Wróciłaś z Beelzebubem do jego pokoju. Zerknęłaś za szafę, którą chwilę później podniósł Beel i postawił na środku pokoju.
— Można też tak... — mruknęłaś, stając na fragmencie podłogi, który był znacznie jaśniejszy od reszty.
— Tu nic nie ma. Tylko ściana — usłyszałaś, przez co spojrzałaś demona. Miał taką minę, że z łatwością wyobraziłaś sobie trybiki w jego głowie i wylatującą przez uszy parę. — Ale w domku dla lalek na pewno był tu pokój... Nie ma drzwi... A po drugiej stronie jest tylko pokój Lucifera...
— Jak to pokój Lucifera? — po chwili zastanowienia musiałaś przyznać, że po ostatniej wizycie u niego szliście trochę długo. — Nieważne, nie zwróciłam uwagi.
— ...Czy domek dla lalek jest błędny?
Szczerze, to sama nie wiedziałaś. Z jednej strony było to bardzo prawdopodobne, ale z drugiej... Jesteś od kilku tygodni w piekle, pośród demonów, dwóch aniołów i jakiegoś czarodzieja.
— Może za ścianą faktycznie jest pokój Lucifera? I domek też jest prawidłowy? Wiesz, magia, czary... — nie wiedziałaś, jakim cudem powiedziałaś to tak pewnie.
— Czyli... Sekretny pokój?
Staliście przez chwilę w milczeniu, przyglądając się ścianie. Tapeta była całkiem ładna, ale na pewno nie użyłabyś jej w sypialni.
— [Imię], zobacz — Beel nagle coś ci wskazał. Przyjrzałaś się, dopiero po chwili zauważając, że w jednym miejscu wzór jest inny. — To wiadomość napisana w języku aniołów. "Kiedy gwiazda poranna zamieszkała w niebiosach, jej światło spłynęło na to jedno, błyszczące, ósme z ośmiu". To zagadka. I, co ważniejsze, znam na nią odpowiedź.
— Ja też. To nie jest takie trudne, jak przetłumaczysz. Gwiazda poranna to po łacinie Lucifer. Albo dający światło. Jak myślisz, jak bardzo by się wkurzył, gdybym nazwała go "Fosfor"? — demon posłał ci zmieszane spojrzenie, na co musiałaś się wytłumaczyć. — To z greki. Też dający światło. Wróćmy do zagadki.
— To jest o kimś, kogo Lucifer kochał szczególnie... O ósmej z rodzeństwa.
— Samo "ósma" by wystarczyło. W końcu was jest siedem, Lilith była ósma, bo najmłodsza. W ogóle to fu, miłość.
Zanim skończyłaś mówić, otworzyło się przed wami przejście. Beel spojrzał na ciebie, a ty na niego. Po chwili demon wskazał głową, żebyście weszli.
— Ja... Znam to miejsce... — szepnął nagle, kiedy rozglądaliście się wokół. — To pokój Lilith z czasów, kiedy mieszkaliśmy w Niebiańskim Królestwie. Jestem pewien. Co jej pokój robi tutaj, w Domu Rozpaczy?
Kichnęłaś przez nadmiar kurzu. Przyjrzałaś się meblom przykrytym białymi prześcieradłami. Lilith miała łóżko większe od twojego. Szczęściara.
— Powiedz mi coś więcej o niej.
Usiadłaś na łożu, a Beel stanął obok ciebie. Wpatrywał się w okno z tęsknotą niemal niemożliwą do opisania.
— Jak już mówiłem, była naszą młodszą siostrą. Odeszła. Umarła na Wielkiej Niebiańskiej Wojnie. Wiesz coś o tej wojnie?
— Ta, wasz upadek, bunt, i takie tam. Miałam na religii.
— Pewnie nie w takiej formie, w jakiej powinnaś, ale dobrze. W trakcie walki skrzydło Lilith zostało przebite przez strzałę. Belphie i ja zobaczyliśmy to. Stało się to na naszych oczach... Spadła z niebios i... Umarła. Zanim Lilith została postrzelona, zobaczyłem, jak anioły z przeciwnej strony wyciągają łuki i celują zarówno w nią, jak i w Belphiego. Nie mogłem uratować obojga. Wiedziałem, że zdołam dolecieć tylko do jednej osoby. Wtedy Belphie na mnie spojrzał... I tak po prostu. Poleciałem do niego i osłoniłem przed atakiem. Nie byłem w stanie uratować Lilith. Umarła. I to moja wina.
Zapadła cisza. Beel wpatrywał się w okno. Wyglądał, jakby powstrzymywał łzy. Zbierałaś myśli po ciężkim wyznaniu, aż przypomniałaś sobie o swoim "zadaniu". Pakty.
— Wiesz, też mam coś, o co się obwiniam — zaczęłaś powoli. Nie chciałaś o tym wspominać, ale ta historia mogła pomóc ci zbliżyć się do Beelzebuba. — Podobnie jak u ciebie. Niby to nie moja wina, ale jednocześnie to do mnie nie dociera. Kilka lat temu moja mama dostała możliwość wyjechania do pracy za granicę. Zwykły wyjazd służbowy. Miała tam chyba spędzić dwa tygodnie. Początkowo nie chciała wyjeżdżać. Ale ja ją przekonałam. W końcu to dodatkowe pieniądze i zobaczenie nowych miejsc, co nie? Kiedy dotarła na miejsce, zostawiła bagaż w hotelu i wyszła, by pozwiedzać miasto... Została zaatakowana. Zabita. Gdybym tylko jej nie przekonywała... Gdybym zaakceptowała jej decyzję... Dalej by tu była.
— Oh...
— Eh, już mi przeszło. Wiesz, nie miałam na to wpływu. Tak samo, jak ty.
— Jeszcze, żebym tylko w to wierzył — Beel spojrzał w twoją stronę. Dostrzegł w ostatniej sekundzie, jak ocierałaś oczy. — Nie jestem w stanie. Wspomnienie wciąż mnie męczy i sprawia, że myślę... Co, gdyby strzała trafiła mnie, a nie Lilith... Czasem się zastanawiam... Chyba Belphie obwinia mnie, że jej nie uratowałem. Wiem, że chciał, bym ratował naszą siostrę zamiast niego. W zasadzie wiedziałem to wtedy, a wciąż poleciałem do niego.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
CZYTASZ
Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We Date
Fanfiction!Fem!Reader! Czy to możliwe posiadać 11 bratnich dusz? [Imię] nigdy w to nie wierzyła. Nie chodzi tylko o ich liczbę. Nie sądziła, że połączenia dusz są w ogóle możliwe. Może to przez fakt, że sama nigdy nie miała żadnego znaku ani nic? Ale oto j...