Rozdział 28

345 18 0
                                    

- Obiad! - wołała mnie z kuchni mama.

Podczas obiadu cały czas miałam w głowie Erica i jego tajemniczy plan. Nie wiedziałam co kombinuje, ale miałam zamiar się jak najszybciej dowiedzieć.

- Coś się stało? Chodzisz dzisiaj taka zamyślona...Zayn? - położyła swoją rękę na mojej.

- Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, żeby był to Zayn... - oparłam głowę o swoją drugą rękę. - Pamiętasz Erica? - mama przytaknęła głową. - Spotkałam go ostatnio i dzisiaj chce się ze mną spotkać. - moja mama nie lubiła Erica. Od kiedy go poznałam patrzyła na niego z wrogością. Nie to co do Zayna, bo tego to traktuje jak własnego syna.

- Chcesz się z nim spotkać? - muszę przyznać, że rozbawiło mnie zaskoczenie ze strony mamy.

- Oczywiście, że nie! Ale boje się, że nie odpuści i przyjedzie tu.

- Mogę mu powiedzieć, że Cię nie ma. - na twarzy mamy pojawił się mały, złośliwy uśmieszek.

- Akurat w tej sprawie chcę poradzić sobie sama. - wiedziałam, że jeśli nie porozmawia ze mną, będzie męczył mnie aż nie dostanie tego czego chce.

Zbliżała się 18:00, a moje nogi trzęsły się jak galaretki. Eric był główną przyczyną mojej kłótni z Zaynem i nie chciałam, żeby znowu się to powtórzyło. Usłyszałam pukanie i zeszłam na dół. Rodzice wyszli do znajomych.

- No witaj Lice. - zobaczyłam uśmiechniętego Erica z jakąś paczką. Ja nawet nie wysiliłam się na drobny uśmiech. - Wspominałaś coś, że nie chcesz nigdzie przychodzić, więc pomyślałem, że zostaniemy u Ciebie. - dał mi szybkiego buziaka w policzek, nawet nie zdążyłam się zorientować, że to zrobił, a on siedział już na kanapie.

- Eric miejmy już to za sobą...powiedź dlaczego tu przyszedłeś i wyjdź stąd. - odpowiedziałam groźnie.

- Oj Lice, głuptasku...to że nie jesteśmy razem nie oznacza przecież, że nie możemy się przyjaźnić, prawda? - posłał mi uśmiech, a ja patrzyłam na niego i uspokajałam się w duchu, żebym nie wybuchła. - Chyba Twój chłopak od razu mnie nie zabije, co?

- Po pierwsze nie mów do mnie "głuptasku", a po drugie to nie mam ochoty się z Tobą przyjaźnić.

- Nie przesadzaj. Spróbujmy chociaż? - popatrzył na mnie szczęśliwy. Miałam ochotę podejść do niego i nieźle mu teraz przywalić, ale się powstrzymałam.

- Nie! - rzuciłam ostro. - Nie będziemy się przyjaźnić! W tej chwili masz opuścić mój dom! Nie życzę sobie, żebyś w nim przebywał! Nie mam zamiaru utrzymywać z Tobą jakichkolwiek kontaktów! Wynocha Eric! Nie pokazuj mi się więcej na oczy, bo pożałujesz! - wyrzuciłam z siebie wszystko co we mnie siedziało od momentu kiedy go zobaczyłam. Nie był już tak szczęśliwy jak przed momentem, wstał lekko przerażony.

- Lice, mówisz serio?! - zapytał całkiem łagodnie. Nawet nie musiałam odpowiadać, a już po mojej minie widać, że zaraz cała się ugotuję ze złości. Eric ze spuszczoną głową opuścił dom po czym zakluczyłam drzwi i usiadłam na kanapie. Emocje trochę opadły i zadzwoniłam do Zayna z prośbą, żeby do mnie przyjechał. Wiedziałam, że nie zostawi mnie teraz samej. Jedyne czego pragnęłam do przytulić się do niego.

Po 20 minutach w moim domu zjawił się Malik. Otworzyłam drzwi i nie mówiąc nic wtuliłam się w jego tors. Po chwili zaproponował, żebyśmy usiedli w salonie. Opowiadałam mu o Ericu i widziałam jak z każdą chwilą jego oczy ciemnieją ze złości.

- Ale proszę, nie rób mu nic złego. - wolałam mu to powiedzieć, bo nie wiedziałam czy pojedzie go teraz szukać i jeszcze by mu coś zrobił.

- Niech tylko jeszcze raz Cię dotknie, albo chociaż spojrzy na Ciebie to pożałuje! - wstał z kanapy.

- Chyba wyraźnie mu to powiedziałam. - spuściłam wzrok, a obok pojawił się Zayn, który złapał moje ręce.

- Jeżeli spotkasz go albo napisze do Ciebie, od razu do mnie dzwoń, rozumiesz? - przytaknęłam, a on mnie mocno przytulił. Do 23:00 siedzieliśmy w salonie oglądając jakieś durne seriale.

- Ooo witaj Zayn. - ucieszyła się moja mama wchodząca do domu.

- Dobry wieczór Pani Wilson! - chłopak wstał i podał mamie rękę. Tata wypił trochę alkoholu, a nawet nie trochę tylko dużo. Zauważyłam to po tym jak rzucił się na Zayna przytulając go mocno i pytając kiedy doczeka się wnuków. Zdezorientowany chłopak ukradkiem uśmiechał się do mnie.

- I w sumie to do zobaczenia. Już późno, muszę się zbiera...

- Oh przestań Zayn, zostań u nas na noc! Alice na pewno z chęcią przygarnie Cię do siebie. - popatrzyłam na mamę z kanapy z niedowierzaniem. Czy ona właśnie zaprosiła mojego chłopaka na noc?! Ja oczywiście byłam bardzo zadowolona, ale nie spodziewałam się tego ze strony mamy.

- O! To jest świetny pomysł! Ile mam czekać na te wnuki! - odezwał się tata kołysząc się lekko, na co wszyscy wybuchli śmiechem.

Ubrana w piżamkę wskoczyłam do łóżka, gdzie leżał już Zayn. Cmoknęłam go w usta i powiedziałam "dobranoc".

- Ej ej, a wnuki? - zaśmiał się, a z nim ja.

Rano poczułam zimne powietrze, dlatego otworzyłam powieki. Całą pościelą okrył się Zayn, a ja marznęłam w nocy! Już wiem, że pierwsze co, gdy zamieszkamy razem, to kupie dwie pościele. 

- Nie śpisz już? - zapytałam szturchając go lekko. Wydał z siebie cichy pomruk nie zadowolenia. Uderzyłam jego głowę poduszką, a on obrócił się w moją stronę i przyciągnął mnie bliżej, tak że nie mogłam wydostać się z jego uścisku. Po kilku minutach kiedy zasnął jak dziecko powoli wymknęłam się z jego ramion i założyłam na siebie różowy porannik.

-Witaj kochanie, jak się spało? - zapytała mama odkładając na blat kubek z kawą.

- Dobrze, ale Zayn ciągle się wiercił i będę miała kilka siniaków na nogach. - zaśmiałam się, a ze mną mama.

- A jak spotkanie z Ericiem?- wiedziałam, że w końcu o niego zapyta.

- Wszedł do domu, ale powiedziałam mu, że nie chce już go nigdy widzieć i wyszedł. Mam nadzieję, że już go nie zobaczę.

- Oh pewnie byłaś wczoraj zdenerwowana, mogłaś zadzwonić, przyjechałabym. - objęła mnie jedną ręką.

- Zayn przy mnie był. - uśmiechnęłam się do niej. - A teraz proszę zrobić mi mocną kawę!

Kiedy kończyłam robić kanapki do kuchni wszedł Zayn.

- Dzień dobry, czy dostanę dzisiaj jakiś śniadanie? - zapytał ziewając.

- Ja się śpieszę do pracy, więc musisz błagać Alice. - poklepała go po ramieniu i wyszła.

- Alice? Chyba nie chcesz, żebym umarł z głodu? - zrobił te swoje słynne oczka, a ja przewróciłam swoimi nakładając na talerz dodatkowe kanapki.

- W ten weekend przyjeżdżają moi rodzice. Zapraszają nas na kolację. - czekał na moją odpowiedź.

- Świetnie, nie mogę się doczekać! - skłamałam, już zaczęłam się denerwować spotkaniem z nimi. Nie wiedziałam jak zareagują na dziewczynę swojego syna.

Po śniadaniu zadzwonił do mnie telefon.

- Halo? - Matko, Alice, nie uwierzysz! - No mów! - Niall zdobył pieniądze na moją operację! - To super! - No wiem, kochany jest. Operacje mam w piątek. - Nawet nie wiesz jak się cieszę! - Kiedy przyjedziesz, muszę Ci wszystko dokładnie wyjaśnić?! - odłożyłam na moment słuchawkę i zapytałam Zayna czy pojedzie dzisiaj ze mną do Caroline. - Przyjedziemy razem za około godzinę. - Ok, czekam, pa pa!

____________________

Napisałam rozdział, ale miał 560 słów, więc skleiłam dwa w jeden, dlatego ten jest taaaki długi :)

Do następnego! :* 

Farewell z.m.Where stories live. Discover now