Rozdział 3

599 35 2
                                    

- Pamiętaj, tu dodajesz gazu, a tu hamujesz. Nie zapomni zmieniać też biegów. I patrz cały czas na drogę. Ale zanim ruszymy, zapnij pasy. - podpowiadała mi Sue, a ja trzęsłam się ze strachu i modliłam, żebym nie spowodowała wypadku. Z tyłu siedziała Grece, która także nie posiadała prawa jazdy. Była również zestresowana jak ja. Najpierw krążyłyśmy po mojej ulicy i choć nie jest długa, samochód zdążył zgasnąć mi 3 razy. Po jakimś czasie nabrałam wprawy i muszę przyznać, że nie jestem najgorszym kierowcą. Oczywiście przez całą drogę śmiałyśmy się z Grece, która ciągle siedziała sztywno i powtarzała, że nie wyobrażała sobie takiej śmierci. Kiedy dojechałyśmy do domu, mogłam odetchnąć z ulgą. Na ulicę wybiegła moja mama, która bardzo się martwiła. Po przejażdżce zaproponowałam, że odwiozę dziewczyny do domów, ale mama powiedziała, że nie przeżyje kolejnej takiej dawki adrenaliny.

Po 2 godzinach drzemki obudził mnie głos mamy wołającej mnie na obiad. Kiedy zeszłam do kuchni, zauważyłam, że mój tata skończył posiłek i oglądał TV. Było to dla mnie dziwne gdyż jadanie wspólnych posiłków było naszą tradycją. Siedziałam naprzeciwko mamy i uważnie przyglądałam się jej zmęczonej i smutnej twarzy. Wiedziałam, że moja choroba to najgorsze co mogło nam się przydarzyć. Tata unikał mnie jak ognia, a mama ciągle płakała. Po obiedzie naszła na mnie kolejna fala płaczu. Cały wieczór przepłakałam, winiąc się, co stało się z moimi rodzicami. Tylko dzięki Sue i Grece mogłam choć na chwilę zapomnieć o tej sytuacji.

Rano obudził mnie dźwięk sms'a.

* Dzisiaj o 12:00 masz być gotowa. Będę czekać pod Twoim domem :) Sue *

Od razu przypomniałam sobie o ich planie na moje 30 dni. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam śniadanie, które zrobiła mi mama zanim poszła do pracy i ubrałam na siebie zwykłejeansy i kremowy sweter. Włosy upięłam w kucyka. Nałożyłam też lekki makijaż. O 12:00 wyszłam z domu, przed nim stało już auto, a w nim Sue.

- Gotowa na szaleństwo zakupów? - zaśmiała się do mnie.

Po 4 godzinach chodzenia po centrum handlowym moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Ale na szczęście kupiłam śliczną sukienkę i dodatki do niej. Kiedy podjechałyśmy pod mój dom, Sue musiała już wracać, bo wieczorem byłyśmy umówione razem z Grece i jej chłopakiem Todem na imprezę. Bardzo długo musiały mnie namawiać, ponieważ się uparłam i nie chciałam nigdzie wychodzić, wolałam leżeć, płakać i czekać aż nadejdzie trzydziesty dzień. W końcu odpuściłam, bo jeżeli bym się nie zgodziła to wyciągnęły by mnie siłą.

Dochodziła godzina 21:00 a ja miałam na sobie nowo kupioną sukienkę, lekko pofalowane włosy i makijaż, z czego najbardziej byłam dumna, bo moje oczy były teraz większe, a malinowe usta przyciągały uwagę każdego.

Kiedy zaparkowaliśmy auto, zobaczyliśmy wielką kolejkę prowadzącą do wejścia w klubie. Tod nagle przepchnął się między wszystkimi, powiedział coś ochroniarzowi na ucho i pokiwał nam na znak, że możemy wejść. Byłyśmy takie szczęśliwe, bo gdyby nie Tod to pewnie stałybyśmy w kolejce do końca imprezy. Jak się później przypadkowo dowiedziałam, chłopak powiedział ochroniarzowi, że za kilka dni umrę i chcę wybrać się na moją ostatnią imprezę, po czym nas wpuścił. To jest chyba jedyny plus związany z moją chorobą.

________________________________________________________

Wstawiam już kolejny rozdział dzisiaj :)

Na razie nic się nie dzieje, ale obiecuję, że w następnym rozdziale pojawi się ktoś, kto zmieni życie Alice... :D

Jeżeli to czytasz, proszę zostaw gwiazdkę lub komentarz! :)

Farewell z.m.Where stories live. Discover now