisz? Uderzysz mnie? Czy dasz mi karę? — szepnęła mi do ucha, a moje mięśnie momentalnie się spięły.

— Sprawie, że jutro nie będziesz potrafiła zejść z łóżka Karla.

— Ale tak bez gry wstępnej? — zaśmiała się Cabello.

Przerzuciłam brunetkę pod siebie i wpiłam się w jej usta. Ręką sięgnęłam do jej nóg i rozdzieliłam jej uda. Sprawnym ruchem ściągnęłam jej dresy i włożyłam rękę pod jej bieliznę. Dziewczyna przez mój nagły ruch, cicho jęknęła. Zostawiłam kilka malinek na szyi, oraz brzuchu Cabello i zaczęłam schodzić coraz niżej. Rękami chwyciłam za uda brunetki i je lekko rozszerzyłam. Ściągnęłam brunetce bieliznę i weszłam w nią językiem. Zaczęłam coraz szybciej nim poruszać  w Camili, na co ta wplątała rękę w moje włosy i coraz bardziej mnie do siebie przyciskała. Wspomogłam się palcami, ale nie na długo, ponieważ zaledwie po kilku dalszych ruchach, dziewczyna doszła prosto w moje usta. Odsunęłam się odrobinę, od Kubanki i zaczęłam się jej przyglądać. Na jej twarz wkradł się rumieniec, na czole pojawiło się kilka kropel potu, a jej oczy były przymknięte.

Położyłam się obok niej i ją pocałowałam. Camila schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi i się do mnie wtuliła. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, mogłabym w tym momencie zatracić się na resztę swojego życia. Trzymam w ramionach drobną Kubankę, która wywróciła moje życie do góry nogami już po raz drugi. Prawda jest taka, że gdyby nie ona już dawno by mnie tu nie było. Czemu? Odpowiedź jest prosta i oczywista: Nie miałabym dla kogo żyć. Teraz, kiedy mam ją blisko, wiem co to znaczy życie. Przy niej czuje się szczęśliwa i mam ochotę wykrzyczeć całemu światu, że ją kocham. Tyle, że już to zrobiłam. Ona... Ona jest całym moim światem, moimi marzeniami, pragnieniami i zachciankami. Może teraz jeszcze jest za wcześnie, ale chciałabym, żeby została moją żoną. Nie wyobrażam sobie życia bez tej głupkowatej, drobnej istotki przy moim boku. Już nikomu nie pozwolę, aby mi ją odebrał, będę o nią walczyć. Jeżeli będzie trzeba, bez wahania oddam za nią życie. Wtuliłam do siebie mocnej Camilę i nakryłam nas kocem. Po kilku minutach zapadłam w sen.

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz