Margo leniwie podniosła się z łóżka. Słyszała, że Kaliksta kręci się w drugim pomieszczeniu, ale nie miała ochoty wychodzić. Kiedy o nim myślała nie czuła nic szczególnego, po prostu był.
Przypomniała sobie jak Osamu wspomniał o Kakarotto. Może to jego kochała, a z Kalikstą była, bo nie miała wyboru? Leniwie wskoczyła na parapet i obserwowała widoki. Gwiazdy i księżyc oświetlały granatowe niebo.
Z daleka ujrzała budynek Capsule Corp. Pamiętała, że rodzice przyjaźnili się z rodziną Brief, ojciec często finansował wynalazki tej rodziny. Wiedziała, że musi się tam udać, może oni będą znali odpowiedź na pytania, które sama sobie zadaje.
Skuliła brodę do kolan i czuła się samotna. Jej ukochani rodzice nie żyli, miała jedynie brata i jakiegoś obcego chłopaka. Miała wrażenie, że gdzieś daleko ktoś na nią czeka i bardzo się martwi.
Do pokoju wszedł Kaliksta z tacą jedzenia i uśmiechem na twarzy.
— Po drzemce czas na posiłek. — Położył wszystko na stoliku nocnym. — Jak się czujesz?
— Wypoczęta.
Z uśmiechem zeskoczyła z parapetu i usiadła na ziemi przed tacą z jedzeniem. Między kanapkami dojrzała białą tabletkę. Taką samą dostał zanim straciła przytomność. Zmarszczyła brwi. Nie podobał jej się poprzedni efekt zażycia pigułki.
— Myślałam, że to na ból głowy...
— Nie wiedziałem czy jak się obudzisz będzie potrzebna więc na wszelki wypadek wziąłem — przerwał jej. — Najedz się i jak poczujesz, że jest potrzebna to ją weźmiesz.
Odsunęła lek na bok i zaczęła jeść. Zerkała na Kalikstę, który uśmiechał się serdecznie. Osamu wyraźnie powiedział, aby przy nim nie wspominała o Kakarotto, jednak kusiło ją to niesamowicie. Nie sam mężczyzna ją interesował tylko to, że usłyszała to imię połączone z obelgą.
Była też ciekawa jak to wszystko wyglądało. Rozstała się z Kaliktą, była z Kakarotto i nagle on zniknął i tak bez słowa wróciła do chłopaka? Właściwie patrząc na niego nie czuła nic co mogłoby potwierdzić fakt, że była z nim w związku. Był przystojny, ale był zwyczajny, a sama obecność nic nie wprowadzała w jej myślenie. Oprócz tego, że wiedział więcej niż ona.
Kiedy skończyła wróciła na parapet. Z daleka zobaczyła żółty promień, który przed samym księżycem rozszedł się na kilka stron. Przykleiła się i patrzyła na znikające smugi. Poczuła jakby było to skierowane właśnie dla niej.
— Kakarotto — wyszeptała.
— Wypij herbatę!
Kaliksta podszedł i podał kubek. Bez słowa wypiła wywar, patrząc w niebo, chciała dojrzeć więcej znaków. Miała wrażenie, że ten rozbłysk jest dla niej. Zerknęła na talerz. Nie było tam nic, nawet tabletki. Spojrzała na chłopaka i obraz ponownie zaczął się rozmazywać, dodatkowo czuła jak serce przyspiesza, doszły krople potu na czole.
— Gdzie jest Osamu?
Wydukała trzymając się parapetu. Łapała się za klatkę piersiową próbując uspokoić serce. Kojarzyła to uczucie, ale nic umiała sobie przypomnieć. Kaliksta złapał ją pod ramię i próbował przenieść do łóżka. Odepchnęła go, kiedy spojrzała w jego stronę oczy były już błękitne, a włosy zaczęły unosić się ku górze.
Łapała ciężko oddech i czuła jak w sercu rodzi się niesamowita nienawiść do chłopaka który sprytem podał jej tabletkę. Była wściekła i sama czuła jak włosy się unoszą, a serce pulsuje z niesamowitą prędkością. Żyły ją paliły. Dostrzegła blond kosmyk opadający przed okiem.
CZYTASZ
Hybryda [Korekta 3/61]
FanfictionDragon Ball to opowieść o przygodach kilku przyjaciół. Historia zaczyna się od poznania małego, dziwnego chłopca z ogonem, który nazywa się Son Goku. Pewnego dnia spotyka on Bulmę, z którą wyrusza na swoją pierwszą przygodę w poszukiwaniu Smoczych K...