Rozdział 25

295 17 2
                                    

Szlabany nie muszą być nudne

- Nadal nie mogę pojąć, że dostaliście szlaban - powiedział przez śmiech Fred, siedząc w pokoju wspólnym na kanapie. - Mogliście przed nim uciec.

- Wyłonił się niespodziewanie z tej mgły - westchnął George. - Nikt się go tam nie spodziewał. Irytek nas wrobił, a Filch tylko czekał aż zrobimy jakiś najmniejszy błąd.

- On po prostu ma obsesję na waszym punkcie - stwierdziłam. - Zrobiliście mu tyle żartów, że musiał w końcu stać się fanem numer jeden. Po dwudziestym dowcipie przestałam liczyć, ile razy przez was musiał cierpieć.

Bliźniacy równocześnie zerknęli na mnie unosząc z rozbawienia brwi.

- Pamiętasz kto jeszcze był odpowiedzialny za jego ,,cierpienie''?  - zapytał Fred.

- To był Lee - odparłam poważnie wzruszając ramionami.

George pokiwał głową przymrużać oczy z niedoważenia.

- Wrabiasz w to najgrzeczniejszego chłopaka jaki chodził po korytarzach Hogwartu - rzekł George.

- Lee jest niczym anioł - dodał Fred, po czym wybuch śmiechem. - W porównaniu do ciebie oczywiście.

- A niby kim ja jestem, diabłem? - spojrzałam w kierunku starszego bliźniaka.

- Możemy nie odpowiadać na to pytanie - zaśmiał się George. - Nie chcemy się tobie narazić. Mamy już fana numer jeden, który nas śledzi na każdym kroku i to nam wystarczy. 

- Ze mną nie ma tak łatwo - przymrużyłam oczy wstając z miejsca i uważnie patrząc, to na jednego to na drugiego bliźniaka. - Czyli waszym zdaniem jestem diabłem? Jakbyście nie zaważyli nie ma rogów.

- Lub je dobrze urywasz - wtrącił się Fred, dostając ode mnie piorunujące spojrzenie. - Już nic nie mówię.

- Jestem waszym głosem rozsądku w tej naszej grupie - powiedziałam nad wyraz spokojnie. - Kto w dwa lata temu uratował was od szlabanu? Więc właśnie byłam to ja i dzięki mnie nie musieliście sprzątać przez dwa tygodnie Wielkiej Sali - skrzyżowałam ręce na piersi. - Nie musicie dziękować.

- Byłaś w to zamieszana - zareagował Fred. - Gdyby nie to również musiałbyś z nami sprzątać.

- Nie zmieniaj faktu - rzuciłam mierząc się z nim na spojrzenia. - Byłam tylko pomysłodawcą, nie musieliście mnie wtedy posłuchać.

- Namówiłaś nas do złego - odparł Fred wstając z kanapy. - Twój pomysł przemalowania gabinetu Filch' a na różowy był genialny. Kto by nie chciał tego zrobić?

- Dobra - westchnęłam opuszczając ręce. - Muszę ci przyznać z niechęcią rację.

- Widzisz! Nie było to wcale takie trudne, prawda? - posłał mi uśmiech obejmując ramieniem, przekręciłam oczami, mimowolnie także się uśmiechając.

- Dla mnie jesteś pół na pół - odezwał się George patrząc na nas. - Pół aniołem, pół diabłem.

Przez jego słowa zrobiło mi się ciepło na sercu, cieszyłam się z jego stwierdzenia, ponieważ dla mnie było ono bardzo miłe.

Przed pójściem na obiad posiedzieliśmy kilka minut w pokoju wspólnym, słuchając opowieści Rona, dotyczących jego walki z Trytonami w jeziorze. Hermiona wcześniej opowiedziała mi całą prawdę. W gabinecie McGonagall po wyjaśnianiach, że nic im się nie stanie i w razie gdyby uczestnik turnieju nie zdążył ich wyciągnąć, nauczyciele mieli wkroczyć. Zostali oni uśpieni przez Dumbledore'a, a przytomność odzyskiwali, gdy tylko wyłonili się z wody. Dlatego bawiły mnie wymyślone przez Rona historie, snujące jego niezmierną odwagę i samotną walkę z morskimi stworzeniami. Przedstawiłam Fredowi i George' owi prawdziwą wersję, dlatego oni także śmiali się z brata i jego bujnej wyobraźni.

Białe serce - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz