Rozdział 36

246 16 1
                                    

Tak blisko, ale tak daleko

Siedziałam wraz z Fredem, George' m i Lee na dziedzińcu, łapiąc ciepłe promienie wiosennego słońca.

Ostatnie dni poświęciłam na uporządkowaniu myśli zawiązanych z wizją i stwierdziłam, że posłucham rady babci. Wakacje poproszę ją, aby udzieliła mi lekcji jasnowidzenia, lecz miałam przypuszczenie, że może się nie zgodzić. Niedawną sytuację z Nikolasem, postanowiłam zlekceważyć. Nie chcę tracić z nim kontaktu, przez głupkowatą sytuację. Doskonale go rozumiem, bo każdy może się zapomnieć, szczególne że niedawno byliśmy w związku.

- Gotowi? - rzucił Lee do bliźniaków.

- Gotowi na co? - zapytałam zerkając na nich ze zdziwieniem.

- Idziemy na spacer z... - zaczął Lee, lecz Fred uderzył go w ramię. - Za co?

- To było podejrzane - stwierdziłam śledząc każdego wzrokiem. - Rozumiem jeśli chcecie pobyć tylko w męskim gronie.

- Ale o czym ty gadasz - rzekł Lee i cicho się zaśmiał. - Zaprosiliśmy dziewczyny z Beauxbatons na spacer, a są nimi koleżanki Vivian.

- Koleżanki Vivian? - powtórzyłam będąc w szoku, a wzrok powędrował na George, który siedział zmieszany pomiędzy mną a Fredem. - Mówisz serio?

- Jak najbardziej - odparł uśmiechnięty Lee. - Zaraz powinny tutaj przyjść.

- Dlaczego o niczym nie wiedziałam? - zadałam pytanie, czując napływ złości.

- Chyba nie jesteś zazdrosna? - zapytał Lee. - Nadal będziemy twoimi przyjaciółmi.

- Lee, pogrążasz nas - szepnął Fred. - Ani słowa więcej.

George chwycił moją dłoń i zmusił, abym ponownie usiadłam na ławce. Złączyłam z nim spojrzenie.

- To tylko spacer, nie musisz się niczego obawiać - szepnął mi do ucha.

- Ale ja wcale się niczego nie obawiam - odszepnęłam. - Możesz spacerować z kim chcesz.

George zmarszczył czoło, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Czy ty jesteś zazdrosna? - zapytał cicho.

- Nie jestem - odparłam i spuściłam wzrok, aby nie zauważał, że skłamałam.

- Bonjour Chérie (Witaj kochanie) - kobiecy głos zabrzmiał tuż przed nami, gdy podniosłam głowę ujrzałam smukłą, wysoką blondynkę o zielonych oczach.

- Vivian salut! - odarł wesoło Lee. - Przedstawisz nam koleżanki.

- Z miłą chęcią - odparła z wyraźnym akcentem. - Lina - wskazała na również wysoką i smukłą szatynkę o szarych oczach. - Jade - pokazała na blondynkę o zielonych oczach.

Chłopacy przywitali się z dziewczynami, co także uczyniłam obserwując uważnie każdą z nich. Jedno musiałam przyznać były przepiękne. W porównaniu do nich byłam brzydkim kaczątkiem. Zrozumiałam dlaczego prawie wszyscy chłopcy w Hogwarcie byli zachwyceni dziewczętami z Beauxbatons.

- Miło mi ciebie poznać - rzuciła Vivian posyłajać ku mnie radosny uśmiech, który odwzajemniłam.

Jade nie spuszczała wzroku z George, wywołując u mnie delikatny napływ irytacji, jednak starałam się opanować. Lina szeptała coś Fredowi na ucho, wywołując u niego szeroki uśmiech. Lee dyskutowała z Vivian trzymając się za ręce. W jednej sekundzie poczułam się, jak piąte koło u wozu, dlatego zebrałam torbę i zarzuciłam na ramię.

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz