4. Ten Draco!

521 24 0
                                    

Następnego dnia rano czekała mnie długa rozmowa z Hermioną na temat mojego zniknięcia poprzedniego wieczoru. Musiałam szybko wymyślić coś, co zmyli dziewczynę. Wpadłam na pomysł, że wieczorem pracowałam nad dokończeniem zadania z transmutacji. Nie mogłam ujawnić, że wyrządziłam z bliźniakami żart woźnemu, bo wiedziałam, że Hermiona wygłosiłaby nam długi, pouczający monolog o tym, jak nie należy postępować. 

Hermiona dała mi reprymendę za moje wczorajsze zniknięcie, ale szybko się uspokoiła. Rozpoczęła opowieść o swoim spacerze po błoniach z Wiktorem Krumem, który zaprosił ją na bal. Jej szczęście było zaraźliwe, a jej dobry humor przeniósł się na mnie. Dawno nie widziałam jej tak uśmiechniętej.

Wkrótce Hermiona zaproponowała, żebyśmy dzisiaj zaczęły pracować nad nowym zadaniem. Czułam się, jakbym weszła w tunel bez wyjścia, zmuszona spędzić wieczór wśród książek. Starałam się utrzymać sztuczny uśmiech, choć naprawdę nie byłam zadowolona.

Podczas gdy pakowałyśmy się na dzisiejsze zajęcia, opowiadała mi o wczorajszym wypadzie z Harrym i Ronem do kuchni Hogwartu, gdzie spotkali Zgredka i Mróżkę. Dowiedzieli się tam kilku ciekawych rzeczy od byłego domowego skrzata rodziny Crouch, który został zwolniony z niewyjaśnionych przyczyn. Hermiona była zirytowana tym, że skrzaty pracują ciężko, nie otrzymując odpowiedniego wynagrodzenia. Przechadzała się nerwowo po pokoju, mówiąc o odpowiednim traktowaniu skrzatów i o ważności organizacji WESZ, której byłam członkiem, aby nie zasmucić dziewczyny.

Wiedziałam, że skrzaty są przystosowane do takiej pracy, choć oczywiście są podli czarodzieje, którzy źle je traktują. Znam jednak kilka naprawdę dobrych rodzin, gdzie skrzaty mają przyzwoite warunki. W naszym domu Stokrotka jest traktowana jak członek rodziny. Zawsze była przy mnie, odkąd pamiętam, i nie wyobrażam sobie, abym mogła ją źle traktować. Ma własny pokój i możliwość swobodnego poruszania się po rezydencji. Na szczęście uratowały mnie dziewczyny Brown i Patil, które poinformowały nas, że za dwadzieścia minut rozpoczną się pierwsze zajęcia. Oznaczało to, że dzień zaczynamy od lekcji z naszym szkolnym czarnym nietoperzem.

*****

Po ostatniej lekcji udałam się na błonia, gdzie umówiłam się z Rozalią. Blondynka nalegała na spotkanie, wydawała się bardzo przejęta, więc musiałam grzecznie odmówić Hermionie spędzenia kolejnych godzin w bibliotece. Dziewczyna przyjęła to zrozumieniem, mówiąc tylko, żebym później do niej dołączyła, bo praca sama się nie napisze.

Powoli szłam wyznaczoną ścieżką między przeróżnymi roślinami, ubrana w ciepły granatowy płaszcz, czarną czapkę i rękawiczki, ponieważ dzisiejsza pogoda była wyjątkowo brzydka. Do południa spadło dużo śniegu, przykrywając wszystko dookoła białym puchem.

Po chwili marszu dostrzegłam Rozalię stojącą przy jednym z drzew, które było osłonięte białym śniegiem.

- Rozalia! – krzyknęłam, machając jej na przywitanie. Dziewczyna, dostrzegając mnie, szybko przybiegła w moją stronę.

- Veronica, już jesteś! – Mocno mnie przytuliła. – Myślałam, że zamienię się w bałwana!

- Bo mnie udusisz! – zaśmiałam się, puszczając ją pospiesznie i stając krok od niej. – Coś się stało?

- Zaraz wszystko ci opowiem – powiedziała uradowana. – Chodźmy się przejść w tamtą stronę – wskazała ścieżkę prowadzącą do chatki Hagrida.

Ruszyłyśmy po zasypanej śniegiem ścieżce, gdzie nie było ani jednej żywej duszy. Większość uczniów pewnie poszła do dormitoriów lub kręciła się po szkole.

- Zostałam zaproszona przez Michaela Cornera na bal – zaczęła z wyraźnym podekscytowaniem. – Zgodziłam się! Nie mogłam postąpić inaczej. Jest taki przystojny, ma piękne czarne włosy i te jego ciemne jak węgiel oczy. A co najważniejsze, jest sympatyczny i mądry.

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz