015 - Tajemnicza ciocia

95 7 3
                                    

Goku stał naprzeciwko starego mężczyzny z bujną fryzurą i długą siwą brodą, który miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, mimo braku słońca. Ubrany był w skórzane spodnie, szarą koszulkę i czerwoną kamizelkę.

Dai Kaiō milczał, patrząc na Goku z oburzeniem. Son stał spokojnie ze spuszczonym wzrokiem. Czekał na reprymendę, chociaż Paikuhan załagodził sytuację. Nawet nie umiał wyrazić słów wdzięczności wobec niego.

— Goku jak mogłeś udać się do piekła? Kto ci na to zezwolił? — Zadał pytania nagle. — Chyba nie pozwoliłem na to, ale może ktoś inny zezwolił...

— Mistrzu zrozum to była ostateczność — wyszeptał. — Jest moją przyjaciółką, obiecałem, że zawsze będę jej bronić. Jeśli pozwoliłbym na unicestwienie Margo, mój syn nie odezwałby się do mnie do końca życia. — Wylewał argumenty jeden po drugim.

— Dziewczyna sama wpakowała się w kłopoty! — wykrzyczał.

— Wybacz...

Czuł winę, ale gdyby miał zrobić to jeszcze raz, bez zastanowienia udałby się do Margo. Musiał ją chronić, tak jak obiecał. Do tego konflikt z synem nie zakończy się ot tak.

— Dobrze Goku. — Uspokoił się Mistrz po chwili. — Tym razem ci daruję, jednak to był ostatni raz, kiedy robisz taki numer. Najpierw przychodzisz do mnie!

— Tak jest. — Ukłonił się. — Teraz baty od Północnego Kaio. — Dodał z uśmiechem, przykładając dwa palce do czoła.

— Goku, zaczekaj — przerwał mu Paikūhan. — Nie chcesz chwilę powalczyć?

— Chętnie, jak tylko rozwiąże zagadkę powrotu Margo — odpowiedział z uśmiechem.

— To proste — powiedział Dai Kaio. — Musi zrobić jeden dobry uczynek, będąc po waszej stronie, a wtedy Jama będzie mógł wysłać ją na Trasę Węża. Młodzi to nic nie umieją łapać w locie...

— Podejrzewam, że nie będzie tak łatwo. — Goku usiadł na ziemi, krzyżując nogi.

— Nie będzie, bo nie możesz tego Margo powiedzieć — krzyknął Mistrz ze złością. — Ani przekazać w myślach.

Musiał to doprecyzować, bo Goku już planował szybki kontakt z dziewczyną.

— Margo z natury jest dobra — zaczął. — Jednak obiecała mi, że sama nie przejdzie przez wrota, a Saiyanie tego nie zrobią, Mistrzu proszę, zrób coś. — Spojrzał na niego prosząco.

— Już zrobiłem, dodając tę zasadę, kiedy zginęła — odpowiedział Dai i odszedł. — Widzą co chcą...

Szedł machając głową z rezygnacją. Goku siedział na trawie, rozmyślając jak może pomóc dziewczynie. Margo nie może tam być za długo.

Bulme denerwowali reporterzy, którzy otaczali dom, od dnia, kiedy dziewczyna zdjęła maskę, a oni dowiedzieli się, że Margo tam mieszka. Chi Chi razem z Nao rządziły restauracjami dziewczyny. Przyjaciółka właściwie tylko podpisywała się za Margo, ale robiła to niepewnie, bo ostateczne decyzje powinny należeć do właścicielki.

Do tego ciąża Nao. Margo w życiu by nie pozwoliłaby na krzywdę dla nienarodzone dziecka swojej przyjaciółki. Pamiętał jak dowiedziała się o jej stanie. Margo zebrała wszystkich i zarządziła, bezapelacyjnie, że jeśli coś będzie się działo, Nao będzie spokojna i bezpieczna. Bulma sprowadziła najlepszych lekarzy, Videl razem z Chi Chi wpadły w szał zakupów, na karcie Margo było mnóstwo Zeni, więc mogły korzystać bez limitu.

Vegeta jak zwykle denerwował się z byle jakiego powodu, ale od kiedy dziewczyna została pokonana przez jego ojca, stał się łagodniejszy.

Goten to było jego największy zmartwienie. Chłopak w ogóle się do niego nie odzywał i wiedział, że ten stan się zmieni dopóki Margo nie wróci. Jednak co mu to da, skoro dziewczyna całowała się z Trunksem i wszystkie myśli, które słyszał sprowadzały się do niego? Margo nawet przez chwilę nie zmartwiła się o Gotena, czy to oznaczało, że nie była nim zainteresowana? Goku to było obojętne, dopóki nie zrozumiał bólu syna, jednak od początku świetnie się dogadywali. Tylko czy Margo nie jest dla niego zwykłym podbojem? Nagle przed nim z wyciągniętą ręką stanął Paikuhan.

Hybryda [Korekta 3/61]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz