- Denerwujesz się? - zapytał Zayn.
- Cała się trzęsę, a na samą myśl, że to może być mój ostatni dzień chcę mi się wymiotować.
- Będzie dobrze. Musi być. - chwycił mnie za ręce.
- Zadzwonisz do Sue, Grece i chłopaków, żeby przyjechali? Chcę się z nimi pożegnać.- powiedziałam z drżącym głosem.
- Jejuuu Al, nie musisz się z nimi żegnać, zobaczysz ich jeszcze nie raz. Będziemy jeździć na wspólne wycieczki, pojedziemy na Florydę i poznasz moich rodziców, zdasz prawo jazdy, weźniemy ślub, urodzisz śliczną córeczkę o imieniu Rose i przystojnego Connora.
- Nie błagam, tylko nie Connor! - udałam przerażoną minę. - Może być Theo.
- Jak sobie życzysz mamuśka. - zaczęliśmy się oboje śmiać.
- Ale to nie zmienia faktu, że chcę się z nimi zobaczyć.
Po godzinie do pokoju weszli chłopcy. Pierwszy wpadł Niall podchodząc do Caroline i przytulając ją, a potem do mnie. Spojrzałam na niego pytająco, a on uśmiechnął się wyszczerzając zęby. Już wiem dlaczego zawsze jest taki chętny, żeby "mnie" odwiedzić. Później przyjechali moi rodzice i przyjaciółki. Wszyscy wspólnie rozmawialiśmy omijając temat operacji, ale atmosfera była napięta. Moja mama prawie w ogóle się nie odzywała tylko mi się przyglądała, tata jak zwykle miał poważną minę, a Sue i Grece były bardzo zdenerwowane, choć próbowały to ukryć.
Do pokoju wszedł profesor Dolins.
- Za chwilę zaczynamy. - rzucił krótko i zamknął drzwi, a ja przytaknęłam. Zapadła zupełna cisza. Odwróciłam się w stronę mamy, której po policzkach spłynęła łezka. Przytuliłam ją mocno, a potem tatę. Podeszły do mnie Grece i Sue. One również płakały. Ściskały mnie tak mocno, że z trudem złapałam oddech. Pożegnałam się z każdym z chłopaków, oprócz Zayna, którego zostawiłam sobie na koniec. Nawet trudno było mi się rozstać z Caroline. I w końcu podszedł do mnie mój chłopak. Tak pięknie to brzmi "mój chłopak". Przytuliłam go najmocniej jak mogłam, a on wyszeptał mi do ucha "do zobaczenia Al" i pocałował. Pomógł mi również wstać z łóżka. Przez cały ten czas trwała grobowa cisza. Jakbym była na swoim pogrzebie.
Razem z całą moją "obsadą" doszliśmy do gabinetu, w którym miała się odbyć operacja. Stanęłam przed nią i wtedy po raz pierwszy w dzisiejszym dniu popłakałam się. Nie mogłam na tym zapanować. A może zrezygnuję? Nie, muszę to zrobić! Serce biło mi jak oszalałe. Jeszcze raz podeszła do mnie moja mama, tata, Sue, Grece, Zayn. Chłopakom i zapłakanej Caroline pomachałam próbując się uśmiechnąć, choć wiem, że mi to nie wyszło.
Weszłam do gabinetu ocierając łzy. Stał tam już profesor wraz z dr Smithem, dwoma innymi lekarzami i kilkoma pielęgniarkami.
- Gotowa? - zapytał jeden z lekarzy. Co to za pytanie?! Czy jestem gotowa na śmierć lub życie?!
Położyłam się, profesor wytłumaczył mi w skrócie jak będzie przebiegała operacja, ale ja nawet go nie słuchałam. W tym momencie nie było to dla mnie ważne. Układałam w głowię wersję życia po udanej operacji i po nieudanej.
- Proszę połknąć tą tabletkę. - powiedziała spokojnie pielęgniarka. Po chwili usnęłam.
_________________________________________________
Wszyscy czekali pod gabinetem przerażeni, czekając tylko na jedną wiadomość. Byli bardzo zdenerwowani. Chłopcy wyszli przed szpital, żeby zaczerpnąć trochę powietrza, Sue, Grece i Caroline wymieniały się chusteczkami, a rodzice usiedli na krzesłach i również płakali.
Po dwóch godzinach sytuacja się nie zmieniła z wyjątkiem Zayna, który nerwowo chodził w kółko po szpitalnym korytarzu. Liam zniknął na około pół godziny, pojechał po jakieś jedzenie, nikt nie jadł tam od kilku godzin, ale kiedy chłopak już wrócił z pełnymi torbami jedzenia, tylko Niall się poczęstował, reszta wypiła herbatę. Wszyscy byli za bardzo zdenerwowani całą tą sytuacją.
Louis, Liam i Harry pojechali do domu. Niall został i próbował pocieszyć zapłakane dziewczyny. Zayn choć był kompletnie załamany, rozmawiał z równie nerwowymi rodzicami Alice. Głównym tematem był on sam i jego życie.
Minęło już 8 godzin od rozpoczęcia operacji. Oprócz rozmowy Zayna z Państwem Wilsonów, nikt się nie odzywał z wyjątkiem pielęgniarek, które co jakiś czas podawały im plastikowe kubki z wodą, mówiąc "proszę". Niestety jeden z lekarzy zaprowadził Caroline do swojego pokoju, bo musiała odpoczywać, była osłabiona. Choć bardzo się upierała, wiedziała, że nie wygra z lekarzem i ze smutkiem opuściła hol. Niall zaproponował, że będzie jej towarzyszył.
Wszyscy siedzieli zapłakani i niecierpliwi. Wiedzieli, że operacja nie będzie krótka, mimo to wydawało im się, że trwa wieki.
Była już 2:00 w nocy, kiedy drzwi od gabinetu otworzyły się, a z nich wybiegł dr Smith, nie zwracając uwagi na rodzinę i przyjaciół czekających pod salą. Wszyscy momentalnie podnieśli się z krzeseł. Lekarz po prostu pobiegł nie odzywając się ani słowem. To jeszcze bardziej ich zdenerwowało. Po chwili na korytarzu znów pojawił się dr Smith, a za nim jeszcze dwóch innych biegnących lekarzy. Zayn próbował zapytać się, o co chodzi, ale lekarz zdążył tylko powiedzieć "nie teraz". Matka Alice wpadła w histerię. Nie próbowała powstrzymać się od płaczu, wyrzucała z siebie krótkie zdania "to koniec", "straciliśmy ją". Zayn musiał wyjść na zewnątrz, bo nie mógł tego słuchać. Grece i Sue usiadły pod ścianą i również płakały jak dzieci. Niall słysząc otwieranie i zamykanie sąsiednich drzwi, wyszedł z pokoju, aby sprawdzić co się dzieje. Usłyszał tylko z ust matki "to koniec". Usiadł obok Sue i zapytał o co chodzi, a ona wyjaśniła w skrócie o wybiegającym lekarzu i jego powrocie z dwoma innymi. Niall przytulił ją mocno, tak samo jak Grece i wrócił do zdenerwowanej Caroline, przekazując informację.
Kolejne i ostatnie wydarzenie zdarzyło się o 5 rano. Z gabinetu wyszedł profesor Dolins. Jego mina nie wyrażała ani smutku ani radości. Wszyscy na niego spojrzeli, ale nikt nie pytał ani nic nie mówił. Lekarz stał w miejscu patrząc na każdego po kolei.
- Udało się... - na te słowa wszyscy otworzyli szeroko usta i nie mogli uwierzyć. Powoli zaczęli godzić się z tym, że nie zobaczą już Alice, a tu lekarz mówi, że operacja się udała. Wszyscy stali w osłupieniu jeszcze przez kilka minut. Cisze przerwali Niall i Caroline wychodzący z pokoju. Nie musieli pytać, a już po ich minach mogli wyczytać, że wszystko skończyło się dobrze. Na twarzy Nialla pojawił się ogromny uśmiech, tak samo jak u Caroline. Jak na razie tylko do nich dotarła ta informacja, reszta nadal stała i patrzyła na lekarza, a on widząc tych dwojga również się uśmiechnął. I ten uśmiech był dla wszystkich potwierdzeniem, że Alice żyje. W tym momencie każdy zaczął się śmiać, skakać i przytulać do każdego. Ich radość była nie do opisania.
______________________________
TAK! UDAŁO SIĘ! <3
Nawet mi ulżyło jak to pisałam :P
Przypominam o gwiazdkach i komentarzach! :D
YOU ARE READING
Farewell z.m.
FanficŻycie Alice niedługo się skończy... Ale czy z pomocą przyjaciół i rodziny poradzi sobie z tą wiadomością? Czy spełni wszystkie zadania z listy "Najlepsze 30 dni życia Alice"? Czy pozna swojego wymarzonego chłopaka?