Miłego czytania! ❤️(Ja z teraz) : Srania kurwa. Wkurwiasz mnie ty z przeszłości.
Pov. Louis
Szykowałem się właśnie na tą całą imprezę u Nick'a. Gdyby nie Liam pewnie bym dawno leżał przy laptopie z kubkiem herbaty, oglądając netflix'a.
No cóż, ale jak to Liam powiedział "To ostatnia impreza pożegnalna".Dla mnie to bez sensu. Co z tego, że jest ta cała impreza jak potem i tak nie będziemy się pamiętać, bo każdy pójdzie w swoją stronę. Wszyscy co obiecali sobie "na zawsze" utracą kontakt. Związki na odległość nie będą miały sensu, więc rozejdą się prędzej czy później.
Jednym słowem wszystko przepadnie.
No i jak tu zrozumieć ludzkość. W między czasie dostałem wiadomość od Liam'a.
Li : Cześć karzełku, gotowy?
Louis : Nie jestem karłem. Tak za chwilę mogę zejść.
Li : To świetnie karzełku.
Louis : 😒
Wziąłem klucze, telefon już miałem wyjść, ale zatrzymała mnie mama.
- Louis, tylko wróć przed trzecią. - powiedziała rodzicielka.
- Dobrze mamo, nie martw się. - odpowiedziałem.
- Nie zapomnij o gumkach! Nie chce zostać babcią! - powiedziała, podając mi paczkę z prezerwatywami.
- Mamo.. - już miałem dokończyć, ale moja kochana mamusia mi przerwała.
- Tak, tak. Leć już!
Wyszedłem z domu i od razu zimny wiatr owiał moją twarz. Zobaczyłem samochód Liam'a już w oddali, także bez żadnych ceregieli zacząłem iść.
- Dłużej się nie dało księżniczko? - burknął na co przewróciłem oczami.
W samochodzie brązowooki włączył jakąś playlistę, aby umilić jazdę.
Kretyn : Jedziesz już aniołku?
Louis : No wiesz, ani "hej" ani "spierdalaj"? Kultura wymaga.
Kretyn : Sorry, ale nie mogę uwierzyć, że postanowiłeś się rozerwać.
Louis : Mówiłem Ci już coś.
Kretyn : Tak, tak. To zasługa Liam'a blablabla, to on mnie namówił blablabla, gdyby nie on bym na pewno nie poszedł blablabla.
Louis : No bo taka jest prawda.
Kretyn : Yhym. Widzimy się na imprezie skarbie :*
Louis : Pa.
- Już jesteśmy. - poinformował mnie mój przyjaciel.
Nie wiem dlaczego, ale nogi miałem jak z waty. Nie ja nie mogę. Na imprezie ostatni raz byłem około dwa lata temu.
- Ja nie mogę. - mruknąłem spuszczając wzrok na swoje buty. Tak były naprawdę ciekawe.
- Stary, dasz radę. - ciągnął mnie lecz bez skutku. - No dalej Lou to nasza ostatnia impreza. - nalegał.
Po pięciominutowych namowach przyjaciela w końcu uległem.
- Ugh, no dobra, ale jak będę chciał wrócić nie zatrzymasz mnie. - ostrzegłem go.
Chłopak tylko posłał mi zwycięski uśmiech. Westchnąłem cicho i w końcu przekroczyliśmy próg domu.
W powietrzu już unosił się zapach potu oraz alkoholu- Stary w końcu jesteś! - podszedł do nas Nick i przybił żółwika z Payne'em. - Louis! Nie spodziewałem się Ciebie! - przytulił mnie. Odwzajemniłem przytulas uśmiechając się lekko.
- Chodźcie chłopaki napijemy się czegoś. - pociągnął nas za sobą w kierunku baru.
- Dla mnie będzie to samo co zwykle - oznajmił Grimshaw do barmana. - Co wy zamawiacie?
- Whisky. - odezwał się Payne.
- Jedno piwo. - rzuciłem beznamiętnie.
- Wow! Zaczynasz żyć! - zawołał radośnie brunet. Skinąłem głową posyłając mu uśmiech.
Pierwszy drink, drugi, trzeci, siódmy...
Kiedy miałem już wypite, a w pobliżu nie było już chłopaków. Postanowiłem potańczyć. Wyrwałem pierwszą, lepszą laske zaprowadzając ją na środek parkietu.
Przez cały czas czułem czyiś wzrok na sobie, aczkolwiek nie przejąłem się tym. Gdy dziewczyna zaczęła się o mnie ocierać wyczułem rytm. Pozwoliłem oddać się muzyce. Nie trwało to jednak długo, ponieważ dziewczyna z którą tańczyłem została ode mnie odtrącona.
- Koleś znajdź sobie inną dziewczynę. - miałem się zacząć kłócić, ale kiedy zobaczyłem kto to myślałem, że zwariuje.
- Styles. - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
- Tomlinson jak miło Cię widzieć. - prychnął odsuwając blondynkę od siebie.
- Ta. Spierdalaj. - wyminąłem go i poszedłem ochłonąć.
Szukałem jakiegoś wolnego pokoju, jednak były zajęte. Albo ktoś rzygał, a to ktoś się bzykał. Do kibla na pewno nie pójdę. Roi się tam od dziwek które obciągają jakiemuś oblechowi. W końcu znalazłem pusty pokój. Usiadłem na krześle łapiąc się za końcówki włosów. To za dużo jak na jeden wieczór. Miało być tak dobrze, a wszystko się zjebało.
Pieprzony Styles.
Zamknąłem oczy, gdy nagle poczułem jak ktoś wchodzi zamykając drzwi na klucz.
- No witam. - powiedział dobrze znany przeze mnie znienawidzony głos.
- Wypierdalaj. - wstałem. Brunet nic sobie z tego nie robił i zaczął się do mnie zbliżać.
- Daj spokój Lou. - był coraz bliżej, więc zacząłem się cofać.
- Nie nazywaj mnie tak. - warknąłem. Teraz byłem przy ścianie, a on był zbyt blisko mnie. - Cofnij się.
- Bo co? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- N-nie życzę sobie t-tego. - kurwa od kiedy ja się tak jąkam. To wszystko przez alkohol.
- Mam ochotę coś bardzo zrobić. - jego oczy zeszły na moje usta. Nie wiedziałem co się w tej chwili dzieje. Tak jakby czas się zatrzymał.
- To czemu tego nie zrobisz? - chwila co? Ja to serio powiedziałem?
- Nie martw się. Już niebawem to się stanie. - przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze. Odsunął się od kluczając drzwi, a zaraz po tym wyszedł.
Tak po prostu wyszedł.
Wyszłem z tego pokoju jak najszybciej. Gdy już byłem na zewnątrz zobaczyłem taxi. Od razu wsiadłem, podawając adres.
Przez cały czas myślałem o tej sytuacji z Harry'm znaczy Styles'em. Nawet nie zauważyłem kiedy czas szybko zleciał. Zapłaciłem podaną kwotę i poszedłem w stronę domu. Wszedłem cicho, zdjąłem kurtkę, buty, po czym od razu pognałem do swojego pokoju położyć się spać.
______________________________________
Wrzucam dziś rozdział, bo po prostu jutro jest pogrzeb i boję się, że nie będę w stanie napisać przez tydzień rozdziału.
(Ja z teraz) : O JACIE JA SIĘ BAŁAM XHDHDHD CO ZNACZY, IŻ MARTWIŁAM SIĘ O KOGOŚ HSHS
Dziękuję, że ze mną jesteście! ❤️
(Ja z teraz) : Ile można dziękować WTF
Do zobaczenia!
Wasz Stalker 😏❤️
(Ja z teraz) : We bo jak ci jebne to wyjebiesz w kosmos XD Co ja miałam w głowie.
CZYTASZ
Sweet Creature ~ L.S
Storie d'amoreHarry - top Louis - bottom Fragment : Nieznany : No cześć słodziaku. Louis : Wypierdalaj szmato. Nieznany : Nie przeklinaj. Louis : Słuchaj laluniu. Pomyliłaś numery, więc za przeproszeniem wypierdalaj, zanim dowiem się kim jesteś, a wtedy nie bę...