Leviathan - Wcielenie Zazdrości

296 26 0
                                    

Minęły dwa dni, podczas których sprawność wróciła ci prawie całkowicie. Nadal siedziałaś w Domu Rozpaczy, ale Mammon już wrócił do szkoły. Skończyłaś też czytać książkę, którą ci kupił. Przeglądanie Devilgrama* nie ciekawiło cię za bardzo. Na DevilTube też nie znalazłaś nic interesującego. Dlatego zaczęłaś sama krążyć po budynku.

Siedziałaś w kuchni, jedząc zupkę z podpisem Mammona, kiedy dołączył do ciebie demon, którego widziałaś ostatnio, gdy atakował twojego "opiekuna".

— Agh! Miało nikogo tu nie być... Tym bardziej człowieka. — powiedział od razu, na co obdarzyłaś go tylko zmęczonym spojrzeniem. — Zaraz, człowieka... Mam pomysł! Przydasz mi się. Masz teraz chwilę? Wiesz co? Nieważne, i tak idziesz ze mną!

Fioletowowłosy złapał cię za rękę i pociągnął za sobą. Wciąż osłabiona prawie upadłaś. Tekturowy kubek również prawie wypadł ci z rąk, ale jakoś udało ci się nadążyć za demonem. Gdy stanęliście przed drzwiami do jego pokoju, chłopak rozejrzał się wokół, czy na pewno nikt go nie widzi. Chwilę później zostałaś wciągnięta do niebieskiego pokoju, przypominającego łazienkę albo akwarium. Co się dziwić, na środku stała wanna, która, jak się domyśliłaś, robiła za łóżko.

— Pewnie się zastanawiasz, dlaczego pilnowałem, czy nikt nas nie śledzi. Otóż!

— Nie za bardzo. Nawet nie wiem, jak masz na imię.

Pomarańczowe oczy wwiercały w tobie dziurę, kiedy zabrałaś swoją rękę z uścisku demona i kontynuowałaś jedzenie.

— A, ekhm... Leviathan, trzeci najstarszy, wcielenie zazdrości.

— [Imię] — zostawiłaś pałeczki w kubku i wyciągnęłaś rękę, by wymienić się uściskiem dłoni z Levim, ale ten to zignorował.

— Nie możesz być większym normikiem, co? — skrzywiłaś się, czując, że twoje ciśnienie trochę się podnosi.

Zamiast słuchać o tym, jaki z niego jest otaku, przyjrzałaś się półce z książkami. Zaciekawił cię szczególnie jeden tytuł, oprawiony w niezwykle ładny sposób. Konkretniej seria Opowieść Siedmiu Panów.

— O, TSL cię zaciekawiło? Jesteś może fanem?

— Nie, pierwszy raz widzę na oczy — Leviathan wydał zdziwiony okrzyk, po czym zaczął ci wyjaśniać, dlaczego ta seria jest najlepszą rzeczą na świecie.

Westchnęłaś, już wiedząc, że pewnie nie ma za dużo okazji, by się komuś tak wygadać. A jak zaczął opisywać Siedmiu Panów po kolei, nie mogłaś powstrzymać się przed skojarzeniem ich z Siedmioma Braćmi. A przynajmniej sześcioma, bo ostatniego wciąż nie poznałaś.

— Bardzo chętnie z tobą pogadam na ten temat, tylko że wolałabym to najpierw przeczytać. No i jednak miałeś do mnie jakąś sprawę — przerwałaś po raz kolejny demonowi, który zmarszczył brwi na Twój "brak kultury".

— Mammon to beznadziejna, bezużyteczna szumowina. Pożyczyłem mu pieniądze i do teraz nie oddał. A jako szumowina, on nawet nie planuje tego zrobić. A ja, mimo bycia Trzecim, nie mogę go zmusić. Chcesz wiedzieć, jak zaczęła się nasza nienawiść?

— Do rzeczy — przez ten czas zdążyłaś już skończyć jedzenie, przez co zaczęłaś rozglądać się za jakimś koszem na śmieci.

— Potrzebuję cię, byś zawarła pakt z Mammonem.

— Dobra — ledwie to powiedziałaś, Levi uderzył się dłonią w czoło.

— Jesteś zbytnią optymistką — wolałaś nie mówić, że odpowiedziałaś to z automatu, tracąc kontekst rozmowy. — To nie jest takie proste. Jeśli nie chcesz ofiarować swojej duszy, to musisz mieć coś, co będzie dla niego równie ważne. Jego karta kredytowa.

Gdy padły ostatnie słowa, kubek po ramenie spadł do kosza. Spojrzałaś w oczy demona, dopiero teraz rozumiejąc w pełni, czego on od ciebie chce.

— A co mi to da?

— Będziesz mieć Mammona na każde skinienie — skrzywiłaś się delikatnie, co rozbawiło fioletowowłosego. — Wbrew pozorom pakt z nim to bardzo użyteczna rzecz. 



*odmieniane jak Instagram.

***
ŻYJĘ
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.

Miłość Wisi W Powietrzu | Obey Me Shall We DateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz