Rozdział 37

236 16 1
                                    

- Zaczniemy poszukiwania jeszcze dziś. Proszę, aby zostali Państwo w domu na wypadek, gdyby dziecko się znalazło. - policjanci podnieśli się z kanapy i wyszli. Ostatniego, który wychodził złapałam za rękę.

- Niech Pan zrobi wszystko, żeby znaleźć moją córkę...proszę... - łzy zalewały całą moją twarz. Policjant przytaknął głową i odszedł. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mojego dziecka nie ma, a ja mam czekać aż Ci policjanci go znajdą?!

- Zadzwonię do niego. - zaproponowałam kładąc się na podłodze.

- I tak nie odbierze. - odpowiedziała mi Sue. Miała rację, dzwoniłam do niego kilkakrotnie, ale za każdym razem włączała się automatyczna sekretarka.

- Połóż się Alice, przyniosę Ci wody. - Zayn podniósł mnie i zaprowadził na kanapę. Sue siedziała na podłodze niedaleko mnie i podawała mi chusteczki. Ashton chodził nerwowo po salonie.

- Jeszcze raz Was bardzo przepraszam...ja...- zaczęła Sue.

- To nie Twoja wina. - nie chciałam słuchać jej tłumaczeń. To nie była jej wina. Wiem, że tego nie chciała. Po prostu nie miała na to wpływu.

Ashton pojechał już do domu, a Sue została z nami, bo była pewna, że i tak nie zaśnie dzisiejszej nocy. Siedzieliśmy w trójkę w salonie. Ja na kanapie, Sue na podłodze, a Zayn w fotelu. A co jak nie zobaczę już nigdy Rose?! Czułam się wyczerpana dzisiejszym wieczorem.

... - Na razie nic nie znaleźliśmy. - Jak to nic?! To co Wy robiliście całą noc?! - narzeczony wykrzykiwał do słuchawki. - Niech mi Pan uwierzy, że tą sprawą zajmuje się kilkunastu policjantów. Dom Pana Clarksona został już przeszukany. Pytaliśmy również sąsiadów i rodzinę.  Będziemy szukać tak długo dopóki nie znajdzie... - Zayn rozłączył się nie czekając aż policjant skończy swoje przemówienie. Był bardzo zły. Nie dowiedział się nic konkretnego, a ich córki nadal nie było w domu.

Około godziny 12:00, Alice dostała sms'a.

* Dziś o 18:00 w opuszczonej fabryce. Jeśli chcesz, aby NASZA córka była cała to przyjedź sama. Eric * - przeczytałam tego sms'a z 20 razy po czym przekazałam telefon chłopakowi. Poczułam dziwne ukłucia na plecach, a wszystko w mojej głowie zaczęło się kręcić. Widziałam przerażenie w jego i Sue oczach. Patrzyliśmy na siebie zdenerwowani.

- Pojadę tam... - do moich oczu napłynęło kilka kolejnych łez. - Sama...Muszę mieć pewność, że Rose nic nie jest...

- Nie ma mowy. Dzwonimy na policję! - Zayn chwycił mój telefon, ale szybko go powstrzymałam.

- Nie! On zrobi coś Rose! Jadę sama i koniec! - upierałam się. Nie pozwolę, żeby coś jej się stało. Wiem, że Zayn też tak myślał, ale bał się też o mnie.

- Alice, a jak coś Ci się stanie?! - jakby czytał w moich myślach. Patrzył mi głęboko w oczy po czym usiadł obok i pocałował mnie w czoło. - Dobrze...nie zawiadomimy policji...ale pojadę z Tobą. Będę obserwował Was z auta. Muszę mieć pewność, że nic Ci nie jest.

- Zgadzam się. - opuszczona fabryka to miejsce gdzie kiedyś Eric zabrał mnie. Znajdowała się przy drodze asfaltowej, którą jeździło jedno auto w ciągu dnia. Wokół był mały las i pola. To miejsce odstraszało każdego, ale wiedziałam, że Eric nie raz tam jeździł.

Sue przyglądała nam się z uwagą. Bardzo się denerwowałam, ale wiem, że nie mogłam tego pokazać przy Ericu. Według mnie to on jest chory psychicznie. Uwierzyłam mu kiedy przepraszał mnie za zdradę.

W ciągu czekania na 18:00 dzwoniła do mnie mama i Eleanor, ale za każdym razem odbierała Sue, twierdząc, że jestem w toalecie. Nie chciałam nikogo denerwować. Wystarczy, że ja, Zayn i moja przyjaciółka jesteśmy przerażeni całą tą sytuacją.

Wrzuciłam na siebie byle jaki sweter i jeansy. Nie miałam głowy, żeby zrobić cokolwiek. Moje myśli krążyły wyłącznie wokół Rose. Przyjaciółka zrobiła mi kanapki. Dopóki nie włożyłam jej do ust, nie byłam głodna.

- Usiądę z tyłu. Przykryje się kocem, tak aby ten cały Eric mnie nie zauważył, a Ty staniesz autem w takim miejscu, abym wszystko widział. - sama nie wiem czy to jest dobre wyjście z tej sytuacji. Z jednej strony bardzo chciałam, żeby Zayn był przy mnie, czułabym się wtedy bezpiecznie, ale nie mogłam narażać naszego dziecka.

Uścisnęłam Sue, która ledwo trzymała się na nogach. Byliśmy już w drodze. Jakieś 40 min i powinniśmy być na miejscu. Zupełnie nie wiedziałam co mnie czeka. Na pewno Eric nie odda mi Rose. Będzie chciał czegoś więcej, a ja mu to dam, żeby ją chronić.

______________________________

Wczoraj poprawiałam ostatnie zdanie i już chciałam Wam publikować rozdział i co? Wyłączyli mi prąd! A mój laptop nie działa bez zasilacza, więc nie mogłam nic zrobić :( 

Ale dzisiaj będzie jeszcze jeden rozdział :D (o ile nie wyłączą mi prądu :P)

Proszę o gwiazdki i komentarze! :) 

Farewell z.m.Where stories live. Discover now