O Jednego Demona Mniej

238 25 9
                                    

— Przykro mi... — zaczęłaś mówić, ale Beelzebub szybko ci przerwał.

— Wiesz co? To nie twój interes, człowieku. Wychodzę, i tak zjadłem już wszystko, co było w lodówce. Jestem pewny, że Lucifer ma zatrute jabłko w szufladzie biurka...

Skrzywiłaś się lekko na określenie, jakim cię nazwał. Dlaczego z gatunku? Czy nie po to masz imię, by go używać? Przez chwilę nawet zastanawiałaś się, czy krzyknąć za Beelem, że to rasistowskie.

— ...psst...hej! — usłyszałaś nagle z góry.

— To ty, Boże? — spojrzałaś na sufit, jednak zgodnie z oczekiwaniami nikogo tam nie było.

— Serio? Nie! Spojrzyj tutaj! — teraz już bez problemu rozpoznałaś głos Leviathana.

Siedział on skulony na lodówce i naprawdę... Jakim cudem go nie zauważyłaś? Albo Beelzebub? Dosłownie grzebał w lodówce!

— Czemu się tam chowasz?

— A jak myślisz, co?! Beel tutaj był! Nie mogę pozwolić, by znalazł mnie z TOBĄ, nie? — byłaś już gotowa się obrazić, ale przypomniałaś sobie, że znajomość (o ile tak można to nazwać) z Leviathanem kiedyś może się przydać. — Więc to prawda, prawda? Lucifer definitywnie użył słowa "zamrozić"? W takim razie to może być tylko tutaj.

— W zamrażarce? — obserwowałaś, jak Leviathan zgrabnie zeskoczył na ziemię i otworzył białe drzwiczki.

— Hmm... Widzę tu jedynie trochę lodu... Oh, czekaj, zobacz! Lody, które Satan schował przed Beelem jakiś wiek temu. Totalnie o tym zapomniałem. Heh, nie powiem mu, zepsułby żart. Prawdopodobnie znajdzie je w następne 2000 lat, czy coś... — Levi prowadził swój monolog, a ty rozglądałaś się po pomieszczeniu. Zaczynało ci burczeć w brzuchu i dobrze byłoby znaleźć coś... Jadalnego. — Chwila moment. Za tym lodem jest coś jeszcze. Znalazłem! Lucifer nie kłamał. To naprawdę jest zamrożone! Ugh, i super ciężkie! I duże!

Po kilku sekundach u twoich stóp leżała bryła lodu, w której była czarna karta. Rozkuwanie tego chwilę zajmie...

— Włożę to do mikrofali, by się roztopiło. Hm, jakoś dwie minuty powinno wystarczyć. Teraz wcisnąć start i rozmrażamy...

Zanim fioletowowłosego zdążył kliknąć przycisk i sprawić, że karta będzie niezdatna do użytku, do kuchni wszedł Mammon. Albo przyleciał, bo nie słyszałaś żadnych kroków.

— O co chodzi z tym całym hałasem? HEJ, chwila moment! Tam w mikrofalówce... Wygląda jak moja Złotka, moja karta kredytowa! Mój skarb! Jedyna rzecz ważniejsza dla mnie od własnego życia...! Wyciągaj ją z tego, zanim się rozmagnetyzuje i będzie bezużyteczna!

— Ooh, o tym nie pomyślałem. Lepiej zatrzymam proces rozmnażania — po tych słowach Levi się zaśmiał, wyciągając cię z zamyślenia. Trochę się zatrzymałaś na słowach o ważności karty.

— Levi, ty idioto! Jak mogłeś zrobić coś tak głupiego?! Jesteś głupi jak but, wiesz?

— Hmm, jesteś pewny, że powinieneś tak do mnie mówić, Mammon? W końcu to ja trzymam kartę zabraną ci przez Lucifera.

Patrzyłaś między demonami, czując się strasznie nie na miejscu. Nie tylko nie znalazłaś nic dobrego do jedzenia, to jeszcze stałaś się świadkiem kolejnej potyczki między braćmi.

— Więc chcesz odzyskać kartę?

— Lepiej, żebyś!... Um, znaczy tak, poproszę. Proszę, oddaj mi ją, Leviathan...!

— Oh wow, to jest takie żenujące! Nie mogę uwierzyć, że to wystarczyło, byś porzucił swoją dumę! Nawet przede mną klęczysz! Jesteś jednym z siedmiu władców Devildomu, Mammon. Powinieneś się za siebie wstydzić. Ale dobra, jeśli chcesz kartę z powrotem, oddaj mi figurkę Seraphiny, którą wygrałeś w sklepie.

Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We DateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz