Dziewczyna przebrała się w suchy strój i spięła długie włosy. Ktoś zapukał do drzwi łazienki, a po chwili, na zaproszenie, weszła przez nie Chi Chi. Z uśmiechem trzymała coś za plecami. Margo polubiła ją. Była silną kobietą, gotową na obronę kogoś bliskiego.
— Zrobiłam go dla ciebie — powiedziała, podając jej niebieski plecak z kilkoma małymi kieszeniami i jedną największą. — Myślę, że na taką drogę ci się przyda.
Dziewczyna spakowała wszystko w swój prezent. Miała zapasowy strój dla siebie i Goku. Na wszelki wypadek wzięła też kapsułki Hoi—Poi. Dostała je od rodziców przed wyjazdem do internatu, który w ogóle nie istniał. Chwyciła ramkę ze zdjęciem brata.
Patrzyła z niedowierzaniem. Po chwili wyjęła fotografię i podarła ją na kawałki. To nie był już dla niej ktoś bliski, to wróg. A mężczyzna, którego miała zabić z zimną krwią, stał się jej przyjacielem i opiekunem.
Dołączyła do reszty przy stole. Goku jak zwykle zjadał ogromną ilość jedzenia. Łapczywie łapał danie i wciskał je na siłę do buzi. Pomachała głową załamana. To miałby być jej opiekun?
— Brakuje ci kultury — wypaliła, a mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem, wytknął język i wrócił do posiłku.
Dziewczyna zapakowała jedzenie od Chi Chi. Margo razem z Goku ustawili się obok siebie i przygotowali do wyprawy. Chi Chi przytuliła ich jeszcze na pożegnanie. Saiyan wyjaśnił jej wcześniej, po co to robi, jednak mimo to było jej przykro, że dziewczyna już odchodzi i nie wiadomo, czy jeszcze się spotkają.
— Do biegu, gotowi? — zaczął Genialny Żółw. — Start!
Oboje zaczęli biec. Skakali po gałęziach z uśmiechami na twarzach. Cel — Święta Wieża. Goku zakazał używania Magicznej Chmurki, sam też nie korzystał z techniki latania. Mieli po prostu biec w kierunku kolejnego, treningowego przystanku.
Droga, licząc przerwy, zajęła im ponad dwa dni. Zatrzymali się na Świętej Ziemi Karin. Na placu stało kilka tipi, a obok była ogromna, marmurowa wieża ze zdobieniami. Oaza ciszy i spokoju. Nie było tam nikogo.
— Upa! — krzyknął Goku. — Upa, gdzie jesteś?
Z jednego z pomieszczeń wyłonił się mężczyzna o umięśnionej posturze. Miał ciemną karnację, beżowe spodnie ze zdobieniami, włosy spięte w dwie kitki i opaskę z piórkiem. Kiedy zobaczył Goku, jego ciemne oczy zaszkliły się.
— Goku, to ty! — Podbiegł, przytulając go.
— To jest Margo, moja przyjaciółka — wyjaśnił Goku, wskazując na dziewczynę.
Upa pokłonił się jej, dodając serdeczny uśmiech. Chłopak rozpalił ognisko i przygotował najlepsze dania. Margo rozumiała już apetyt Goku. Była tak głodna, że jadła wszystko, co jej podali, bez jakiegokolwiek opamiętania.
— Brakuje ci kultury — odgryzł się mężczyzna. Odpowiedziała mu tak samo jak on: uśmiechnęła się i wytknęła język.
— Goku, co cię do nas sprowadza? — zapytał chłopak.
— Wieża, ale to nie ja chce ją ponownie zdobyć, tylko Margo — wytłumaczył. — Gdzie jest twój ojciec?
Upa posmutniał i wyjaśnił, że jego tata zmarł kilka miesięcy temu. Margo obserwowała ich i widziała smutek chłopaka. Najpewniej był blisko z ojcem. Goku wstał i poszedł do lasu. Wrócił po kilku minutach z bukietem kwiatów. Gospodarz zaprowadził ich na grób. Mężczyzna złożył kwiaty, w myślach pokazując Margo postać ojca Upy. Był mężny, a dobro i spokój wręcz od niego biło.
CZYTASZ
Hybryda [Korekta 3/61]
FanfictionDragon Ball to opowieść o przygodach kilku przyjaciół. Historia zaczyna się od poznania małego, dziwnego chłopca z ogonem, który nazywa się Son Goku. Pewnego dnia spotyka on Bulmę, z którą wyrusza na swoją pierwszą przygodę w poszukiwaniu Smoczych K...