Diavolo pił herbatę przygotowaną przez Barbatosa, kiedy nagle filiżanka wyleciała mu z dłoni. Miał kolejną wizję.
Stał przed nim Lucifer w katakumbach Domu Rozpaczy. Miał swoją demoniczną formę, a na jego twarzy malowała się wściekłość.
— Naprawdę myślisz, że pozwolę nędznemu człowiekowi na ten wybór? Ż̵͎̚È̶̲ ̸͈̚M̶̞̑O̶͇̽Ż̴̼́E̸̯̾S̷̼̄Z̵͚̏ ̴̼̍M̶͓̏I̵̜̓Ȩ̸͂Ć̶̱̚ ̸̜͑Ç̸̕Ò̵͈K̶͇̒Ő̷̢L̶̡̊W̸̟͝I̷͛͜Ę̵̕K̸͔͐ ̷̗͘C̴̡̛H̶̠͑C̶̟͝E̷̻͝S̴̙̏Z̴̩͑?̶̮̈́!̸̱͌ ̵̬̈́N̷̰̂I̵͕͝E̶̡͝.̷͈͝.̵̦̓.̵̱͝ ̵͉̀
Nagle Lucifer wyciągnął rękę, a Diavolo poczuł na szyi taką siłę, jakby zaraz miała złamać mu kark.
Chwilę zajęło Diavolo, zanim się uspokoił. Jego lokaj stał obok i przypatrywał się zmartwiony.
— Czy wszystko w porządku, wasza wysokość?
— Musimy udać się do Domu Rozpaczy — powiedział stanowczo Diavolo,
***
— BEELZEBUB! Czy ukrywałeś tego anioła w swoim pokoju? Czy udzieliłeś mu dostępu do Domu Rozpaczy? Temu aniołowi, który próbował ukraść grymuar...?
Lucifer krzyczał na Beela z taką siłą, że aż widziałaś wiatr, który rozwiewał włosy demona.
— T-to nie tak! Nie próbowałem nic ukraść — próbował tłumaczyć się Luke, zanim Mammon mu przerwał.
— Idioto, to nie czas na wymówki!
Lucifer dalej krzyczał na Beela, kiedy Mammon tłumaczył Luke'owi, że na złego Lucifera nie ma rozwiązania.
Powoli zbliżałaś się do Lucifera, niezauważona. Wstrzymałaś oddech, kiedy Lucifer nagle zaczął mówić spokojniej.
— O̵b̵y̷ś̸c̷i̵e̵ ̵o̷b̷o̴j̵e̴ ̴b̸y̶l̵i̶ ̶g̸o̸t̶o̸w̵i̵ ̶n̷a̵ ̵k̴o̷n̶s̴e̶k̸w̸e̷n̸c̶j̷e̸.̴
Zobaczyłaś, jak Luke schował się za Beelem, przerażony.
Biedne dziecko.
Sam się o to prosił.
Tak jak ty o trafienie do piekła.
Zanim zdążyłaś bardziej się ze sobą pokłócić, nogi poniosły cię tak, że stanęłaś niczym tarcza między Beelem i Lukiem, a Luciferem.
— [Imię]?! — usłyszałaś zdziwiony krzyk Mammona.
— Zejdź mi z drogi, człowieku. A może wolisz tu u̴m̷r̸z̴e̸ć̷?!
... Kusząca propozycja. Bardzo kusząca propozycja.
Nie poruszyłaś się nawet o centymetr, przez co Beel zrobił krok w twoją stronę.
— [Imię], przestań...!
— Bądź poważna, on cię zabije! — dołączył do niego spanikowany Mammon.
Lucifer zmrużył oczy, a usta wykrzywił w okrutnym uśmiechu.
— Człowiek, który tyle ryzykuje, by obronić demona i anioła... Jak interesująco... Cóż, jeśli tak bardzo chcesz być bohaterką, wybierz jednego, którego uratujesz. Beelzebub, czy Luke?
Zmrużyłaś oczy, ignorując, jak nogi ci miękną ze strachu.
— Wybieram obu.
Luke szepnął twoje imię za twoimi plecami, a jego podziw obudził w tobie pewien rodzaj dumy.
— Słucham? Chcesz uratować obu...? — wysyczał wściekły Lucifer. — Naprawdę myślisz, że pozwolę nędznemu człowiekowi na ten wybór? Ż̵͎̚È̶̲ ̸͈̚M̶̞̑O̶͇̽Ż̴̼́E̸̯̾S̷̼̄Z̵͚̏ ̴̼̍M̶͓̏I̵̜̓Ȩ̸͂Ć̶̱̚ ̸̜͑Ç̸̕Ò̵͈K̶͇̒Ő̷̢L̶̡̊W̸̟͝I̷͛͜Ę̵̕K̸͔͐ ̷̗͘C̴̡̛H̶̠͑C̶̟͝E̷̻͝S̴̙̏Z̴̩͑?̶̮̈́!̸̱͌ ̵̬̈́N̷̰̂I̵͕͝E̶̡͝.̷͈͝.̵̦̓.̵̱͝ ̵͉̀
Lucifer zrobił duży krok w twoją stronę i zanim zdążyłaś coś odpowiedzieć, złapał cię za gardło i podniósł. Jego dłoń zaciskała się na twojej szyi, odcinając powietrze. Jeszcze trochę i z tą siłą nie tylko cię udusi, ale jeszcze złamie kark.
Łzy zebrały ci się w oczach, zaczęłaś widzieć czarne kropki, aż w końcu widziałaś tylko ciemność.
—... [Imię]... [Imię], wróć... [Imię]... — dopiero po chwili rozpoznałaś głos Beela. Powoli otworzyłaś oczy.
Nie wiesz, ile czasu byłaś nieprzytomna. Na pewno leżałaś na łóżku Beela, przykryta puchatym kocem i otoczona poduszkami.
— Obudziłaś się — Beel uśmiechnął się szeroko, stając bliżej ciebie. — Obserwowałem cię cały czas. Bałem się, że się już nie obudzisz, bo ludzie są tacy krusi i w ogóle... cieszę się, że już otworzyłaś oczy.
Spojrzałaś na niego, wciąż nie do końca przytomna. Głowa cię bolała, jakbyś miała zabójczego kaca.
— Pamiętasz, co się stało? Naprawdę wkurzyłaś Lucifera, kiedy stanęłaś w naszej obronie. Prawie cię zabił. Gdyby książę Diavolo się nie pojawił, byłabyś już martwa, wiesz? Książę Diavolo zdołał powstrzymać Lucifera.
Kiwnęłaś głową, próbując wszystko zrozumieć. Wciąż słowa były dla ciebie za trudne do przetworzenia.
— Widziałaś, jak Lucifer wyglądał. I mimo to, stanęłaś w mojej obronie. To było tak, jakbyś miała życzenie śmierci.
Nie odpowiedziałaś na tą uwagę. Ugryzłaś się w język, by nie przypominać, w jakim stanie przybyłaś do piekła.
— Powinnaś udać się do pałacu i podziękować Diavolo za uratowanie ci życia.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.Jakby ktoś się pytał, czemu mnie tak długo nie było
CZYTASZ
Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We Date
Fanfic!Fem!Reader! Czy to możliwe posiadać 11 bratnich dusz? [Imię] nigdy w to nie wierzyła. Nie chodzi tylko o ich liczbę. Nie sądziła, że połączenia dusz są w ogóle możliwe. Może to przez fakt, że sama nigdy nie miała żadnego znaku ani nic? Ale oto j...