Rozdział 39

256 14 0
                                    

Dojechaliśmy już do mieszkania i wtedy zobaczyłam jak moje nogi się trzęsą. Strach jeszcze mnie nie opuścił. Otworzyłam drzwi, podbiegła od nas zdenerwowana Sue. Kiedy zobaczyła Rose, również odetchnęła z ulgą.

- Matko, jeszcze nigdy się tak nie denerwowałam! Tak się cieszę, że jesteście cali i zdrowi! - uściskała nas mocno przyjaciółka. Położyłam śpiące dziecko w łóżeczku i przyglądałam się jej. Tak bardzo brakowało mi tego widoku. Poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w tali.

- To było najpiękniejsze co mogłaś dla niej zrobić. - szepnął Zayn do mojego ucha.

- Nie zrobiłabym tego, gdyby nie byłoby Ciebie w pobliżu. - cmoknęłam go w policzek.

Usiedliśmy w salonie razem z Sue, która już telefonowała do Ashtona. Opowiedzieliśmy jej w skrócie przebieg całego wydarzenia. Czułam się bardziej spokojna i szczęśliwa.

- Teraz już wszystko będzie dobrze! - powiedziała uradowana Sue.

- Powinniśmy o tym powiedzieć rodzicom? - zapytałam Zayna, bo nie miałam pojęcia czy warto im o tym mówić.

- Myślę, że nie będziemy ich denerwować. Najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze. - chłopak miał racje, nie potrzebnie chciałam im napędzić stracha.

Dzisiejszej nocy Rose spała na środku łóżka dzieląc mnie i Zayna. Dobrze było znów zasypiać ze świadomością, że jest cała i zdrowa.

Następnego dnia pojechałam na policję zeznać w sprawie Erica. Zajęło mi to godzinę, a potem obiecałam, że odwiedzę rodziców. Spędziłam u nich dwie godziny. Tak jak wcześniej ustalaliśmy, nic im nie mówiłam. Po prostu starałam się o tym zapomnieć.

Kolejny tydzień minął spokojnie. Pomimo początkowych koszmarów nocnych, zapominałam o Ericu i porwaniu. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Caroline pomagała nam w przygotowaniach do ślubu, który miał się odbyć za miesiąc.

- W tej wyglądasz jak biała śmierć! - skomentowała Grece, kiedy wyszłam z przymierzalni.

- To już piąta! Ile mam jeszcze przymierzać?! - rozłożyłam ręce w geście bezradności.

- Chcesz pięknie wyglądać na swoim ślubie?! To nie marudź i przymierzaj następną! - tym razem odezwała się Sue. Dziewczyny siedziały rozbawione na kanapie w sklepie z sukniami ślubnymi, a ja tylko wychodziłam w nowych sukienkach. One miały niezły ubaw, a ja powoli czułam się zmęczona wciskaniem się w ślubne suknie.

Włożyłam na siebie długą, białą suknie bez ramiączek. Składała się z gorsetu i rozchodzącego się w pasie tiulu, który sprawiał, że sukienka wyglądała jak z bajki. Wyszłam z przymierzalni czekając na ich kolejny, zrezygnowany komentarz. Wszystkie otworzyły szeroko usta.

- O jaaa...wyglądasz...po prostu ślicznie! - odezwała się cicho Caroline. To był pierwszy pozytywny komentarz w dzisiejszym dniu.

- Bierzemy! - krzyknęła Grece odwracając się do sprzedawczyni.

- Ale to najdroższa sukie...

- Przestań! My płacimy! - wtrąciła Sue. Przejrzałam się jeszcze kilka razy w lustrze. Wyglądałam naprawdę nieźle. Sukienka podkreślała wszystkie moje atuty. Była po prostu idealna.

Wyszłyśmy zadowolone ze sklepu.

- Teraz należy mi się porządna, mocna kawa! - rzuciłam wyczerpana.

- O nie...teraz to idziemy wybierać sukienki dla Twoich druhen. - zaśmiały się jednocześnie.

Tym razem role się obróciły. To ja siedziałam na fotelu komentując ich stroje, a one patrzyły na mnie błagalnie.

- Al! Zdecyduj się w końcu na coś! - wymamrotała Carl.

- Chcecie pięknie wyglądać na moim ślubie?! To nie marudźcie i przymierzajcie następne! - powtórzyłam rozbawiona ich słowa.

Zdecydowałyśmy się na sukienki kończące się przed kolanem w kolorze pudrowego różu. Wszystkie trzy wyglądały cudownie. Wzięłyśmy jeszcze jedną dla Eleanor, która niestety nie mogła być dzisiaj tu z nami.

Po zakupach usiadłyśmy w jednej z kawiarni w galerii.

- Mmm...ten jest niezły!

- Caroline! Jesteś z Niallem, a oglądasz się za innymi! Nieładnie! - pokiwałam jej wskazującym palcem przed nosem, na co wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.

Po chwili podszedł do nas młody kelner, który podał nasze zamówienie.

- Ten jest mój! - rzuciła cicho Sue wpatrując się w odchodzącego kelnera.

- A Ashton?!

- Oh można sobie pomarzyć, co nie?! - zaśmiała się.

Dziewczyny podrzuciły mnie do domu. Otwarłam mieszkanie i usłyszałam turlające się po podłodze butelki po piwie, głośny telewizor i śmiechy. No tak, zostawić ich samych. W końcu pięciu chłopaków w domu nie wróży nic dobrego.

_______________________

Dwa rozdziały do końca!

Gwiazdkujcie, komentujcie :)

Farewell z.m.Where stories live. Discover now