Episode 39

313 28 4
                                    

Camila POV.

Razem z Ally siedziałyśmy w mieszkaniu. Pomimo ewakuacji postanowiłyśmy zostać, słyszałam całą rozmowę Mendesa i Lauren... W pewnym momencie zorientowałam się, że w tylniej kieszeni został mi pistolet Lauren... Pokazałam go Ally na co ta obserwowała moje ruchy w skupieniu, po czym pobiegła do swojego pokoju i wyciągła niewielkich rozmiarów SMG.

— Gdzie ty to kurwa chowałaś przez cały ten czas? — spytałam na co Allyson jedynie wzruszyła ramionami.

— Każda z nas musi mieć coś na samoobronę, obstawiam że Dinah ma kij basketboolowy w szafie. A teraz się ucisz Camila — odpowiedziała i cicho otworzyła okno, po czym lekko się wychyliła.

Lauren nas zauważyła, kiwnęła Allyson głową i wykonała jakiś dziwny ruch rękami, który chyba znaczył żebyśmy się na chwile odwróciły z powodu wybuchu granatu ogłuszającego. Zatkałam uszy i zamknęłam oczy, po kilku sekundach usłyszałam strzały z niedaleka i otworzyłam oczy, modląc się w duchu, żeby to nie była żadna z nas. Allyson udało się zestrzelić dwóch mężczyzn stojących blisko Mendesa, każdy z nich dostał w głowę... Widać, kto ma najlepszego cela z nas. Nie wiedząc co mam dokładnie robić, zaczęłam panikować i wyrzucałam wszystko po kolei z okna, zaczynajac od kubków, kończąc nawet na telewizorze... Lauren mnie za niego zabije. Mój szalony plan pomógł dziewczynom, które z każdą dekoncentracją wroga przesuwały się bliżej. Nadszedł moment kiedy Mendes miał ze sobą zaledwie ośmiu bądź dziesięciu ludzi. Lucy Vives chcąc najprawdopodobniej zaskoczyć przeciwników, zaczęła napierać bez zgody lub chociaż poinformowania Lauren, która była tak samo zszokowana jak my. Udało jej się, zestrzeliła jednego, drugiego, aż w końcu na trzecim... Padła na ziemię łapczywie łapiąc powietrze. Mendes chwycił ją za włosy i podniósł do góry, w momencie gdy Vives straciła przytomność. Allyson która najprawdopodobniej była najbardziej poruszona, oparła się o ścianę i zaczęła mimowolnie szlochać.

— Jak zawsze idiotka musiała się pochwalić tym że jest najszybsza... Co ona w ogóle myślała? Ja pierdole, Lucy czy ty straciłaś rozum? — zaczęła sama do siebie szeptać.

Chcąc jej pomóc uderzyłam ją z tak zwanego liścia w jej policzek.

— Ally ogarnij się! Zrób coś, a nie tak tu siedzisz! — krzyknęłam i podeszłam do okna, po czym strzeliłam kilka razy z pistoletu Lauren. Żaden mój pocisk nie trafił... Kurwa mać.

Brooke widząc moje chęci, wymieniła magazynek, po czym dokończyła moje dzieło, zastrzeliła najwyższego mężczyznę z oddziału Mendesa. Shawn został jedynie z czwórką ludzi, po jego minie było widać że jest zdesperowany... Gdy w końcu zorientowali się skąd pochodzą nasze strzały, całą uwagę przesłali na okno. Przez te kilka lat wystarczająco poznałam Mendesa... Zazwyczaj podejmuje takie decyzje, gdy już sobie nie radzi, widać po nim że działa w stresie... Nigdy tego nie umiał. Nagle pozostała czwórka złapała ludzi Mendesa i każda z dziewczyn trzymała pistolety na ich skroni. Po minie Mendesa widać było że jest zaskoczony zaistniałą sytuacją... Wykorzystując moment, natychmiastowo rzuciłam się do wyjścia zostawiając Allyson samą. Gdy zbiegłam na dół, spojrzałam na całą tą sytuację... Sparaliżował mnie strach, nie mogłam się ruszyć. Na moje nieszczęście Mendes to zauważył i wymierzył do mnie z broni.

— Ani drgnij, albo odjebie ją tak jak tu stoi — powiedział już nadzwyczaj spokojnym głosem.

— Nie zrobisz tego... Ona jest ci potrzebna. Dlatego tu przyjechałeś.

Lauren chcąc mnie bronić skręciła kark tamtemu mężczyźnie i rzuciła się na Mendesa. Reszta dziewczyn unieszkodliwiła przeciwników i zamiast w jakikolwiek sposób pomóc Lauren schowały się za ścianami... Dopiero chwile potem zorientowałam się, że dotarły posiłki. Ale nie nasze... Shawn zwołał większą ilość swoich ludzi.

Pomiędzy brunetką i brunetem wywiązała się walka, z początku wygrywał ciemnooki uderzając Lauren w twarz, lecz role się odwróciły gdy Jauregui zmieniła ich pozycje, teraz to ona stała i biła Mendesa po twarzy. Niespodziewanie usłyszałam strzał, myślałam że to Ally zastrzeliła Mendesa, ale się myliłam... Nagle ktoś wciągnął mnie z powrotem do budynku, okazał się to jeden z ludzi Shawna, próbowałam się szarpać, ale nic nie pomogło... Nagle uścisk mężczyzny puścił, a on sam upadł na ziemie...

— Nie żartowałam z tym kijem — odpowiedziała Ally, po czym schowała się za przeciwną ścianą i przeładowała swoją broń.

— Ally! Idź do Lauren! Ona cię tam potrzebuje ja sobie dam radę! Mam jej pistolet! — krzyknęłam na co blondynka kiwnęła głową i wyszła, zostawiając mnie samą.

Gdy ktoś dotknął mojego przedramienia automatycznie wymierzyłam w niego bronią. Dinah stała jak wryta i przyłożyła sobie palec do ust, abym była cicho. Wykonując jej polecenie, potulnie schowałam się za biurkiem recepcjonistki. Sama blondynka momentalnie wybiegła z budynku, strzelając przed siebie. Nagle usłyszałam helikopter i zsuwajacych się na linach antyterrorystów. Czas najwyższy żeby przybyli, nie zrozumiem dlaczego to trwało tak długo... Jeden z mężczyzn Shawna zaszedł mnie od tylu i polozyl dłoń na mojej szyi, dusząc mnie.

— I co maleńka? Już cię nie ma kto obronić? — spytał na co w moich oczach pojawiły się łzy.

Czemu cały czas zapominam o tym pistolecie? Szybko strzeliłam w przyrodzenie mężczyzny, sprawiając że ten zaczął krzyczeć w niebogłosy. Zaraz za nim zjawili się inni, wiedząc że nie mam z nimi choć cienia szans, postanowiłam uciekać. Wybiegłam z budynku i skierowałam się w stronę Dinah, która praktycznie cały czas była za osłoną. Nagle się potknęłam i wylądowałam twarzą na betonie... Nade mną stanął nie kto inny jak Shawn Mendes, uśmiechnął się, po czym przeładował broń.

Dinah skupiała wzrok kompletnie na czymś innym, najprawdopodobniej przyjmując nowe rozkazy od Lauren, lub innego przełożonego. Gdy Mendes miał strzelać zjawiła się Lauren, przepchnęła go barkiem i wylądowała kilka metrów dalej, leżąc na brunecie. Zauważyłam krew... Nie była Mendy. To musiało znaczyć... Nie wierze w to, Lauren nie mogła zostać trafiona! Szybko rzuciłam się na Shawna, który dalej siłował się z ledwo żywą Jauregui i odciągnęłam go kilka metrów dalej.

— Ale ty jesteś upierdliwa... Mogłem to zrobić już wieki temu — krzyknął po czym nagle opadł na ziemie.  

Gdy zorientowałam co się dzieje, Lauren przebiła Mendesowi brzuch, prawie na wylot swoim nożem. Niestety sama kilka sekund później wyładowała na ziemii...

— To nie może się tak skończyć. Nie może! — krzyknęłam skupiając na sobie uwagę Allyson, która próbowała zainterweniować, ale niestety nie mogła poprzez ludzi Mendesa blokujących drogę.

Zanim się zorientowałam ktoś zatkał mi usta i nos, po czym wciągnął na pakę jakiegoś auta, razem z nieprzytomnym Mendesem.

Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz