Weszłam do salonu i zobaczyłam całą piątkę chłopaków wpatrujących się w mecz piłki nożnej.
- Cześ... - nie dokończyłam, bo przerwał mi wstający z kanapy tłum krzycząc "goool!!!". Przewróciłam oczami i stanęłam przed telewizorem. Wtedy dopiero mnie zauważyli.
- O hej Alice, miło Cię widzieć, ale jakbyś mogła przesunąć się kilka centymetrów w prawo. - odezwał się Louis nie odwracając wzroku od telewizora.
- Po meczu macie tu wszystko posprzątać! - rzuciłam krótko i wyraźnie, ale i tak żaden nie raczył się mną zainteresować.
Poszłam do Rose i wzięłam ją na ręce całując główkę. Zawsze była taka wesoła, kiedy mnie widziała.
- Ma...ma. - powiedziała powoli, a moje serce staneło w miejscu. Do oczu napłynęły łzy wzruszenia. To były jej pierwsze słowa. Po chwili zabawy odłożyłam ją z powrotem i skierowałam się do kuchni. Wyciągnęłam z szafki butelkę z winem oraz kieliszek. Kiedy uzupełniałam go do kuchni wszedł Zayn.
- Coś świętujemy?
- Rosanna wypowiedziała swoje pierwsze słowo. - uśmiechnęłam się szczerze. Chłopak podszedł do szafki i wyciągnął kolejny kieliszek, postawił go bliżej mnie na znak, abym go też uzupełniła winem.
- To jest ważny powód do świętowania! - odwzajemnił uśmiech.
Pozostało juz kilka dni do ślubu. Strasznie się denerwowałam, że o czymś zapomnieliśmy, ale byłam też taka szczęśliwa!
- Wszystko będzie dobrze! - pocieszył mnie Zayn, widząc jak nerwowo przeczesuje swoje włosy.
- A jak Niall zapomni obrączek?!
- Nie zapomni! - nie wiedziałam, jak on mógł być taki spokojny.
- A jak ksiądz nie przyjedzie?!
- Chyba troszkę przesadzasz, Al. - Zayn podszedł bliżej i splótł nasze dłonie. Może miał rację, za bardzo się denerwowałam.
W końcu nadszedł ten wyjątkowy dzień. Nastawiłam budzik na 8:00, ale już o 7:00 obudziło mnie pukanie do drzwi.
- No co Ty, jeszcze śpisz?! - zapytała zaskoczona Caroline. Zdążyłam tylko ziewnąć, a przyjaciółka razem z dwoma obcymi kobietami była już w mieszkaniu. To była pierwsza cała przespana noc, bo Rose została u dziadków. Chcieliśmy z Zaynem pobyć trochę sami, a z drugiej strony dzisiejszego dnia miałam już i tak wiele na głowie, a Rose na pewno nie dawałaby mi spokoju.
- Zaraz przyjedzie Harry po Zayna, więc lepiej idź go obudź. Garnitur i reszta czekają już na niego w domu chłopaków. Przecież nie może widzieć panny młodej w sukni przed ślubem! - stwierdziła zadowolona. Byłam zbyt zaspana, żeby móc jej coś odpowiedzieć.
Po 30 min Zayn był już w drodze, a ja siedziałam na krześle wpatrując się w Caroline, która jeszcze raz sprawdzała listę gości. Moimi paznokciami i makijażem zajmowała się kosmetyczka, a włosami fryzjerka. Długo sprzeczałam się z dziewczynami, że nie chcę mieć wymyślnej fryzury. Skończyło się na tym, że moje włosy będą rozpuszczone, a dwa przednie kosmyki będą spięte z tyłu głowy. Po godzinie byłam już gotowa i razem z dziewczynami zakładałam sukienkę. Na głowie miałam długi welon, a na nogach białe obcasy, które dodawały mi dodatkowe 8 cm wzrostu.
- Jesteś najpiękniejszą panną młodą na ziemi! - wszystkie trzy wpatrywały się we mnie.
Było już po 11:00, a my biegłyśmy do samochodu, żeby nie spóźnić się na własny ślub. Ustaliliśmy, że część kościelna odbędzie się na plaży przy jeziorze, gdzie był nasz hotel.
Dziewczyny pobiegły sprawdzić czy wszystko jest w porządku, a ja czekałam na parkingu. Bardzo się denerwowałam. Na samą myśl, że mam tam zejść, a wszystkie oczy będą zwrócone na mnie, mdliło mnie i chciałam wymiotować.
- Ale nie chcesz teraz uciec panu młodemu z przed ołtarza, prawda? - zapytała uśmiechnięta Eleanor.
- Nawet nie wiesz jakbym chciała mieć to już za sobą. Co do miłości jestem pewna, ale jeżeli nie przestanę się tak denerwować, to jestem zdolna, żeby uciec... - starałam się to powiedzieć poważnie, ale mi nie wyszło.
Usłyszałam melodię, a Caroline popchnęła mnie w stronę schodów kierowanych na plażę. Spojrzałam na moje druhny stojące za mną i poszłam. Tak jak myślałam, wszyscy rozbierali mnie wzrokiem. Modliłam się w duszy, żebym nie spadła z tych głupich schodów, ale kiedy zobaczyłam Zayna, zapomniałam o wszystkim i czułam się spokojniej. Wiedziałam, że to ten jedyny, z którym chce spędzić resztę życia. Był niesamowicie przystojny, a w dodatku miał na sobie w garnitur, w którym nie muszę mówić jak wyglądał, a do tego był kochany i opiekuńczy. Zdenerwowanie opuściło mnie, a ja szłam wpatrując się w błyszczące, brązowe oczy moje przyszłego męża.
___________________
Moi Drodzy, jutro ostatni rozdział :(
YOU ARE READING
Farewell z.m.
FanfictionŻycie Alice niedługo się skończy... Ale czy z pomocą przyjaciół i rodziny poradzi sobie z tą wiadomością? Czy spełni wszystkie zadania z listy "Najlepsze 30 dni życia Alice"? Czy pozna swojego wymarzonego chłopaka?