10.

3.7K 97 0
                                    




- Córeczko - tak to on, po ośmiu latach przyszedł niszcząc mój mur który zbudowałam przez ten cały czas. 

Co on sobie teraz wyobraża, że mu wszystko wybaczę i będzie tak jak dawnej? No to chyba się przeliczył, jestem na niego wściekła i najchętniej wydrapałabym mu oczy, ale nie dałam rady po prostu tam stałam patrząc się w jego piękne brązowe tęczówki, które po nim odziedziczyłam. 

Mężczyzna widząc moją reakcję nie podchodził do mnie ani się nie odzywał, wiedział co ma zrobić w tej sytuacji, bo znał mnie jak nikt inny, chociaż teraz sama już tego nie wiem.

- Kochanie chodź i spokojnie porozmawiamy - powiedziała uspokajająco moja mama jak ona może teraz być spokojna patrząc na mężczyznę, który zniszczył moje i jej życie - Chodź - wystawiła rękę, a ja tylko pokiwałam głową i wybiegłam z domu zakładając szybko buty.

Nie patrzyłam gdzie idę po prostu szłam przed siebie nie przejmując się niczym, liczył się teraz tylko on, czyli najgorszy człowiek, osoba która mnie zepsuł i zniszczyła, wszyscy wokół starali się mnie podnieść na duch i naprawić, a kiedy im to się udało pojawił się znowu on. 

 - Co złego zrobiłam, że mnie cały czas karzesz? - zapytałam tak naprawdę nawet nie wiedząc kogo może samej siebie?

- Aurora! - usłyszałam głośny krzyk i szybko się odwróciłam, na szczęście był to tylko Matt.

- Co ty tu robisz? - zapytałam.

- Twoja matka do mnie zadzwoniła, że uciekłaś z domu, co ty wyprawiasz co? Powinnaś leżeć, a nie szlajać się sama w nocy po ulicach, mogłaś tu nawet zasłabnąć. Czy ty wiesz co ty robisz, martwiłem się o Ciebie - wykrzyczał do głośno w moją stronę podchodząc do mojej osoby, nie miałam nawet siły mu odszczeknąć, byłam zbyt zmęczona.

- Przepraszam - wtuliłam się w jego ciepłą klatę i nagle zaczęłam płakać nie stop ja zaczęłam ryczeć nie mogłam się uspokoić.

Czułam jego mocne ramiona, które mnie oplatały, ale był przy tym bardzo ostrożny ze względu na mój bark. Trzymałam to w sobie tyle czasu i nagle moja tama puściła nie wierze, że wszystkie moje emocje, które trzymałam w sobie przez lata nikomu o nich nie mówiąc, a jemu wyznaję je od tak. 

- Hej już spokojnie kochanie - mówiąc to dalej mnie mocno tulił dzięki czemu mogłam poczuć mój ulubiony zapach czyli cytrusa i bergamotkę. Staliśmy tam z dobre dwadzieścia minut ciesząc się swoją obecnością. - Choć wracamy do domu jest już chłodno.

- Nie chce tam wracać - tym razem powiedziałam już cicho szlochając, dzięki jego obecności powoli się uspakajałam.

- Wiem, jedziemy do mnie - powiedział na co ja tylko pokiwałam głową. 

Nie chciało mi się z nim kłócić, ale tak na prawdę to w środku się cieszyłam, że to zaproponował to jedna z osób przy których umiem się uspokoić i zdenerwować w tym samym czasie.

Wsiadłam do samochodu do którego chłopak mi otworzył drzwi, a sam zaraz usiadł koło mnie na miejscu kierowcy. 

Przez całą drogę trzymał mnie za rękę i się nie odzywał, za co byłam mu wdzięczna, bo właśnie tego teraz potrzebowałam spokoju, a przy nim miałam to zapewnione.

Dojeżdżając na miejsce zauważyłam bardzo dużo ochroniarzy, którzy stali chyba w każdym możliwym miejscu, czyli coś się stało. 

Matt szybko wybiegł z auta i podszedł do swojego brata, ja zrobiłam to samo powoli wysiadając ze samochodu i kierowałam się w stronę mężczyzn, słyszałam samą wiązankę przekleństw, które wydostają się z ust bruneta. Kiedy James mnie zobaczył był bardzo zaskoczony, widzący to Matt odwrócił się w moją stronę i wziął mnie za rękę parę kroków od brata.

Aż do śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz