Lauren's POV
— No to są kurwa jakieś żarty! Przecież to oni zaczęli, a jak prosiliśmy, żeby ta pizda nie zadawała takich pytań, to jeszcze bardziej ją nakręcałyśmy! — wkurzyłam się i wstałam z kanapy, prawie wywracając stolik kawowy.
— Lauren, spokojnie. To ich wina, nie nasza tak? Kotku, przecież mięli zadawać pytania tylko i wyłącznie co do pracy i tak dalej. — Camila wstała i złapała mnie za rękę.
— Zawsze, możemy ich pozwać co nie? A, chuj nie chciałoby mi się po sądach łazić.
— Dinah, a co tobie się chcę? Najchętniej leżałabyś i żarła pizzę od rana do wieczora.
— Ojjjj siostro jak ty mnie dobrze znasz. A tak właściwie to chce ktoś pizzę? — blondynka wzięła swój telefon i zadzwoniła do swojej ulubionej pizzerii.
— Camila weź zostań z Dinah, ja muszę ochłonąć. Idę pobiegać, do później. I nie podpalcie domu, kiedy mnie nie będzie.
Camila's POV
Lauren wyszła, a ja zostałam z Dinah, która prowadziła ze mną zażartą debatę na temat pizzy hawajskiej.
— To jest jedna z najlepszych pizz, mówię ci Camila. Hawajska jest życiem.
— Lubię hawajską, ale nie nazwałabym jej swoją ulubioną pizzą.
— Nie znasz się na jedzeniu ty... ty hejterze!
— Nie unoś się DJ, w ramach przeprosin, możesz zjeść całą pizzę, bo nie jestem głodna.
— Grzechy przebaczone, a teraz zapuść jakąś nutę, bo zaczynam się nudzić.
— Sama to zrób, rusz zad Hansen.— Dinah włączyła na swoim telefonie piosenkę Seleny Gomez i zaczęła śpiewać.
— I, I love you like a love song baby. DAWAJ CABELLO ŚPIEWAMY RAZEM. — Dinah złapała mnie za ręce i razem zaczęłyśmy tańczyć jakieś dziwaczne hinduskie tańce, na przywołanie deszczu, czy coś w tym stylu.
Nagle zadzwonił dzwonek, do drzwi. Dinah poszła otworzyć, a ja ściszyłam muzykę. Przestraszyłam się, bo usłyszałam huk i zobaczyłam leżącą na ziemi Dinah, na której siedział jakiś łysy frajer.
— TY KURWA NIE JESTEŚ DOSTAWCĄ PIZZY CHUJU. — krzyknęła Dinah i zaczęła się wiercić.
— Pozdrowienia od Mendesa. — powiedział mężczyzna i zaczął coraz bardziej przyciskać Dinah do podłogi tak, że ta prawie nie mogła się ruszyć.
Podbiegłam do faceta i bezmyślnąc wskoczyłam na jego plecy. Łysy się podniósł, a Dinah wykorzystała okazję i wstała z podłogi. Na nasze nieszczęście, mężczyzna zrzucił mnie ze swoich pleców w stronę Dinah, która starała się mnie złapać, wywróciła się, a ja razem z nią. Kiedy obie leżałyśmy na podłodze, zauważyłyśmy, że nasz przeciwnik mierzy pistoletem w naszą stronę.
— Ostatnie słowa? — spytał przeładowując broń.
— Wypierdalaj od mojej kobiety i przyjaciółki. — powiedziała Lauren i uderzyła mężczyznę z pięści, przez co ten się przewrócił na podłogę.
Lauren usiadła na brzuchu mężczyzny i uderzyła go pięścią w nos, z którego zaczęła lać się krew. Niespodziewanie mężczyzna zmienił swoje położenie i teraz to Lauren dostała. Dinah pobiegła do kuchni i wyciągnęła z szafki łyżkę, którą rzuciła w ten głupi łysy łeb. Zabójcza łyżka oszołomiła mężczyznę, co oczywiście wykorzystała Lauren i kopnęła go tam, gdzie żaden mężczyzna nie chciałby dostać.
Pobiegłam do kuchni i wzięłam patelnię, Lolo widząc moje zamiary specjalnie odwróciła napastnika, żeby znalazł się nad nią. Użyłam całej siły i uderzyłam w tył głowy. Facet stracił przytomność, a Lauren wstała z podłogi i do mnie podbiegła.
— Camz wszystko ok? Nic ci nie jest? Zrobił ci coś? — dziewczyna złapała mnie za biodra i popatrzyła w oczy z troską i zarazem strachem, pierwszy raz zauważyłam, że Lauren się czegoś przestraszyła. A raczej, bała się o mnie.
— Wszystko dobrze, Dinah mnie obroniła. — powiedziałam uśmiechając się do blondynki, która zapinała kajdanki na nadgarstkach bandziora.
— Dziękuje, Dinah. Kupię ci za to McDonalda.
— OOOO LAMPO KOCHANA JESTEŚ.
— Lauren, masz przeciętą wargę i brew. Leci ci krew, chodź zaopatrzymy ci to. — powiedziałam ciągnąc Lauren za rękę, do łazienki.
Brązowowłosa usiadła na wannie, a ja wyciągnęłam z szafki apteczkę i zaczęłam odkażać ranę starszej.
— Zrób dziubek, trzeba ci to jakoś odkazić. — przyłożyłam wacik namoczony wodą utlenioną, do wargi dziewczyna, przez co dziewczyna cicho syknęła.
— A dostanę buzi? — zielonooka zaczęła się szczerzyć, przez co zachichotałam.
— Jesteś moim superbohaterem, panno Jauregui. — pocałowałam dziewczynę w policzek.
— Pfff, czy ty myślisz, że zwykły cmok w dodatku, w policzek wystarczy? — powiedziała Lauren, udając obrażoną.
Złapałam za sznurki od bluzy dziewczyny i namiętnie ją pocałowałam. Lauren złapała mnie za tyłek i podniosła tak, że usiadłam na jej kolanach.
— No, no kicia pokazuje pazurki. — powiedziała prześmiewczo Lauren i zrobiła mi malinkę na szyji.
— Mogę pokazać ci jeszcze więcej... Jeżeli zasłużysz Jauregui. — wstałam z kolan Lauren i wyszłam z łazienki zostawiając ją w osłupieniu.
— Teraz to napewno gość od pizzy. — powiedziała Dinah i podeszła do drzwi, przy których stali gliniarze.
— No, nie. No, po prostu kurwa, no nie.
— Witam pani Hansen. Przyszliśmy po tego... Pana. — powiedział policjant i pokazał na łysego, który siedział nieprzytomny przy ścianie.
— Oooo to jak najbardziej, możecie go już wziąć. Od samego patrzenia na niego robi mi się niedobrze.
Policjanci zebrali mężczyznę, a Dinah zamknęła drzwi i krzyknęła na cały dom.
— CO DO CHUJA Z MOJĄ PIZZĄ?! GDZIE TEN FRAJER, JA TU GŁODUJE!
— Wielka dupo gruba nie drzyj się. Głowa mnie zaczyna od twoich krzyków boleć.
— Taaaa, pewnie inne krzyki byś chciała usłyszeć. — powiedziałam na ucho do Lauren, a ta się trochę zarumieniła.
— Ekhem, a więc gdzie pizza?
— Właśnie się kurwa zastanawiam geniuszu Jauregui.
— Bez agresji Hansen. Spokojnie, wdech, wydech.
Nagle ktoś zapukał do drzwi, Dinah otworzyła i wydarła się na biednego dostawce, który uciekł nie biorąc pieniędzy.
— Woho, pizza za darmoszkę. SMACZNEGO LOSZKI. — powiedziała Dinah, łapiąc za kawałek pizzy hawajskiej.
— Ja pójdę wziąć prysznic. — puściłam oczko do Lauren, prowokując ją i poszłam do łazienki.
CZYTASZ
Please, Arrest Me, Baby. [Camren FF]
FanficCamila Cabello narzeczona dilera narkotykowego i szefa gangu Shawna Mendesa, na którego został nasłany oddział antyterrorystów w, którym była pewna zielonooka piękność. Jak potoczą się losy narzeczonej najniebezpieczniejszego człowieka w Miami i kap...