Rozdział 53

140 7 0
                                    

Fragment prawdy 

Siedziałam z babią w salonie na wygodniej jasno szarej sofie ciesząc się z ciepłego wieczora przy szklance zimnej lemoniady z dodatkiem truskawek. Minęły cztery dni od przybycia Dumbeldora do naszego domu, a rodzice czy babcia, nie wspomnieli o tym słowem. Miałam mieszance uczucia, co do jego wizyty. Musiał obawiać się wysłania listu, skoro zjawił się osobiście. Rozmowa przeniesiona do gabinetu babci nie dawała mi spokoju. O czym oni tam rozmawiali? 

Spojrzałam na zaczytaną babcię w książę o starożytnych ruchach. Jej ciemnoniebieskie oczy z uwagą śledziły zdania jednym po drugim. Okulary na nosie lekko się sunęły, lecz po chwili znów były na swoim miejscu. Wydawała się spokojna, jakby słowa Dumbeldora nie dotyczyły Czarnego Pana i zamieszania w świecie czarodziejów.

Zmarszczyła brwi, podnosząc na mnie wzrok. Szybko odwróciłam oczy, zatrzymując je na wazonie z kwiatami białej hortensji. Jej zapach od rana roznosił się po salonie, gdy tylko mama zerwała je z ogródka i włożyła do szklanego wazonu. 

- Smakuje lemoniada? - Spytała babcia. 

- Słucham? - Wyrwana nagle do odpowiedzi zaplatałam się w myślach. - Ach... Jest bardzo dobra. - Spojrzałam na szklankę z lemoniadą, która była prawie pusta. -  Truskawki w niej są soczyste.

- Zerwane prosto z naszego ogródka - powadziła babcia odkładając książkę na stolik kawowy w kolorze jasnego brązu. - Od paru dni wydajesz się zbyt cicha. Czy coś się stało?

Wyprostowałam się patrząc w jej oczy, które szukały we mnie odpowiedzi. Babcia była osobą potrafiącą odkryć kłamstwo po małym szczególe gestu czy mimiki twarzy. Jaki dziecko odkryła, że chowam w szafie ranną wiewiórkę, znalezioną w ogrodzie za domem. 

-  Tylko wspominam szkołę - skłamałam, cały czas patrząc w jej oczy, starając się nie wykonać żadnego podejrzanego ruchu. 

- To był dla was ciężki rok - odparła. - Śmierć nie jest łatwa, zwłaszcza dla ludzi, którzy tracą bliskie im osoby. Lecz nadal jest częścią naszego życia. Rodzimy się i umieramy. Czasem wcześniej czasem później. To co wydarzyło się podczas turnieju nie powinno mieć miejsca. - Ściągnęła okulary i odłożyła na stolik. - Rozumiem, że myślisz o tym co widziałaś, prawda? Widziałaś wydarzenie z cmentarza i śmierć kolegi.

- Widziałam - opowiedziałam krótka ściszonym głosem. 

- Czułaś to co on.

- Czułam.

Babica wstała i podeszła do półki z księgami, sięgając bo jedną z nich w czarnej oprawie. 

- Tutaj masz podstawowe informacje o wróżbiarstwie - powiedziała pokazując księgę, której mogłam się lepiej przyjrzeć. Nie wyróżniała się niczym szczególnym oprócz złotego napisu ,,Dzieje jasnowidza'' otoczonego gwiazdkami. 

- Mamy wróżbiarstwo w szkole - powiedziałam przyjmując książkę. 

- Ale w tej poznasz początki i zrozumiem jej zastosowanie - wyjaśniła i nalała lemoniadę do szklanek. - Zawsze należy uczyć się od podstaw, kochanie. 

- Czyli już wiesz, że chcę nauczyć się kontrolować wizję? - Spytałam i napiłam się lemoniady.

- Wiedziałam to od początku - zaśmiała się krótko. - Byłaś zbyt ciekawskim dziedzicem. 

- Ale co z krwotokiem z nosa? - Dopytałam. - Miałam go prawie za każdym razem, gdy tylko dłużej zostałam w widzeniu. A ten ból głowy był nie do wytrzymania.

- Dlatego proszę cię, abyś przeczytała księgę, którą ci dałam. Może dzięki temu zrozumiesz istnienie daru widzenia, który w tych czasach jest nad wyraz rzadki. Gdy tylko nauczysz się panować nad wizją, krwawienie z nosa i ból głowy powinny ustać - wyjaśniła lekko się uśmiechać. 

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz