Głośne uderzenie rozległo się po jadalni.
— Nie musiałeś mnie bić TAK mocno!
Asmo zrezygnowany spojrzał w stronę Satana, żałując za wszystkich, że są świadkami takiej sceny.
— Jest tak głupi, że to aż przykre — powiedział, a blondyn pokiwał mu głową.
— Mhm. Nie mogę uwierzyć, że jest faktycznie naszym bratem. To zupełnie jakbyśmy byli karani, czy coś.
— Słyszałem, co się stało, [Imię]. Widocznie przechytrzyłaś pewnego tępaka i podpisałaś z nim pakt — spojrzałaś zmęczona na Lucifera, zupełnie ignorując wszystko inne. — Twój przeciwnik może był głupi, ale i tak dopiero co tu przybyłaś. To niezłe osiągnięcie w tak krótkim czasie. Dobra robota. Diavolo pewnie też się ucieszy. Będziemy oczekiwać wielkich rzeczy od ciebie.
"Wielkich rzeczy, co?" pomyślałaś. "Mam mieć z każdym z nich pakt...? A może odwiedzić żniwiarza?"
— Hej, człowieku! Dawaj, czas iść — Mammon siłą wyciągnął cię z jadalni. Puścił cię dopiero przed drzwiami wyjściowymi. — Serio, co jest z tym gościem? Nie może przeżyć minuty bez gadania o Diavolo, zawsze jest "Diavolo to", "Diavolo tamto". Gdyby Diavolo kazałby ci skoczyć z klifu i umrzeć, zrobiłbyś to, Lucifer?! Huh?!.... Znając go prawdopodobnie tak. Wracając, odkąd tu jesteś człowieku, dzieją mi się same złe rzeczy. Więc naprostujmy jedną rzecz. Nie zgodziłem się na ten pakt, ponieważ chciałem i wcale się z jego powodu nie cieszę! Wszystko, co robiłem, było dla mojej karty kredytowej! Jeśli skończysz zjedzona przez jakiegoś demona tutaj w Akademii, nie wiń mnie, bo mam to gdzieś. Łapiesz? Nie myśl sobie, że jesteś jakaś wielka i wspaniała tylko dlatego, że udało ci się zdobyć jakiś głupi pakt, człowieku!
Każde kolejne słowo wypowiedziane przez białowłosego budziło w tobie nowe fale agresji. Jakim prawem on miał czelność tak się o tobie odzywać? I nie użyć twojego imienia?!
— Zamknij się, demonie!
— Co?! Naprawdę nie umiesz się odzywać, huh? Może po prostu zjem cię teraz, w tym momencie! — mimo krzyków, nie nadchodziła żadna pomoc.
Po co cię ratowali od tych tabletek, skoro i tak miałaś skończyć martwa? I po co Mammon kupił ci tę książkę, skoro tak cię nienawidził?! Żółtooki zamilkł na chwilę, czując nieprzyjemne pieczenie w oczach.
Dlaczego zawsze, gdy był zły, brało go na łzy?! Chusteczką przetarł sobie szybko oczy, zostawiając na nich złote smugi. Może i zrobił się emocjonalny, ale na pewno jeszcze z tobą nie skończył!
— Jesteś tylko zwykłym człowiekiem i niczym więcej! Więc lepiej naucz się szybko, gdzie jest twoje miejsce! — ręce lekko ci się zatrzęsły z nerwów. Bez względu na to, jak bardzo chciałaś stąd zniknąć, pożarcie żywcem nie wydawało się najlepszą alternatywą. — Co? Jestem aż tak onieśmielający? Czyżbyś się wystraszyła? Więc słuchaj... — z każdym słowem Mammon zaczął się coraz bardziej zbliżać.— Jeśli skończysz z odzywkami i po prostu będziesz robić, co ci mówię, rzeczy nie będą aż tak złe dla—
— Stój! — krzyknęłaś, wyciągając przed siebie ręce. Odepchnęłaś od siebie demona, a ten już się nie ruszył.
— Co...! Co jest?! Nie-nie mogę się ruszyć...! Co-co ty mi zrobiłaś?! Czy to jakiś typ magii?! Słuchaj cz-czło-człowie.... [Imię] — patrzyłaś oczarowana na zmianę w demonie. Może te pakty to nie jest taki zły pomysł? — Co do... cholera! Nie mówcie mi, że to przez ten pakt! — w końcu białowłosy spojrzał ci w twarz, pełen złości. — Teraz posłuchaj! Możesz kontrolować moje ciało, ale nie mój umysł! Jestem swoim własnym szefem i zawsze będę! Nie zapominaj o tym! Człowie... [Imię]... [Imię], moja pani! Nie, wasza wysokość [Imię]...!
— Chodźmy na te lekcje. Mam coś do obgadania z księciem.
— Tak jest — Mammon w końcu wyrwał się spod magii paktu. Oczywiście poszedł też w swoją stronę.
— Tch.. Ten demon...
W klasie, czekając na wykładowcę, przyglądałaś się ukradkiem dwóm plotkującym demonom.
— Słyszał*ś? Podobno ten człowiek podpisał pakt z Mammonem.
— Serio? Nie rozumiem. Po co pakować się w pakt ze zwykłym człowiekiem?
Chciałaś się jeszcze trochę poprzysłuchiwać, kiedy widok zasłonił ci Barbatos.
— Huh. Kiedy ogłaszasz coś ważnego, nikogo tutaj nie mogłoby to bardziej obchodzić. Ale pogłoski... One naprawdę rozchodzą się jak pożar.
— Przynajmniej wszyscy będą patrzeć na tego człowieka, dzięki czemu nikt go nie zje — nawet nie zauważyłaś, kiedy obok ciebie pojawił się Diavolo.
Zmarszczyłaś brwi, patrząc to na jednego, to na drugiego.
— Wiecie, "ten człowiek" ma imię. [Imię] konkretniej. I mam do ciebie pytanie, Diavolo...
— Pytaj, o co chcesz. Mammon, jak widać, się nie sprawuje.
— Tak. Mówiłem mu, że ma się opiekować [Imię], ale gdzieś omija obowiązki. Chociaż wiedziałem, że tak się stanie — do rozmowy wbił się Lucifer, już zupełnie cię odcinając od możliwości rozmowy z księciem demonów.
Usłyszałaś jeszcze pochwałę, dotyczącą po raz kolejny paktu, i znowu zostałaś zbyta. Stukałaś palcami w ławkę, czekając, aż towarzystwo się rozejdzie, ale ich tylko przybywało. Simeon i Luke... Czy tam chihuahua, jak to nazwał go Lucifer.
— Mogę?! — zapytałaś w końcu, wstając z miejsca. Wiele to nie dało, wzrostem pokonałaś tylko małego aniołka. — Diavolo, czy ja muszę tu uczęszczać? Szkoły już mam skończone. Nawet studia!
— Barbatos, czym są studia? — książę szeptem zapytał lokaja, a po usłyszeniu odpowiedzi zaśmiał się. — Tak, musisz. Potraktuj to jako zabawę, i tak będziesz oceniana inaczej. Chodzi tylko o to, by program wymiany jakoś działał.
Tyle ci wystarczyło. Usiadłaś z powrotem na swoim miejscu, a obok przysiadł się Luke.
Do klasy wszedł wykładowca. To koniec zamieszania wokół ciebie. Przynajmniej na tę godzinę.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
CZYTASZ
Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We Date
Fanfiction!Fem!Reader! Czy to możliwe posiadać 11 bratnich dusz? [Imię] nigdy w to nie wierzyła. Nie chodzi tylko o ich liczbę. Nie sądziła, że połączenia dusz są w ogóle możliwe. Może to przez fakt, że sama nigdy nie miała żadnego znaku ani nic? Ale oto j...