Witaj w Devildomie

619 46 1
                                    

Solomon przechadzał się korytarzami akademii, kiedy po raz pierwszy tego dnia pojawiły się przed nim dwie opcje do wyboru.

'Weź leki'               'Nie bierz leków'

Lekko podniósł brew, zamyślony. To był jego pierwszy dzień w Devildomie i liczył, że jego bratnia dusza poradzi sobie bez niego. Postanowił jednak poświęcić część swojej uwagi na ten problem.

"Może się rozchorowała?" pomyślał i wybrał pierwszą opcję. Okienka zniknęły, a białowłosy poszedł dalej, podziwiając architekturę. Zatrzymał się przy jednym z okien, by zobaczyć, czy działo się coś ciekawego na ulicach Devildomu.

Jakby znikąd pojawił się przy nim Asmodeus.

— Coś się stało? — zapytał mężczyzna, zdziwiony milczeniem demona.

— Niby nic, ale... Od dłuższego czasu moja bratnia dusza jest smutna. Nie podoba mi się to. Gdy tylko ją spotkam, sprawię, że przez większość czasu będzie się śmiała — w głosie pomarańczowookiego zabrzmiała pewnego rodzaju obietnica.

W tak zwanym międzyczasie w innej części szkoły Lucifer i Diavolo oczekiwali na drugiego człowieka, jako ucznia z wymiany.

W końcu rozległo się delikatne pyknięcie, jednak rudowłosy odpłynął myślami, przeżywając kolejną wizję.

Mianowicie widział z perspektywy pierwszej osoby, jak traci ostrość widoczności i upada. W tym widzeniu dostrzegł również jeden bardzo ważny szczegół. To się działo w jednej z sal wykładowych.

"Gdzie ja jestem?" przeszło przez twoją myśl, kiedy powoli wstawałaś z podłogi w pomieszczeniu przypominającym salę sądową. Kilka osób patrzyło w twoją stronę, sprawiając ci przy tym lekki dyskomfort.

— Witaj w Devildomie [Imię] — powiedział w końcu Diavolo, po delikatnym szturchnięciu od Lucifera. — Oh, wybacz. Prawdopodobnie wciąż jesteś w lekkim szoku. To zrozumiałe, w końcu dopiero co tu trafiłaś.

— To jest piekło? — zapytałaś, przerywając przemowę mężczyzny. Ten zaśmiał się miło, lekko kiwając głową. — Czyli umarłam? Jeju, to było szybsze, niż się spodziewałam.

Zgromadzeni spojrzeli na ciebie z lekkim niepokojem.

— Powinienem się najpierw przedstawić — złotooki jakby zignorował twoje pytanie. — Jestem Diavolo. Książę demonów i Devildomu. Już wkrótce koronowany na króla.

Niby słuchałaś, co do ciebie mówił, chociaż w rzeczywistości dalej czekałaś na wyjaśnienie sprawy. Zwłaszcza że zaczęły się symptomy, takie jak ból głowy i brzucha oraz senność.

— Znajdujemy się właśnie w sercu Królewskiej Akademii Diavolo, zwanej potocznie KAD.

— Dlaczego tu jestem? — zapytałaś ponownie, jeszcze bardziej zmęczona.

Wtedy czarnowłosy mężczyzna poinformował cię, że to on ci wszystko wyjaśni. Dzięki Diavolo dowiedziałaś się, jak on miał na imię.

I, szczerze mówiąc, włos ci się na głowie zjeżył. W końcu nie zawsze rozmawia się z upadłym aniołem Luciferem.

— W imieniu wszystkich uczniów KAD-u chcę cię jak najserdeczniej tutaj powitać.

Twoja cierpliwość coraz bardziej się kończyła. Po raz kolejny powtórzyłaś swoje pytanie, tym razem ostrzej.

— Interesujące... Z Solomonem rozmowa przebiegała zupełnie inaczej. Diavolo wierzy, że my demony powinniśmy zacieśniać nasze relacje zarówno z ludźmi, jak i mieszkańcami Królestwa Niebieskiego. Z tego powodu też doszło do wymiany uczniowskiej.

Zawód na twojej twarzy lekko zaniepokoił Lucifera.

— Ty, jak i trójka innych uczniów spędzicie tutaj rok. Liczę na owocną współpracę. A dla twojego bezpieczeństwa przydzielę jednego z uczniów do pilnowania cię. Mammon się nada.

Nie wiedziałaś do końca czemu, ale gdy usłyszałaś to imię, miałaś już złe przeczucia.

Szczególnie gdy czarnowłosy demon wręczył ci telefon do połączeń w tym świecie.


***
Mam nadzieję, że się spodobało. 
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.

Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We DateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz