Podjeżdżając pod dom wysiadłam szybko z samochodu trzaskając mocno drzwiami, niech poczują się tak jak ja w tym momencie, skrzywdzone przez swoją własną głupotę.
Otworzyłam drzwi trzęsącymi się rękami, moja mama wchodząc do holu upuściła filiżankę z kawą na marmurowe płytki. Filiżanka w tym momencie też wyglądała tak jak ja była cała rozbita i wylewała się kawa, u mnie to były zły bardzo słone łzy.
Podeszłam do mamy i ją mocno przytuliłam, zrobiłam to z całych sił, a i tak uścisk był bardzo lekki pewnie przez to że prawie nic nie jadłam, ale po prostu nie mogłam. Stałyśmy tam bardzo długo w ciszy, grobowej ciszy, ale właśnie tego teraz potrzebowałam ramion, spokoju i mojej mamy.
Już nie płakałam tak mocno jak w samochodzie, uspokoiłam się dzięki mojemu aniołowi który teraz mnie tulił i nie puszczał i wiem że nigdy by tego nie zrobiła. Zawsze przy mnie będzie nie ważne co się stanie w moim marnym życiu.
Gdy moje nogi odmawiały już posłuszeństwa kierowałam się do mojego pokoju, słyszałam za sobą kroki. Będąc w środku od razu położyłam się na łóżku, przyciągając koszulkę pod nos i zaciągając się najpiękniejszym zapachem na świecie, czyli cytrusów i bergamotki. Czy jeszcze go kiedyś poczuję?
Poczułam uginający się materac i ramiona które znów mnie mocno przyciągnęły, chciałabym żeby to był on. Ale to była tylko moja mama.
Dlaczego ja jestem taką idiotką? Kiedy mam wybór żeby zostać razem z nim wybieram drugą opcje żeby go opuścić. A teraz ryczę jak idiotka w poduszkę bo go straciłam, dlaczego to nie może być tak proste jak wybór prysznica lub wanny?
Płacząc cały czas i się użalając nad sobą nagle zasnęłam nie wiedziałam nawet kiedy, lecz wiem że dzisiejszy dzień nie będzie lepszy od wczorajszego. Teraz ramiona mojej mamy już mnie nie przytulały, byłam sama, i tak powinno być do końca bo albo ja kogoś ranię albo ktoś mnie.
Przetarłam swoje zaspane oczy i wstałam z łóżka cała obolała, nie wiedząc dlaczego. Skierowałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic żeby się budzić i zacząć normalnie funkcjonować, przynajmniej taką mama nadzieję.
Po zakończonym prysznicu ciuchy chłopaka schowałam głęboko w garderobie żeby ich przypadkiem nie znaleźć bo nie chciałam ich wyrzucać. Przebrałam się w tym razem w moje szare dresy i zwykły t-shirt. Schodząc na dół poczułam przepiękny zapach kawy, widzę że moja mama została mnie pilnować.
Wchodząc do kuchni zauważyłam krzątającą się po kuchni kobietę która podśpiewywała sobie pod nosem, co mnie lekko rozweseliło. Usiadłam przy wyspie kuchennej nie zauważona i dalej jej się przyglądałam. Rodzicielka odwróciła się w moją stronę i zrobiła minę jakby zobaczyła ducha, w sumie to teraz bardziej pasuje trupa bo tak właśnie wyglądałam.
- Dziecko, zauważyłam że bardzo lubisz mnie straszyć. - powiedziała z uśmiechem - Chcesz śniadanie? - zapytała, nie zaczynając wypytywać o co chodziło z moim wczorajszym zachowaniem, bo wie że jeśli będę chętna to jej to powiem.
- Chętnie jestem strasznie głodna. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem który nawet w jednym procencie nie był szczery. I moja mama to wiedziała, więc dlaczego to robię?
Może próbuję przekonać samą siebie że jest zajebiście i nic mi się nie dzieje.
- No to tak masz do wyboru jak zawsze gofry, naleśniki lub płatki. Co wybierasz? - zapytała z uśmiechem i nieustającym błyskiem w oku.
CZYTASZ
Aż do śmierci
RomanceTOM I - Aż do śmierci TOM II - Aż do grobu Jestem Aurora Espito mam dwadzieścia jeden lat oraz mamę i przyjaciółkę, które kocham ponad życie. Moja przeszłość nie była zbyt łatwa, ale teraz trzeba skupić się na tym co się stanie w przyszłości. Czy d...