Rozdział 36

269 18 2
                                    

Znów mogłam ubrać moje stare sukienki, już nie ciążowe. W sumie to ostatni raz na imprezie byłam, kiedy dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży. Teraz chyba za bardzo wczułam się w rolę matki i dawno nigdzie nie wychodziliśmy. Wciągnęłam na siebie czarną obcisłą sukienkę i czarne buty na koturnie. Postanowiłam zaszaleć trochę z makijażem i zrobiłam sobie grube, czarne kreski i czerwone usta.

- Łał...pięknie... - Zayn był w szoku, że matka po porodzie może wyglądać tak świetnie jak przed.

- Idziemy? - udałam obojętną na jego komentarz. Ucałowałam Rose i przytuliłam Sue.

- Tylko opiekujcie się dzieckiem, a nie urządzajcie romantyczne randki w sypialni! - powiedział rozbawiony Zayn.

- No idźcie już w końcu! - popchnęła go uśmiechnięta Sue.

Siedzieliśmy w jednej z lepszych restauracji w mieście. Chłopak wybierał coś z menu, a ja opierałam swoją głowę na dłoniach i patrzyłam na niego. Znów poczułam się jak kiedyś. Jak go poznałam, jak się z nim spotkałam. Pomimo tego, że jesteśmy już ze sobą długo, zawsze uwielbiałam wpatrywać się w niego jak w obrazek. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego faceta. Był dla mnie taki kochany. Moje rozmyślania przerwał podchodzący do nas kelner.

- Czy mogę przyjąć zamówienie? -  poprosiłam o to samo co Zayn.

- Co by było gdybym nie uderzyła Cię drzwiami? - powróciłam myślami do naszego pierwszego spotkania.

- Pewnie siedziałbym w domu obżerając się chipsami i oglądał z chłopakami mecz. - położył swoją rękę na mojej. - A teraz? Teraz mam cudowną narzeczoną, śliczną córeczkę, wspaniałych przyjaciół, duże mieszkanie i niedługo będę właścicielem kancelarii adwokackiej. - odpowiedział dumnie. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana.

- Kocham Cię. - nie mogłam powstrzymać skromnego uśmiechu.

- A ja Ciebie, Alice. - odwzajemnił uśmiech.

Kelner podał nam dania. Już zabrałam się za jedzenie, gdy usłyszałam dźwięk telefonu. Zayn popatrzył na mnie błagalnie, żebym nie psuła tej atmosfery i nie odbierała, ale bałam się, że to coś ważnego i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Halo? - Alice...tylko się nie denerwuj...- powiedziała zapłakana Sue, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. - Położyłam Rose w łóżeczku i szybko zasnęła...Potem siedziałam z Ashtonem w...salonie... -wiedziałam, że zaraz wyjawi mi kluczowe wydarzenie, a moje serce stanie w miejscu. - I siedzieliśmy tam z 40 min, a później poszłam...poszłam zobaczyć czy Rose nadal śpi... -zaczęłam się cała trząść, a Zayn to widział i wstał z krzesła. - ...i jej tam nie było...- w mojej głowie czułam tylko obroty, a nogi ugięły się momentalnie. - ...nie wiem gdzie ona jest, ktoś...ktoś musiał ją...porwać...Al, nie wiedzia...- podałam słuchawkę mojemu narzeczonemu, bo nie mogłam jej utrzymać w ręce. Niczego nie świadomy zapytał Sue o co chodzi. Moja głowa pękała z bólu. Zayn rozłączył się i przytulił mnie. Nie wymieniliśmy ani słowa i wyszliśmy z restauracji. Chłopak tylko rzucił na stół jakieś pieniądze i dogonił mnie. Całą drogę jechaliśmy w ciszy, a ja modliłam się w duchu, żeby to był jakiś głupi żart albo sen. Ledwo wyszłam z samochodu, ale Zayn szybko chwycił mnie pod rękę i wbiegliśmy do windy. Cały czas trzymałam się za głowę, jakby miała zaraz wybuchnąć. Jak to nie ma Rose?! To było niemożliwe!

Weszliśmy do domu, Zayn pobiegł do Sue i Ashtona, a ja do pokoju dziecięcego. Zerknęłam na łóżeczko i faktycznie...nie było tam jej. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Nie mogłam powstrzymać łez. W tym momencie wyglądałam jak wiedźma z rozmazanym makijażem, ale było to dla mnie obojętne. Liczyła się tylko Rose, której tam nie było. Po chwili do pokoju weszła reszta. Zapłakana Sue objęła mnie ramionami.

- Przepraszam, nic nie widziałam... - prawie dusiła się własnymi łzami.

- To nie Twoja wina... - wiedziałam, że Sue pomyśli sobie, że ją znienawidzę, ale ja chciałam znaleźć tylko Rose.

- Zaraz przyjedzie policja. - tym razem odezwał się spokojny głos Ashtona. Tylko on jeden zachował jeszcze spokój. Siedzieliśmy w ciszy, dopóki ktoś nie zapukał do drzwi. Po chwili do mieszkania weszło trzech policjantów. Sue i Ashton byli już w salonie, a ja nie mogłam się podnieść. Zayn chwycił mnie w talii i mi pomógł, ale czułam, że moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Minęła chwila zanim dowlekłam się do salonu. Usiedliśmy wszyscy wokół stolika.

- Teraz najważniejsze jest zachowanie spokoju. - zaczął jeden z policjantów. Jak mam zachować spokój jeżeli nie wiem gdzie jest moja córka?! - Kto był w domu kiedy doszło do porwania? - "porwanie" tak strasznie brzmi.

- My. - Ashton objął ramieniem Sue.

- Yhm, co robili Państwo w tym czasie? - zerknął na mnie, ale z powrotem wrócił wzrokiem do Sue.

- Siedzieliśmy w salonie, rozmawialiśmy i oglądaliśmy telewizor. - głos przyjaciółki był drżący i załamany.

- Czy zdarzyło się coś niepokojącego w ostatnim czasie? - tym razem spojrzał na mnie i Zayna.

- Tak. - nie wiem skąd u mnie tyle odwagi, aby wykrztusić to słowo. Policjanci spojrzeli na mnie, abym wyjaśniła im co się stało. Opowiedziałam im o misiu i o bukiecie. I w tym momencie dostałam jakieś błyski w mojej głowie. Jakby mnie coś olśniło. Powoli wszystko zaczęło składać się w całość. Złapałam się za głowę, a moje oczy powiększyły się czterokrotnie. Wszyscy to zauważyli, a Zayn usiadł bliżej i zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy. - Ja...chyba wiem... - nie wiedziałam od czego mam zacząć. Tysiąc myśli przebiegło przez moją głowę.

- Alice, spokojnie, mów. -Sue chwyciła mnie za rękę.

- Ten miś...ja dałam go...dałam go Ericowi, kiedy byliśmy...razem...z okazji jego urodzin. - grunt osunął mi się pod nogami. Jeden z policjantów zaczął coś pisać, a drugi wstał i podszedł bliżej. 

- Jest Pani pewna? To poważny dowód.

- To jest on, na pewno. - bałam się spojrzeć komukolwiek w oczy, więc mój wzrok utkwił w podłodze. Trzęsłam się jak nigdy dotąd. Zayn wstał, a wszyscy podążali za nim wzrokiem. Rozmyślał nad czymś.

- Ile było róż w bukiecie? - zapytał.

- 12. - odpowiedziałam szybko, a wszyscy spojrzeli na mnie dziwnie, jakbym była wariatką i liczyła róże w bukietach, ale byłam tak zszokowana i wpatrywałam się w te kwiaty przez dłuższy czas.

- Ile czasu byliście razem? - pomyślałam, że może chce mi teraz zrobić awanturę z kim się spotykałam i ile to trwało, ale wiem, że Zayn nigdy nie wracał do tego tematu, więc to pytanie mnie zdziwiło.

- Rok.

- Czyli 12 miesięcy...wszystko się zgadza...to Eric porwał Rose... -oznajmił niczym prawdziwy detektyw. Zamarłam w bezruchu. Wszystkie kawałki zaczęły składać się w jeden.

- Myślę, że to dobry trop, ale musimy jeszcze zadać kilka pytań. - odezwał się jeden z policjantów. Rozmawialiśmy jeszcze z godzinę, wysoki mężczyzna z brodą co chwile coś zapisywał. Czułam jak brakowało mi płaczu, śmiechu i krzyku Rose. Była moją kochaną córeczką, którą jakiś idiota porwał! 

_________________________

Spodziewaliście się, że to Eric? :P

Przypominam o gwiazdkach i komentarzach :) 

Dziękuję za 2,3K wyświetleń! Jesteście wspaniali! :D

Farewell z.m.Where stories live. Discover now