Polowanie Na Beelzebuba

132 18 2
                                    

Dzień w Akademii mijał tak jak zawsze. Zupełnie jak w ludzkim liceum, nie działo się tu nic ciekawego. Jedyną niecodzienną rzeczą było to, że trzymałaś się blisko Mammona i Beelzebuba. W końcu musiałaś jakoś zdobyć pakt z tym drugim.

Kiedy znowu zaczęli kłócić się o jedzenie, byłaś gotowa rzucić to wszystko i pójść do Diavolo z żądaniem, by wysłał cię do domu. I dobrze byłoby, gdyby jeszcze opłacił podatki za ten miesiąc. I uzasadnił twoją nieobecność w pracy. Albo dał ci tyle pieniędzy, byś była w stanie znaleźć nową i nie umrzeć z głodu.

— Hej, [Imię]! Nie siedź bezczynnie! Powiedz coś Beelowi — krzyknął do ciebie Mammon, zrozpaczony wskazując na kanapkę, która znikała w ustach młodszego brata.

— Rozwiążcie to między sobą. Wiesz, gdzie mam wasze sprzeczki?

— Hej! Jak może cię to nie obchodzić?! Mówimy tu o moim jedzeniu! Chyba zaraz się popłaczę...

Zanim coś odpowiedziałaś, podszedł do was Simeon. Przerwał też narzekania demona przywitaniem się.

— Miło się patrzy, jak się dogadujecie — stwierdził, uśmiechając się do was.

Mammon spojrzał to na ciebie, to na Beela, to z powrotem na anioła. Jego mina wyrażała zdziwienie, jak i wielkie oburzenie.

— Co? Czy ty jesteś ślepy, Simeon?! Nie widzisz, że jesteśmy tutaj o krok od pozabijania się?

Do kłótni musiał oczywiście dołączyć Luke. Denerwował cię prawie tak bardzo, jak demony, ale to dziecko. Mogłaś go traktować ulgowo.

Sprzeczali się tak między sobą przez następne pięć minut, aż białowłosy się tym nie znudził. I chwała jemu przynajmniej w tym, bo byłaś gotowa użyć paktu, byle tylko się zamknął.

— Po co w ogóle tu jesteście? Coś musicie chcieć, inaczej byście nie zaczynali z nami rozmowy — stwierdził.

Hmm... Czyli konflikt między tymi dwoma światami nadal trwał. Postanowiłaś to sobie zapamiętać, może kiedyś się przyda.

— Planujemy iść na kemping. Pomyśleliśmy, że to może być dobra okazja, by się lepiej poznać. Dlatego jestem tu, by was zaprosić. Byłoby cudownie, gdybyście się zgodzili.

Może nie było to słyszalne na początku, ale mina Simeona sama mówiła ci, że wolałby, byście się zgodzili. Jakaś przedziwna groźba kryła się za tym uśmiechem.

— Co? Ugh, więc to kolejny z twoich żałosnych pomysłów. Zawsze to robisz... Słuchaj, po pierwsze, kemping to totalna nuda. Co nie, Beel?

— Hmm, kemping... To oznacza gotowanie... Ooch i pieczenie pianek... Wchodzę w to.

— Widzisz Beel? — westchnął ciężko starszy demon, spoglądając na brata. — To jest twój problem. Powinieneś przestać decydować o wszystkim żołądkiem. A ty co o tym myślisz, [Imię]?

— Brzmi jak coś, w czym nie chcę brać udziału — spojrzałaś prosto w oczy Simeona, próbując odczytać jego emocje. On sam zdawał się robić dokładnie to samo z tobą, zupełnie ignorując Mammona.

— Cóż, w razie co, pamiętajcie, że jesteście zaproszeni — ledwie brunet to powiedział, z jego kieszeni wydobył się najbardziej boomerowy dźwięk telefonu, jaki jest możliwy. — O, ktoś dzwoni. Pozwolicie, że się oddalę. Trzymajcie się.

— Hej, Fido. Nie powinieneś iść za nim?

— Nie mów mi, co mam robić. Idę sobie, ale nie dlatego, że mi kazałeś! I NIE MAM NA IMIĘ FIDO!

***

Po skończonych lekcjach siedziałaś zamknięta w pokoju i myślałaś nad słowami nieznajomego. Tylko w jaki sposób mogłaś przekonać Beelzebuba do paktu? Długo czasu na odpowiedź nie miałaś, bowiem ktoś do ciebie napisał. Konkretniej wcielenie chciwości.

Od: Mammon
Jestem głodny

Od: Mammon
Chodź do kuchni. Teraz.

Od: Mammon
Żeby było jasne, to nie tak, że boję się, że Lucifer mnie złapie, jeśli pójdę sam.

Od: Mammon
Naprawdę, nie o to chodzi.

Chcąc nie chcąc, posłuchałaś. W końcu mogłaś tam spotkać Beela, a jak to mówią — przez żołądek do serca.

Już na samym początku Mammon zaczął narzekać na twoje tempo. Tak, na pewno on i Leviathan byli spokrewnieni. O ile można powiedzieć o demonach, że tacy są.

Demon wyciągnął z lodówki serek i podał tobie. Na wieczku było napisane dużymi literami "BEELZEBUB". Była też przyklejona karteczka "jeśli to zjesz, zabiję cię".

— Masz, jedz. Potrzebuję towarzystwa, nie chcę sam mieć kłopotów. A ty jesteś odważna, prawda?

— Nie zjem tego — odpowiedziałaś, na co białowłosy spojrzał na ciebie oburzony. — Większość waszego jedzenia jest dla mnie trująca. Wolę być głodna, niż mieć problemy z zatruciem.

— Co? No nie... Psujesz całą zabawę. Dobra, zamknij się i jedz, nic ci po tym nie będzie!

Kiedy dalej nic nie zrobiłaś, Mammon sam otworzył wieczko, po czym wziął porcję na łyżeczkę i wepchnął ci do ust. W smaku ten serek wydawał się okropny. Jeszcze gorszy od niektórych syropów z apteki.

Skrzywiłaś się i odsunęłaś, ale to już Mammona nie obchodziło.

— Zjadłaś to! Teraz oboje w tym siedzimy! — i odwrócił się z powrotem w stronę lodówki.

Kiedy jednak demon walnął w coś nosem, powoli podniósł wzrok, przełykając ślinę.

— Beel! Długo tu stoisz? — zapytał. Sama też byłaś w szoku, kiedy on się tu znalazł. — Czemu tak się zakradasz?

— Czy zjadłeś mój serek? — zapytał, a ty szybko schowałaś jedzenie za plecami. — CZY. TO. ZJADŁEŚ?

Pierwszy raz było ci dane zobaczyć demoniczną formę Beelzebuba.



***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.

Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We DateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz