1. Początek

711 30 0
                                    

Po pierwszej wygranej Harry'ego moje obawy nieco się zmniejszyły, mimo że przed nim pozostawały jeszcze dwie próby, które zapewne nie będą łatwe. Jego pomysł na pokonanie smoka był naprawdę imponujący; nikt się nie spodziewał, że użyje miotły. Szczególnie pomocny okazał się Ron, który poinformował Harry'ego, na czym dokładnie polegało zadanie. To był gest pojednawczy ze strony Rona, bo chłopcy od jakiegoś czasu byli skłóceni.

Nasza czwórka znów trzymała się razem, dyskutując prawie codziennie, jak rozszyfrować złote jajo, które po otwarciu wydawało okropny krzyk. Był to podpowiedź do następnego zadania, więc czas na rozwiązanie zagadki był coraz krótszy.

Niedługo rozpocznie się kolejna lekcja obrony przed czarną magią z profesorem Moody'm. Osobiście uważam, że jest on bardziej przerażający niż profesor Snape, bo jego zachowanie było nieobliczalne. Takie zdanie wyrobiłam sobie po naszej pierwszej lekcji, podczas której prezentował zaklęcia niewybaczalne. Do dzisiaj pamiętam widok wijących się z bólu owadów oraz przerażoną minę Nevilla. Mam tylko nadzieję, że dzisiejsze zajęcia miną mi szybko.

Weszłam do ciemnej klasy, spoglądając po uczniach, którzy większość już siedzieli w ławkach. Wszyscy byli pochłonięci rozmowami, nie zwracając uwagi na to, co działo się wokół nich.

- Cześć, nie widzę chłopaków – powiedziałam, siadając obok Hermiony i posyłając jej przyjazny uśmiech.

- O, cześć – dziewczyna spojrzała na mnie, jakbym wyrwała ją z zamyślenia. – Trochę się spóźnią, powinni dotrzeć w ostatniej chwili. Podobno mieli jakąś pilną sprawę do załatwienia.

- Całe szczęście, że się pogodzili, bo nie wyobrażam sobie ich osobno – stwierdziłam, na co Hermiona pokiwała głową, przyznając mi rację.

- Po lekcjach idziemy do biblioteki – dodała po chwili. – Musimy znaleźć rozwiązanie, aby dowiedzieć się, co oznaczają te wrzaski dochodzące z jajka. Pójdziesz z nami?

- Jasne, że pójdę – odpowiedziałam, a potem ponownie rozejrzałam się po klasie, w której zapanowała cisza spowodowana pojawieniem się profesora Moody'ego wraz z Harrym i Ronem.

Moody chwiejnym krokiem przeszedł przez klasę, stając na środku sali i rozejrzał się swoim świdrującym okiem na każdego z obecnych uczniów. Przełknęłam cicho ślinę, czując, jak jego oko przesuwa się na mnie, a potem na Hermionę. Chłopcy usiedli na swoje miejsca, starając się nie hałasować, a profesor Moody rozpoczął lekcję.

Po zajęciach z profesorem Flitwickiem, podczas których dowiedziałam się wielu przydatnych rzeczy i zaklęć, udałam się na obiad do Wielkiej Sali, gdzie czekali już na mnie moi przyjaciele.

- Jesteś, czekaliśmy na ciebie – powiedział Harry, wskazując ręką miejsce obok siebie.

- Przepraszam za opóźnienie, musiałam jeszcze dokończyć zadanie do Flitwicka – zaczęłam się tłumaczyć. – Coś mi w nim nie pasowało. Brakowało kilku istotnych informacji.

- Zaczynasz gadać jak Hermiona – stwierdził Ron, zerkając na mnie znad sterty kanapek.

Jego słowa wywołały oburzenie dziewczyny, która uderzyła go w ramię, przybierając groźną minę.

- Dla mnie to komplement – powiedziałam, chcąc ocieplić atmosferę.

Stwierdzałam tylko prawdę. Hermiona była naprawdę mądra i pomysłowa. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, co mnie bardzo ucieszyło.

Nałożyłam sobie trochę jedzenia, bo ostatnio nie miałam apetytu. Zwłaszcza, że bal zbliżał się wielkimi krokami. Nie przepadałam za takim rodzajem rozrywek. W swoim krótkim życiu byłam na balach wiele razy. Jako dziecko czułam się w sukienkach jak księżniczka, tańcząc z ojcem czy dziadkiem w rytm walca. Im stawałam się starsza, moje zamiłowanie do tanecznych przyjęć przepadło jak kamień w wodzie. Mam ogromną nadzieję, że ten bal nie okaże się katastrofą i wszyscy spędzą go w miłej atmosferze.

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz