6.

4.1K 113 8
                                        


Dom rodziców Matta na Malediwach okazał się przepiękny i duży z bezpośrednim wejściem do wody, już wiem gdzie będę spędzać najwięcej czasu. 

W domku byliśmy koło godziny dziewiętnastej, Isabella z Thomasem mają jeden pokój, a ja z Mattem oczywiście drugi.

- I jak Ci się podoba? - zapytał mężczyzna zapraszając mnie ręką do środka.

- Bardzo, jest tu przepięknie, dom też jest super - uśmiechnęłam się do niego.

- To co może mały spacer po plaży? - zapytał, a mi naprawdę spodobał się ten pomysł.

Uwielbiam spacerować po plaży czy opalać się albo pływać. Po prostu jestem wielką fanką plaż i z chęcią zamieszkałabym kiedyś tutaj.

- Niech Ci będzie - odpowiedziałam z uśmiechem.

Wyszliśmy z domu i chodziliśmy po brzegu plaży pogrążeni we własnych myślach, aż nagle brunet wpadł na naprawdę świetny pomysł, a mianowicie podniósł mnie i zaczął iść w stronę wody.

Zaczęłam krzyczeć i sie wiercić, ale nic go nie powstrzymywało. W pewnym momencie poczułam już tylko pod sobą okropnie zimną ciecz.

- Matt ratunku nie umiem pływać! - zaczęłam głośno krzyczeć, aby mnie uratował.

- Już biegnę! - również krzyknął biegnąc w moją stronę.

Widziałam tą spanikowaną minę bruneta kiedy biegł do mnie, aby mnie uratować, gdy był blisko złapał mnie w stylu panny młodej.

- Mam cię - rzekł szczęśliwy, że nic mi się niestało.

- Nie no żartowałam - zaśmiałam się na co mężczyzna zmarszczył brwi.

- Z czym? - zapytał.

- No, że nie umiem pływać, skoro mnie wepchnąłeś też musiałam sobie jakoś poradzić, a jesteś za duży, więc wymyśliłam to - uśmiechnęłam się triumfalnie.

- Naprawdę się w Ciebie martwiłem, nie rób tak więcej - powiedział jeszcze trochę wystraszony, a mi zrobiło się trochę przykro, ale tylko ociupinkę.

Złączyłam nasze usta w gorącym pocałunku, najpierw zaskoczony nie oddał pocałunku, lecz po paru sekundach też zaczął mnie mocno całować i podgryzać wargę, wykorzystując to, że otworzyłam usta wepchnął mi język. 

Trwaliśmy tak parę dobrych minut, oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tlenu i patrzyliśmy sobie wzajemnie w oczy. Zauważyłam tam błysk, który jak szybko się pojawił tak szybko zniknął.

- Przepraszam - rzekłam i ładnie się uśmiechnęłam.

- Takie przeprosiny to ja mogę przyjmować - powiedział z tym swoim aroganckim uśmieszkiem.

Wiem, że możesz przyjmować takie przeprosiny, ale nie przyzwyczajaj się, bo to ostatni raz mój kochany. To było takie małe podziękowanie za te wakacje niby musiałam tu być, ale jest tu pięknie i już o tym nie myślę w taki sposób.

- Jasne, a teraz chodźmy zimno mi już - chłopak zaczął wychodzić z wody dalej ze mną na rękach - Dobra Panie macho możesz mnie już puścić - rzekłam kiedy znaleźliśmy się na piasku.

- Nie nie, zaniosę Cię jeszcze mi gdzieś uciekniesz i co będzie? - zadał mi pytanie i się głupio uśmiechnął.

- Ta jasne, ciekawe jak skoro jesteśmy na wyspie - oznajmiłam i oparłam się o jego klatę, bo jeśli chce mnie nosić niech nosi.

- Wiem, że Ty byś coś wymyśliła kochanie - odrzekł, a ja teraz muszę się z nim zgodzić.

Jak powiedział tak mnie doniósł do domu cały czas niosąc na rękach jestem ciekawy czy bardzo go bolą, bo kiedy się go pytałam mówił, że jestem leciutka i może mnie tak nosić. 

Aż do śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz