12. Kici, kici pokaż się!

317 18 1
                                    

Kręciłam się już po korytarzu po raz trzeci, po tym jak złożyłyśmy swoje raporty wcześniej ustalonym miejscu. Miałam ogromną nadzieję, że kotkę uda nas bez problemu znaleźć i schwytać. Moja nadzieja okazał się być zgubną, gdyż zamiast kota znajdowałam robale, jakieś małe stworki lub uczniów chowających się po kątach. Rozalia za drugim razem miała dosyć proponując, aby Mary wypowiedziała zaklęcie ,,Accio'', które sprowadzi jej kota. Chociaż po głębszej analizie musiała przyznać zrezygnowana, że to nie będzie dobry pomysł, gdyż kotka może znajdować się wszędzie. Mary jednoznacznie oznajmiła, że zaklęcie nie powinno stosować się w budynku i wypowiedzenie zaklęcia na kotce, jeszcze bardziej ją wystraszy. Może, także wyrządzić jej krzywkę. Rozumiałam obawy brunetki, dlatego pospiesznie udałyśmy się ponownie na poszukiwania tym razem w innych odmętach Hogwartu.

- Kici, kici – zawołałam. – Gdzie jesteś? Kici, kici. Nie chowaj się! Wiem, że gdzieś tam jesteś – szłam schylona powoli wyłaniając się za rogu korytarza. – Kici, kici Mary obiecała, że dostaniesz dużą miskę jedzenia – odwróciłam wzrok od uczniów śledzących moje poczynania, których tworze przepełniały różne emocje zdziwienie, rozbawienie czy niepokój. W tej chwili nie chciałam wiedzieć, co sobie o mnie pomyśleli. – Kici, kici koteczku – powiedziałam przechodząc obok dużych drewnach drzwi.

- Koteczku? – podskoczyłam, gdy za moimi plecami usłyszałam rozbawiony głos Georga.

- Zgubiłaś koteczka? – spytał, także rozbawiony Fred.

- Proszę bardzo śmiejcie się – westchnęłam, odwracając się do nich i prostując, aby móc spojrzeć im w twarze. – Dla waszej wiadomości to pomagam koleżance w poszukiwaniu kotki.

- Co za ulga – powiedział Fred łapiąc się za serce. – Myśleliśmy, że do reszty zwariowałaś. Kręcisz się po korytarz od dobrej godziny kucając, zaglądając w wszystkie dziury, a co najzabawniejsze nie raz idąc po czworakach.

- Nie wspominając, że co chwilę mówisz sama do siebie. Będąc z tobą szczerymi bardzo nas to zaniepokoiło – dodał George powstrzymując wybuch śmiechu.

- A więc to tak! – podnosiłam ton głosu łypiąc na nich spode łba. – Postanowiliście zamiast MI pomóc i dowiedzieć się, dlaczego krzątam się po korytarzach, jak niezrównoważona. Zrobiliście sobie z mojej osoby przedstawienie. – starłam się nie krzyczeć. - Może przynieść wam jeszcze jakąś przekąskę i picie?

- Poprosimy – opowiedział Fred, dostając ode mnie w ramię. – No już spokojnie. Tylko się z tobą droczymy.

- Pomożemy Ci szukać – dodał George widząc, jak mój wzrok zatrzymał się na jego twarzy.

- Tak, tak tylko... - zatrzymał się patrząc na moją groźną minę - ...jak obiecasz, że będziesz nam winna przysługę. Mnie i Georgowi osobno.

- Może jeszcze złożyć wam Wieczystą Przysięgę – prychnęłam krzyżując ręce na piersi.

- Mam złe wspomnienia z tą przysięgą – otrząsnął się Fred, a George się uśmiechnął.

- Więc, jak będzie? – spytał młodszy z bliźniaków.

- Jeżeli te przysługi nie będą wykraczać ponad moje możliwości to... zgadzam się – powadziłam spuszczając swoje ręce w dół. – Ruszajmy, ponownie. Nie mamy za dużo czasu.

Razem z bliźniakami przeszukiwaliśmy korytarze na drugim piętrze, zaglądać w każdy najmniejszy kąt. Czułam się o wiele raźniej, że tym razem nie tylko ja wyglądam na dziwoląga, który nawołuje niewidzianą rzecz. Chociaż uczniowie Hogwartu powinni być przyzwyczajeni do nienormalnych sytuacji.

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz