W końcu Lucifer skończył swoją przedłużającą się przemowę odnośnie twojego położenia i nowych obowiązków. Oczywiście nie obyło się bez kilku gróźb odnośnie bycia zjedzonym przez jakiegoś pomniejszego demona.
— Uczyńmy ten rok niezapomnianym — westchnęłaś, zwracając na siebie uwagę braci.
— Wow, ty naprawdę pozytywnie o tym myślisz.
Z tymi słowami Mammon pokazał ci drogę do Domu Rozpaczy. Skierowaliście się w jego stronę, a ty powoli odczuwałaś kolejne efekty swoich działań.
Szliście teoretycznie prostą drogą, kiedy nagle straciłaś równowagę i wpadłaś na białowłosego.
— Co ty, pijana jesteś? — usłyszałaś, na co zaprzeczyłaś. — Tch. Dlaczego muszę zajmować się jakimś głupim człowiekiem...
Mammon mówił coś jeszcze, ale niezbyt słuchałaś, odpływając myślami. Aż w końcu padło od niego pytanie. Chyba pytanie.
— Wybacz, nie słuchałam cię — powiedziałaś, czym zdenerwowałaś demona. Zaczął na ciebie krzyczeć, jednak znowu go zbyłaś, idąc dalej.
Już miał znowu coś powiedzieć na temat twojego niemiłego zachowania, kiedy poczuł, że coś spływa z jego oczu. Zaczęło to również mocno szczypać.
Niebieskooki niedbale przetarł oczy, pozbywając się tego czegoś z oczu, kiedy dostrzegł na swoich dłoniach smugi złota.
"Co jest?" pomyślał do siebie i wtarł to w chusteczkę. "Sprzedam to i może spłacę dług u czarownic".
W końcu dotarliście do dormitorium, gdzie Mammon pokazał ci wszystkie pomieszczenia, na koniec zostawiając twój pokój. Jakimś cudem znalazły się tu także twoje rzeczy. Nie myśląc za wiele, podeszłaś szybko do swojej ulubionej bluzy i, próbując się nie wywrócić, zajrzałaś do kieszeni.
Wciąż było tam opakowanie leków przeciwbólowych. Założyłaś bluzę szybko na siebie, po czym wcisnęłaś ręce do kieszeni. Ścisnęłaś pudełko i wróciłaś do Mammona.
— Oi, co ty tam chowasz? — zapytał podejrzliwie, przyglądając się twoim schowanym dłoniom.
— Leki przeciwbólowe — stwierdziłaś, na co jego wyraz twarzy złagodniał.
— Za takie coś za dużo pieniędzy bym nie dostał — zaśmiał się, lecz nagle spoważniał. — Zapomniałem dodać. Jak jakiś demon będzie próbował cię zaatakować, wiej.
Ledwie to powiedział, dołączyła do was kolejna osoba. Fioletowowłosy demon zaczął krzyczeć na Mammona. Poszło o pieniądze. Z tej ostrej wymiany zdań wywnioskowałaś, że chłopak ma na imię Leviathan. Ich podniesione głosy nie były jednak najlepszym pomysłem dla twojej bolącej głowy, przez co zdecydowałaś się ulotnić i wrócić do KAD'u.
— Człowieku słuchaj. Ten tutaj to Leviathan — zaczął mówić do pustej przestrzeni Mammon. Kiedy zobaczył, że cię nie ma, włos na głowie mu się zjeżył.
"Cholera, Lucifer mnie zabije"
— Levi, wiesz, gdzie ona poszła? — zapytał z nadzieją młodszego brata, ale ten, wciąż w nerwach, tylko wzruszył ramionami.
Poczułaś w kieszeni spodni wibracje. To był D.D.D.
"Gdzie ty znikłaś?" wyświetliła ci się wiadomość od Mammona.
"Wracam do KAD-u, chcę się rozejrzeć" — odpisałaś, po czym schowałaś urządzenie, przyglądając się otoczeniu wokół.
Widziałaś, jak uwaga mijanych demonów kierowała się w twoją stronę. Równie szybko zainteresowanie znikało. "Jak widać, moja dusza nie jest aż tak czysta" przeszło ci przez myśl i znowu zacisnęłaś palce na pudełku.
Dotarłaś do Akademii, gdzie na wejściu zostałaś zaczepiona przez kolejną białowłosą osobę.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
CZYTASZ
Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We Date
Fanfiction!Fem!Reader! Czy to możliwe posiadać 11 bratnich dusz? [Imię] nigdy w to nie wierzyła. Nie chodzi tylko o ich liczbę. Nie sądziła, że połączenia dusz są w ogóle możliwe. Może to przez fakt, że sama nigdy nie miała żadnego znaku ani nic? Ale oto j...