|Obecnie|
Kiedy przyjechaliśmy z Jace'em, kawiarnia była prawie pusta. Słońce dopiero zaczynało zachodzić.
- Więc, przez cały ten czas Hunter chronił cię przed Nichole? – twarz Jace'a była napięta od koncentracji.
Powoli skinęła głową.
Westchnął. - Nie mogę uwierzyć, że nie wpadłem na to wcześniej. Stale zastanawiałem się, dlaczego zawsze przychodził do mnie i prosił mnie o pomoc, gdy miałaś kłopoty, zamiast robić to samemu. Widziałem, że proszenie mnie zabijało go, ale i tak to robił.
Sapnęłam, oddech nagle stał się bardzo ciężki.
- Masz na myśli, że cały ten czas... – moje oczy rozszerzyły się z niedowierzania.
Jace uśmiechnął się. – Nigdy nie przestał się o ciebie troszczyć, Scarlett.
Jego duża dłoń spoczęła na mojej i ścisnął ją uspokajająco. - Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej. To nie było moje zadanie, żeby ci powiedzieć, to był sekret Huntera, nie mój.
Odchrząknęłam. Starając się przełknąć rosnącą gulę w gardle.
- To dobry facet, Scarlett. Jest teraz trochę zagubiony. Czasami potrzebujemy tylko kogoś, kto nas odnajdzie. Sprowadź go z powrotem, tylko ty możesz to zrobić.
Spojrzałam w oczy Jace'a i mogłam zobaczyć jego szczerość. Mogłam powiedzieć, że nadal dbał o swojego przyjaciela.
Naszą uwagę przykuł dźwięk dzwonka.
Każda uncja oddechu opuściła moje ciało, gdy zobaczyłam, kto to jest.
Hunter.
Jego wzrok leniwie przeskanował kawiarnie, aż w końcu natrafił na mnie. To był pierwszy raz, kiedy go widziałam od czasu tego incydentu z Nichole.
Widziałam go pierwszy raz, odkąd dowiedziałam się prawdy.
Oczy Huntera nagle skupiły się na czymś innym. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że Jace wciąż trzymał swoją dłoń na mojej i to właśnie tam patrzył Hunter. Przeszyło mnie poczucie winy. Jace najwyraźniej doszedł do tego samego wniosku, bo pospiesznie zabrał rękę.
Wstrzymałam oddech, gdy Hunter powoli ruszył w stronę naszego stolika, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Hej. – przywitał Jace'a grzecznym skinieniem głowy, po czym ponownie zwrócił się do mnie.
- Możemy porozmawiać? – wydawał się zdenerwowany.
Przełknęłam. Coś było nie tak.
Nogi mi się trzęsły, gdy szłam za nim do innego stolika. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało.
- Jak się masz? – zapytał w końcu, jego głos był miękki.
- W porządku. – próbowałam uśmiechnąć się uspokajająco, ale nie mogłam.
Odetchnął głęboko i skierował swój wzrok na ziemię, tak że już na mnie nie patrzył.
- Przyszedłem, żeby przeprosić.
- Nie masz za co przepraszać. To, co się stało, nie jest twoją winą. Przez cały ten czas próbowałeś mnie chronić. To ja powinnam przepraszać. – powiedziałam stanowczo.
Nagle jego spojrzenie padło na mnie i odetchnęłam.
W jego oczach było tyle bólu. Tyle cierpienia.
CZYTASZ
The Past Between Us
Teen FictionZ jakiegoś pokręconego powodu poczułam do niego pociąg. Jak ćma do płomienia. Wiedza o nieuchronnym zniszczeniu ukryta w nieodpartej atrakcyjności. OPOWIADANIE TŁUMACZONE Z ANGIELSKIEGO Oryginał opowiadania należy do @Reeyu97