Rozdział 38

255 15 1
                                    

Fabryka wyglądała okropnie. Powybijane okna, zdarta farba na ścianach, a przed nią śmieci i złom. Zatrzymałam auto niedaleko wejścia do budynku.

- Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Odzyskamy Rose. - powiedział szeptem kiedy wyłączyłam silnik.

- Tak bardzo się boje, Zayn...- czułam jak ogarnia mnie strach. Nie mogłam w takiej chwili się poddać. Chłopak wysunął swoją dłoń i położył na mojej. Nie obracając się posłałam mu lekki uśmiech. Otworzyłam drzwi i poczułam chłód bijący z tego miejsca. Skierowałam się w stronę fabryki. Znów łzy napłynęły mi do oczu, ale z trudem je powstrzymałam. Popchnęłam stare, zardzewiałe drzwi. Zastanawiałam się dlaczego akurat to miejsce wybrał Eric, jakbyśmy nie mogli w spokoju porozmawiać i wyjaśniłby mi, co od nas chce.

Pierwsze pomieszczenie to mały korytarzyk z portiernią. Byłam tu raz i pamiętałam co nieco z tego miejsca. Zawalające się ściany wyglądały strasznie. Kolejne pomieszczenie to ogromna sala z zardzewiałymi maszynami. Wchodząc tam usłyszałam głos.

- Jesteś sama? - od razu poznałam, że to głos Erica. Chciałam odpowiedzieć szybko, ale czułam suchość w gardle i nie mogłam nic z siebie wyrzucić. - To tak czy nie?

- Tak. - zebrałam siły i dałam odpowiedź. - Czego chcesz?! - po tych słowach z kolejnego pomieszczenia wyszedł Eric.

- Chciałem się z Tobą zobaczyć. - odpowiedział zadowolony zbliżając się w moim kierunku, a ja czułam jak pojawia gęsia skórka na całym moim ciele.

- Dlaczego zabrałeś Rose?! - powiedziałam błagalnym tonem.

- Nie mogę się widywać z własną córką? - nie wierzyłam w to co mówi.

- Ona nie jest Twoją cór... - wrzasnęłam głośno. Nawet nie zorientowałam się kiedy Eric był już blisko mnie i przyłożył swoją rękę do moich ust uniemożliwiając mi dokończenie zdania.

- Przestań! Jesteś żałosna! Wiem, że nadal mnie kochasz...jesteś z tym idiotą tylko dla tego, że boli Cię ta zdrada. Ale postanowiłem Ci wybaczyć...możemy być razem. - on? wybaczyć mi? Ten człowiek jest na prawdę nieźle chory!

- Chce zobaczyć Rose! - odwróciłam wzrok.

- Nic jej nie jest. Zaopiekowałem się naszym skarbem. - chciałam nawrzeszczeć na niego, żeby tak do niej nie mówił. Chciałam przywalić mu w twarz, ale pogorszyłabym sytuację. W tym momencie usłyszałam płacz mojej córki. Odetchnęłam z ulgą, że nic jej nie jest. Jej płacz był dla mnie wtedy czymś uspokajającym. Nie czekając na Erica, pobiegłam w stronę odgłosów. Przemierzyłam salę z maszynami i weszłam do jednego z bocznych pokoi. Na środku stał stół, a na nim leżała Rose. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Znów mogłam zobaczyć swoją córkę. Wzięłam ją na ręce, a ona przestała płakać. Przytuliłam ją mocno i chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, lecz wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Obróciłam się w stronę drzwi, gdzie stał uśmiechnięty Eric.

- Wspaniale widzieć Was razem. - podszedł bliżej.

- Powiedz mi w końcu, czego ode mnie chcesz i zostaw nas w spokoju! - poczułam przypływającą falę złości.

- Zostańcie ze mną. - powiedział cicho i łagodnie.

- Eric...nigdy Ci tego nie wybaczę. Nie chce z Tobą być! Nie chce, żebyś znów pojawił się w moim życiu! - po tych słowach chłopak niebezpiecznie się przybliżył i chciał mnie pocałować, ale ja jedną ręką odepchnęłam go.

- W takim razie nie wypuszczę Was stąd. - na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Układałam w głowie kolejne zdanie, które chce mu powiedzieć, gdy zobaczyłam w oknie kilkunastu policjantów otaczających budynek. Pewnie Zayn zadzwonił po nich, tak żebym nie wiedziała. Kamień spadł mi z serca, bo byłam pewna, że za chwilę cały ten cyrk się skończy. Nie mogłam pokazać tego po sobie, bo Eric na pewno by coś wymyślił. Postanowiłam więc pograć z nim trochę...

- No to chodźmy...musimy iść do sklepu po mleko dla Rose - Eric spojrzał na mnie z niedowierzeniem. Otworzył z usta, był totalnie zaskoczony moją reakcją.

- Wiedziałem, że nadal mnie kochasz...- sztucznie przytaknęłam głową. - Już myślałem, że nigdy Cię nie odzyskam... - wysiliłam się na uśmiech, ale najwidoczniej nie zauważył tego, że był najbardziej sztuczny na jaki było mnie stać.

- Rose na pewno jest głodna. Musimy jechać. - drążyłam temat, aby jak najszybciej wyjść z budynku. Eric wskazał na drzwi i razem skierowaliśmy się do wyjścia. Popchnął stare drzwi i wyszliśmy dwa kroki na zewnątrz. Zza budynku, krzaków i samochodów wynurzyli się policjanci z broniami. Poczułam się jak w filmie kryminalnym. Byłam przerażona i nerwowo szukałam sylwetki Zayna. Eric podniósł do góry ręce, a policjanci go otoczyli. Mogłam odetchnąć z ulgą. Zobaczyłam, że przy samochodzie stoi mój narzeczony. Z Rose na rękach, pobiegłam do niego. Stanęłam przed nim i dopiero wtedy do mnie dotarło, co tak właściwie się stało. Właśnie oszukałam porywacza mojej córki. Zayn przytulił mnie mocno i nie puszczał przez kilka minut.

- Byłaś dzielna, kochanie. - do oczu napłynęły mi łzy. Byłam w totalnym szoku. Obróciłam się i zobaczyłam Erica, który wchodzi do policyjnego samochodu.

- Jeszcze tego pożałujesz! - krzyknął przed zamknięciem drzwi. Jeszcze bardziej wtuliłam się w ramionach Zayna, którego dłonie zacisnęły się w pięści. Rose uśmiechnęła się jakby chciała powiedzieć "dziękuję, mamo" na co ja i Zayn odwzajemniliśmy uśmiechy. Byłam bardzo z siebie dumna. Potem podszedł do nas policjant.

- Muszę przyznać, że poradziła sobie Pani naprawdę dobrze. Teraz Pan Clarkson zostanie ukarany więzieniem. Może być Pani spokojna. - poklepał mnie po ramieniu.

- Wracajmy do domu. - Zayn otworzył mi drzwi, a ja posłusznie wsiadłam do auta. Jedyne o czym marzyłam to położyć się na kanapie i patrzeć na śpiącą Rose. 

______________

No i skończyło się dobrze :)

Przepraszam, nie umiem opisywać takich akcji kryminalnych, ten rozdział mi się nie podoba, ale nie wymyśliłam nic innego :/

Zbliżamy się do końca Farewell! 

Farewell z.m.Where stories live. Discover now