Oparłam się zrezygnowana o pobliskie drzewo, czując narastającą frustrację, gdy mój "bohater" po raz kolejny zgubił drogę powrotną. Krążyliśmy w kółko już od dobrych trzydziestu minut, mijając wciąż tę samą spróchniałą wierzbę, pod którą rosło kilka niebieskich grzybów. Niebo pokryły gęste, szare chmury, uniemożliwiając nam jakiekolwiek rozeznanie w czasie czy kierunku. Z każdą chwilą czułam, jak zimno coraz bardziej przenika moje ciało. Byłam zmęczona, głodna, spragniona i wściekła na siebie za bezmyślny pościg za tym dziwacznym stworzeniem. Na dodatek nie miałam przy sobie ani odrobiny jedzenia, bo Blaise, chcąc być uprzejmy, zaoferował, że poniesie moje zakupy z Miodowego Królestwa. Oczywiście, zgodziłam się, nie przewidując, jak bardzo będę tego żałować.
- Draco - powiedziałam ściszonym głosem zwracając uwagę chłopaka - Możemy na chwilę przystaną, bo i tak kręcimy się w kółko. Nawet nie wiemy, gdzie powinniśmy iść i w jakim miejscu jesteśmy. Byłam pewna, że nie oddaliłam się aż na taką odległość od ścieżki. To moja wina, przepraszam.
Popatrzył na mnie i włożył dłonie do kieszeni czarnego płaszcza, który był podarty na jego dolnej części.
- Twoje przeprosiny nie wskażą nam drogi powrotnej.
- Ale i tak chciałam to zrobić, bo przeze mnie wylądowałeś w lesie, którego się panicznie boisz.
- Kto tak powiedział, że niby boję się tego lasu? - spytał i zmarszczył czoło.
- Wszyscy o tym wiedzą. Sama widziałam to na własne oczy kilkukrotnie - opowiedziałam i usiadłam na dużym wystającym korzeniu.
- Dorosłem, dlatego już się go nie boję i jakbyś nie zauważyła to pobiegłem za tobą do tego przeklętego lasu - prychnął. - To chyba coś oznacza.
- Może - westchnęłam i oparłam łokcie na kolana.
Chłopak usiał obok mnie i wyciągnął coś z kieszeni płaszcza.
- Trzymaj. Musimy zjeść coś zanim ruszymy w dalszą drogę, bo jestem pewien, że pora obiadowa już dawno minęła, a musimy mieć więcej energii - podał mi miniaturową tabliczkę czekolady i dwa truskawkowe cukierki. - Mam dla każdego z nas po równo, więc zabierz to i zjedz.
Wdzięcznością przyjęłam jego słodycze i posłałam mu półuśmiech.
- Dziękuję. Umieram z głodu zwłaszcza po naszej wędrówce.
- Nie gadaj tylko to jedz.
Zabrałam się na samym początku za zjedzenie tabliczki czekolady, która smakowała obłędnie, jakbym nigdy jej nie próbowała. Cukierki także były przepyszne, zwłaszcza, że miały w środku sok truskawkowy. Poczułam, że mój żołądek trochę się napełnił a ciało otrzymało niewielką ilość energii.
- Zastanawia mnie pewna rzecz - zaczęłam i spojrzałam na Draco, który także to uczynił. - Dlaczego pobiegłeś za mną do lasu? Nie musiałeś tego robić. Mogłeś to zignorować i postawić mnie samą w lesie.
Westchnął i uniósł wzrok do góry. Chwilę się zastanawiał nad odpowiedzią, i w końcu przemówił spokojnym głosem:
- Nie mogłem zostawić cię samą. Uwierz mi, że ja także nie rozumiem, dlaczego od razu pobiegłem za tobą do lasu. Może nie myślałem trzeźwo - spojrzał w moje oczy. - Czułem, że możesz wpakować się w kłopoty i chciałem ci pomóc.
- Mi pomóc? - zapytałam unosząc jedną brew.
- Zapomnij - prychnął. - Wyjdźmy z tego lasu i zapomnijmy o moich słowach.
Wstał z korzenia i popatrzył na mnie, nadal zaszokowaną jego szczerością.
- Draco - szepnęłam i również wstałam. - Dziękuję, że mi pomagasz i jesteś tutaj ze mną. Czuję się teraz jak za dawnym lat, gdy bawiliśmy się w znajdź czarownicę. Potrafiłeś kryć się w takie miejsca, że trudno było cię odnaleźć. Byłeś po prostu chłopcem, który cieszy się ze zwykłej zabawy w ogrodzie.
CZYTASZ
Białe serce - George Weasley
FanficVeronica White na pierwszym roku nauki w Hogwarcie w pociągu poznaje Harry' ego, Rona i Hermionę, z którymi szybko nawiązuje przyjaźń. Pochodzi z rodziny czystej krwi, lecz korzenie jej ojca owiane są tajemnicą, skrywaną przez babcię. Przyjaźń z bl...