Rozdział 38

248 15 3
                                    

Randka?

Po zajęciach spotkałam się z Fredem i George' m Wielkiej Sali, podczas kolacji. Usiadłam między nimi i bez słowa zaczęłam nakładać sobie babeczki jajeczno - warzywne.

- Jak minął ci dzień? - zapytał George.

- Nie był najgorszy - odparłam zerkając na niego. - Może trochę się nie wyspałam, ale nie narzekam.

- To dlatego wyglądaliście jak upiory - rzucił Fred. - Bladzi, podkrążone oczy, nie powiem, że się nie wystraszyłem, jak zobaczyłem was w Sowiarni.

- Lepiej opowiadajcie o co chodziło z tym listem - rzekłam i ugryzłam tosta. - Czekam.

Rzucili sobie krótkie spojrzenia.

- Ludo Bagman - szepnął Fred do mojego ucha. - Znasz przecież całą historię.

- Tak znam - odparłam. - Ale o co chodzi z tym szantażem?

- Wspomnieliśmy wcześniej, że dowiedzieliśmy się kilku rzeczy, które mogą go obciążyć - rzekł George patrząc na mnie. - Zakłady, długi i oszustwa. Próbowaliśmy już chyba wszystkiego, aby się z nim skontaktować.

- Szantaż był naszym ostatnim planem - dodał Fred. - Chcieliśmy pokojowo z nim to załatwić, ale jak widać się nie da.

- Nie boicie się konsekwencji? - spytałam śledząc ich miny.

Unieśli brwi i lekko się uśmiechnęli.  

- Niczego się nie boimy - odparł natychmiast Fred. - Może lekko naginamy prawo, ale...

- Chcemy odzyskać nasze pieniądze - dokończył George. - Twój wkład pomógł nam opłacić składniki, ale to nadal nie wystarczająca kwota, aby ruszyć z naszym biznesem.

- Mogę wam jeszcze w czymś pomóc? - zapytałam.

- Już ci mówiliśmy - odparł Fred. - Wystarczy, że będziesz naszą pomysłodawczynią i konsumentką od działu dla dziewczyn.

- Gdy tylko odzyskamy nasze pieniądze zaczniemy rozkręcać biznes - wyjaśnił George. - Chcemy na początek spróbować sprzedaży na dostawę.

- Brzmi jak porządny początek wielkiego planu - rzekłam szeroko się uśmiechając. - Tylko przez dzisiejszy poranek jesteście uważani za osoby łamiące prawo, niczym kryminaliści.

- To żadna nowość - zaśmiał się Fred i wypił łyk soku pomarańczowego. - Raczej nie będą dociekać prawdy.

- Tak myślisz?

- Macie inne sprawy na głowie - odparł.

- Zwłaszcza, że niedługo Harry zmierzy się z trzecim i ostatnim zdaniem Turnieju Trójmagicznego - dodał George. - Wiecie już na czym będzie ono polegało?

- Tak - odpowiedziałam. - Na stadionie do quidditcha jest labirynt z żywopłotu. Ich zadaniem będzie odnalezienie pucharu, omijając czekające na nich przeszkody, które napotkają na swojej drodze. Podobno mają to być jakieś magiczne stworzenia wyhodowane przed Hagrida. To wszystko, co powiedział nam Harry.

- Będziemy oglądać żywopłot - mruknął Fred. - Spokojnie, na czas czekania przygotuję karty do eksplodującego durnia.

- Na pewno będzie ciekawie - pocieszał go George. - Emocje podczas wyczekiwania osoby, która jako pierwsza zdobędzie puchar.

- Popieram zdanie Freda - wtrąciłam i zrobiłam gryz tosta.

George zatrzymał wzrok na moich ustach i przybrał dziwaczny uśmieszek, a ja zmarszczyłam czoło.

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz