Episode 7

936 59 9
                                    

Lauren's POV

Weszłam do więzienia, nie witałam się z nikim oprócz strażnika, który pilnował izolatki w której siedział ten sukinsyn.

— Chce porozmawiać z oskarżonym.

— Pani Jauregui, nie możemy.

— CHCE POROZMAWIAĆ Z OSKARŻONYM. — strażnik przestraszył się mojego tonu i zaprowadził Mendesa do sali przesłuchań.

Usiadłam na krześle naprzeciwko Mendesa i wymierzyłam mu soczystego lewego sierpowego w twarz.

— AŁA, TY SZMATO.

— Zważaj na słowa, pamiętam już wszystko. Mendes pożałujesz tego.

— Twoja panienka ci to powiedziała? Powiedziała ci jak, fajnie było krzyczeć moje imię zamiast twojego?

Ledwo co trzymałam nerwy na wodzy, praca nauczyła mnie, żeby ukrywać uczucia, dlatego cały czas miałam obojętną minę.

— Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zabrałeś mi miłość życia i mnie otrułeś?

— Jergi, chyba nie rozumiesz jednej rzeczy. Od zawsze cię nienawidziłem, od zawsze chciałem zniszczyć wszystko co masz i kochasz. No i proszę, udało mi się to. — powiedział to arogancko się uśmiechając i śmiejąc.

— Camila jest w to zamieszana? Ona też widziała, że mnie otrułeś?

— Heh Jergi, Jergi, Jergi.  Naprawdę myślisz, że ona brałaby w tym udział?Prawda jest taka,  że twoja mała dziwka próbowała mnie zatrzymać. No cóż nie udało jej się to. — znowu zaczął się śmiać, a mi puściły nerwy.

Jednym ruchem wstałam z krzesła i podeszłam do niego podnosząc go za szyje. Z racji, że jakimś cudem był bez kajdanek, próbował się bronić, ale moja furia, była za wielka. Kiedy zobaczyłam, że chłopak przestał się opierać i zaczął być blady puściłam go, a on opadł na podłogę i łapczywie połykał powietrze.

— Nigdy. Nie. Mów. Na. Camilę. Dziwka.

Wyszłam z pomieszczenia i zawołałam strażnika, żeby zajął się Mendesem. Teraz muszę tylko spokojnie i bez nerwów porozmawiać, z Camilą. Z racji, że Dinah miała nocną zmianę, Camila była sama w domu. Wracałam najszybciej jak potrafiłam, ale jak się już zorientowałam i weszłam do mieszkania, Camili nigdzie nie było. Do głowy przyszło mi tylko jedno miejsce. Nasza ulubiona polana.

— Kurwa mać, muszę to wszystko naprawić.

Camila's POV

Lauren mnie nienawidzi, zjebałam wszystko co mogłam. Niewiele myśląc poszłam na nasze ulubione miejsce przed tym jak Lo straciła pamięć.
Byłam strasznie nieodpowiedzialna, ona miała racje, zostawiłam ją tam na śmierć, niby dla jej bezpieczeństwa. Mendes obiecał mi, że jak zostawię Jauregui i z nim ucieknę, już nigdy nie zrobi dziewczynie krzywdy. Nagle okazuje się, że największą krzywdę  jaką kiedykolwiek, ktoś zrobił Lauren wyrządziłam ja.

Teraz ona mi nie wybaczy, nic mi bez niej nie zostaje. Wyraźnie dały mi znak, że nie chce mnie znać, teraz zostaje mi tylko czekać. Heh, tylko na co? Myśleć, że Lauren po mnie przyjdzie? Przeprosi? Myśleć, że będzie HappyEnd? Niestety nie, to nie jedna z wielu bajek Disney'a. W mojej historii nie ma szczęśliwego zakończenia.

Nagle usłyszałam krzyki z oddali, coś kazało mi się odwrócić i iść w ich stronę, nagle zobaczyłam Lauren. Szła spokojnie w swojej skórzanej kurtce i czarnych podartych jeansach. Jej zielone oczy pięknie się świeciły przez księżyc, który oświetlał ją i całą polanę.

— Camila? — Lauren i mnie dzieliło jakieś sto metrów od siebie.

— Lauren? — wytarłam swoje oczy, i ruszyłam do biegu.

Wskoczyłam na dziewczynę i owinęłam nogami jej uda. Dziewczyna wtuliła się do mojej szyji, natomiast ja rozpłakałam się w ramie czarnowłosej po czym zeszłam z jej ud.

— Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Lauren nie zostawiaj mnie, proszę. Bez ciebie jestem nikim, od zawsze cię kochałam, a kiedy zobaczyłam cię, wtedy w domu Shawna, mierzyłam do ciebie z broni. Wiedziałam, że muszę cię odzyskać. Kocham Cię Jauregui.

— Camila, musimy porozmawiać, muszę dowiedzieć się wszystkiego od początku. — dziewczyna do mnie podeszła i przyłożyła swoje czoło do mojego. — A tak poza tym, też cię kocham i teraz kiedy wszystko pamiętam... ja, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz