Rozdział 40

260 13 5
                                    

Bójka to nierozwiązanie

Zerwałam się samego ranka na zajęcia. Minął tydzień od feralnej randki. Przez ten czas pozbierałam swoje uczucia i zaczęłam patrzeć na to z innej strony. Nadal czułam ból po szarganym sercu, ale musiałam jak najszybciej się pozbierać. George nie próbował ze mną porozmawiać po raz drugi, a dzięki temu mogłam skupić się na sobie i pomocy Harry' emu w przygotowaniu do trzeciego zadania.

Unikanie patrzenia na George' a i unikanie go na każdym kroku, było moim codziennym zajęciem. Oprócz bólu złamanego serca, czułam cierpienie po stracie najlepszego przyjaciela.

- Nie mogę patrzeć na ciebie - zaczęła Rozalia, gdy maszerowałyśmy na zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami. - Bez urazy, ale wyglądasz okropnie.

- Dzięki - mruknęłam. - Miło to usłyszeć z ust przyjaciółki.

- Musisz coś ze sobą zrobić, jeśli chcesz mogę sobie z nim porozmawiać - zaproponowała.

- Dam sobie radę - odparłam. - Z tym muszę zmierzyć się w pojedynkę.

- Tylko ja nic nie rozumiem - zawołała pobudzona. - Jak on mógł wybrać jakąś randomową laskę.

- Czego tutaj nie rozumieć? - spytałam i posłałam jej blady uśmiech. - Ona jest ładna i...

- Ty jesteś ładniejsza - wtrąciła i pstryknęła mnie w głowę. - Może tego nie zauważyłaś, ale dużo chłopców się za tobą ogląda.

- Wcześniej uwierzę w wizję Trelawney niż twoje słowa - powiedziałam. - Jesteśmy na miejscu, oby tym razem Hagrid zaprezentował nam równie ciekawe stworzonka, jak Niuchacze.

Zajęcia minęły nam zaskakująco szybko. Hagrid pokazał nam Ogniste kraby, które wyglądały niczym żółwie, lecz miały grubszą skorupę i błotnisty kolor. Jego zamiłowanie do Sklątek tylnowybuchowym minęło, co bardzo ucieszyło większość uczniów. Od artykułu Rity Skeeter, stał się ostrożniejszy w tym co robi.

Rozalia wróciła do swojego pokoju, natomiast ja postanowiłam udać się na spacer po korytarzach zamku. Mijałam duchy i uczniów, aż natrafiłam na grupkę dziewczyn z Ravenclaw, większość z nich znałam z dodatkowych zajęć chóru lub lekcji. Dostrzegłam także Cho Chang, zmierzającą w moim kierunku z szerokim uśmiechem.

- Witaj, nie miałam dotąd okazji się ciebie spytać, jak się czujesz?

- Chodzi o wydarzenie sprzed kilku miesięcy? - dopytałam, o ona potwierdziłam kiwnięciem głowy. - Nic mi się wtedy poważnego nie stało, byłam tylko lekko osłabiona. 

- Całe szczęscie - odparła.- Nie wyglądało to najlepiej, byłaś wtedy niczym w transie.

Westchnęłam, ona wcale się nie myliła.

- Nie będę ci zabierać więcej czasu - dodała.

Pomachała mi i podeszła do swoich koleżanek. Musiałam przyznać, że była całkiem sympatyczną osobą. 

Skierowałam się korytarzem prowadzącym na trzecie piętro. Planując rozkład przedmiotów do nauki, gdyż zbliżały się końcowe egzaminy. Niespodziewanie dostrzegłam Freda idącego wprost w moim kierunku. Złączyłam z nim spojrzenie i szybko odwróciłam się do niego plecami, przyspieszając kroku.

- A ty gdzie się wybierasz? - zawołał za mną, łapiąc w pasie i podnosząc. - Mamy sobie do porozmawiania.

- Puść mnie, Fred! - rzuciłam, próbując się wyrwać. - Co ty wyprawiasz?

- Zmuszam do rozmowy - odparł. - Nie pozwolę, abyś ponownie nas unikała.

Wrzucił mnie do pustej sali i zamknął drzwi. Odwrócił się do mnie z niewinnym uśmiechem.

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz