|Obecnie|
"Mam zamiar cię odzyskać."
Słowa Huntera wciąż rozbrzmiewały w mojej głowie.
Leżałam na łóżku. Nie mogłam spać. Moje myśli były jednym wielkim bałaganem.
Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam jego twarz.
Dlaczego on tak bardzo na mnie działa?
Dlaczego nie mogę przestać o nim myśleć?
Jęknęłam.
Podskoczyłam, kiedy usłyszałam stukanie o szklane drzwi w moim pokoju. Zasłony były zasłonięte, więc nie mogłam nic zobaczyć.
Prawie krzyknęłam, gdy znów usłyszałam hałas.
Moje serce przyspieszyło w panice.
Prawie wrzasnęłam, kiedy dostrzegłam cień przesuwający się na zewnątrz z małej szczeliny między zasłonami. Cicho otworzyłam szufladę stolika nocnego i wyjęłam gaz pieprzowy.
Bardzo cicho na palcach podeszłam w stronę drzwi balkonowych.
Do tej pory nie mogłam dostrzec sylwetki osoby stojącej na zewnątrz.
Moje tętno przyspieszyło jeszcze bardziej, kiedy rozpoznałam, kto to był i wstrzymałam oddech.
- Hunter? – odetchnęłam z niedowierzaniem, otwierając szklane drzwi.
Jego burzliwe, szare oczy spotkały moje, zanim spokojnie zjechały w dół i zatrzymały się na gazie pieprzowym, który wciąż szczelnie trzymałam w ręce. Bardzo powoli, jego usta uformowały się w rozbawionym uśmiechu.
- Więc gdyby ktoś rzeczywiście próbował się włamać, to, zamiast budzić tatę lub dzwonić na policję, próbowałabyś go zaatakować gazem pieprzowym? To niezbyt mądre. – podniósł pytająco ciemną brew.
Spojrzałam na niego.
- Co ty tutaj robisz? – mój głos był zimny.
Jego wyraz twarzy nagle stał się poważny, zniknęły wszelkie ślady humoru. Przez chwilę po prostu staliśmy i gapiliśmy się na siebie. Nikt się nie odzywał.
- Kiedyś to kochałaś. – odwrócił się ode mnie, kiedy to powiedział. – Kiedyś czekałaś, aż wejdę na twój balkon w nocy po godzinie policyjnej. Czasami rozmawialiśmy godzinami, a czasami po prostu siedzieliśmy i gapiliśmy się w niebo. – Hunter mruknął, kiedy jego oczy powędrowały w górę, w kierunku księżyca w pełni oświetlającego niebo.
- To było dawno temu. Teraz jestem inną osobą. – nienawidziłam tego, jak drżał mój głos, kiedy to mówiłam.
Zrobiłam krok do przodu, więc byłam do niego plecami.
Zerwał się wiatr i owinęłam ramiona wokół siebie. Cienka jedwabna piżama nie chroniła mnie przed zimnem.
Hunter podszedł bliżej, moje plecy były skierowane do jego przodu. Nie dotykał mnie, ale wiedziałam, że jest blisko, wiedziałam, że gdybym odchyliła się do tyłu, to byśmy się dotknęli. Otoczył mnie jego zapach. Nie wiedziałam, czy to zrobił, bo zauważył, że jest mi zimno, ale ciepło promieniujące z jego ciała ogrzewało mnie.
- Twoje włosy są krótsze. – mruknął.
Jedna z jego dłoni podniosła się i wsunęła luźne pasmo za moje ucho. – Podoba mi się, pasują ci. – jego głos był szorstki z dodatkiem chrypki.
Wzięłam głęboki oddech, starając się nie pozwolić, by jego słowa wpłynęły na mnie.
- Dlaczego tu jesteś, Hunter? – mój głos był cichy.
Westchnął, a ja zadrżałam, kiedy poczułam jego oddech na mojej szyi.
- Nie powinno mnie tu być. Powinienem trzymać się z dala od ciebie.
Coś ścisnęło moje serce, kiedy to powiedział, ale postanowiłam to zignorować.
- Powinieneś. – wyszeptałam.
Czułam, jak odsuwa się ode mnie. Byłam zaskoczona ukłuciem smutku, jaki poczułam, kiedy to zrobił.
Odwróciłam się, więc mogłam na niego spojrzeć.
Zamknął oczy i wciągnął powietrze. Kiedy w końcu je otworzył, zobaczyłam, że coś go dręczyło.
- Ale właśnie o to chodzi, Scarlett. Nie mogę się trzymać z daleka. – wypuścił powietrze.
Przełknęłam.
Moje oczy skierowały się na tatuaże na jego ramionach. Nie mogłam ich dobrze zobaczyć w świetle księżyca, ale patrzenie na czarny atrament wijący się na jego skórze sprawiało, że mój żołądek ściskał się w dziwny sposób.
Moje oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyłam, jak sięga do kieszeni i wyjmuje paczkę papierosów. Wyjął jednego z nich i swobodnie trzymał go między palcami.
Zmarszczyłam brwi.
- Kiedyś nienawidziłeś palenia. – mruknęłam, zanim zdążyłam pomyśleć.
Wzruszył ramionami. – Chyba też się zmieniłem.
- Nie rób tego przy mnie, wciąż tego nienawidzę. - powiedziałam stanowczo.
Iskierki rozbawienia tańczyły w jego oczach, ale na szczęście nie zapalił go.
- Powinienem iść. – powiedział.
Już na mnie nie patrzył.
Nic nie odpowiedziałam.
Dziwne było to, że jakaś część mnie chciała, żeby został.
Co jest z tobą nie tak, Scarlett?
Zapomniałaś, co ci zrobił trzy lata temu?
To było tak, jakbym toczyła wewnętrzną walkę ze sobą.
Odwrócił się, żeby zejść z mojego balkonu. Nie martwiłam się, ponieważ wiedziałam, że robił to tysiąc razy wcześniej.
Mój wzrok poleciał na papierosa, którego wciąż trzymał w dłoni.
- Te rzeczy mogą cię zabić, wiesz? – powiedziałam ostrożnie.
- Wiem. – jego usta znów wykrzywiły się w uśmiech.
- Może dlatego je teraz lubię.
To były ostatnie słowa, które powiedział, zanim zniknął mi z pola widzenia.
CZYTASZ
The Past Between Us
Teen FictionZ jakiegoś pokręconego powodu poczułam do niego pociąg. Jak ćma do płomienia. Wiedza o nieuchronnym zniszczeniu ukryta w nieodpartej atrakcyjności. OPOWIADANIE TŁUMACZONE Z ANGIELSKIEGO Oryginał opowiadania należy do @Reeyu97