Gdy tylko twoja wiadomość dotarła do Mammona, ten jak najszybciej zostawił narzekającego Leviathana i pobiegł w stronę szkoły. Szedł prawie że po twoich śladach i ze zdziwieniem nie zaobserwował nigdzie śladów krwi albo szczątków człowieka.
W tym czasie ty zostałaś pociągnięta przez kogoś za ramię, na co prawie straciłaś równowagę.
— Więc tak wygląda drugi człowiek! Jestem Solomon i szukałem cię. W końcu my ludzie powinniśmy trzymać się razem — białowłosy cię puścił i wystawił w twoim kierunku swoją dłoń, którą niechętnie uścisnęłaś.
— Solomon! Tu jesteś! Mam do ciebie sprawę — z drugiego końca korytarza dało się słyszeć krzyk jakiegoś dziecka. Po chwili mały blondyn do was podbiegł, a jego uwaga została wręcz od razu skupiona na tobie.
— Jestem [Imię]? — przedstawiłaś się lekko niepewnie, kierując te słowa wobec mężczyzny.
Luke również się przedstawił i zmierzył cię podejrzliwym spojrzeniem. Wywiercał w tobie dziurę, przez co czułaś się coraz bardziej niekomfortowo.
— Luke, nie pomyślałeś, że możesz tej pani sprawiać dyskomfort? — odezwała się kolejna osoba. Z ich aury mogłaś stwierdzić jedno. Nie byli ani ludźmi, ani demonami.
Twoje przemyślenia zostały przerwane przez Solomona.
— To są anioły. Mieszkam z nimi w dormitorium.
I wszystko się wyjaśniło. Oprócz jednego. Anioł, którego imienia jeszcze nie znałaś, patrzył się na ciebie jak w obraz. Nie wiedząc, co zrobić, odsunęłaś się kilka kroków, chowając się lekko za Solomona.
— Simeon, pouczasz Luke'a, a sam robisz to samo — zaśmiał się białowłosy.
Na ten dźwięk po raz kolejny poczułaś, jak przez twoją głowę przechodzi nowa fala bólu. Nasiliła się ona, gdy z oddali usłyszałaś znajomy już krzyk. Czemu w piekle jest tak głośno?
— Człowieku, gdzie ty do cholery jesteś? — Mammon darł się w najlepsze, a ty czułaś, jak twoje nerwy nie wytrzymują.
Demon w końcu was zauważył i szarpnął cię za ramię. Po raz kolejny dzisiaj straciłaś równowagę. Już miałaś boleśnie upaść, kiedy poczułaś, jak czyjeś ręce się wokół ciebie oplatają. Twoja widoczność dosyć mocno się rozmyła, przez co dostrzegłaś nad sobą dwie białe plamki, jedną żółtą i jedną brązową.
— Solomon, wszyscy ludzie są tacy słabi i się wyróżniasz, czy to z nią jest coś nie tak? — zawisło w powietrzu pytanie Mammona.
Pierwszym, który podjął jakąkolwiek próbę pomocy, był Luke. Przyłożył dłoń do twojego czoła, by chwilkę potem gwałtownie ją zabrać. Ostatkiem świadomości wystawiłaś rękę z kartonowym pudełkiem, przez co Solomonowi szerzej otworzyły się oczy.
— Reakcja alergiczna — stwierdził chłopiec, gdy szybko czytał etykietę zawartości leków.
— Ona przedawkowała — dodał po chwili ciszy Solomon.
Na tę wiadomość Simeon poleciał do serca Akademii, aby uzyskać pomoc od Diavolo i Lucifera. Nie spodziewał się, że tak szybko użyje skrzydeł po zmianie świata.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
CZYTASZ
Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We Date
Fanfiction!Fem!Reader! Czy to możliwe posiadać 11 bratnich dusz? [Imię] nigdy w to nie wierzyła. Nie chodzi tylko o ich liczbę. Nie sądziła, że połączenia dusz są w ogóle możliwe. Może to przez fakt, że sama nigdy nie miała żadnego znaku ani nic? Ale oto j...