016 - Czas na konkrety.

58 6 7
                                    

Margo dzielnie trenowała każdego dnia spędzonego w piekle. Zresztą nie tylko ona, wszyscy Saiyanie pokonywali swoje bariery, nawet Król walczył podbijając umiejętności. Kiedy po raz kolejny Margo pokonała Bardocka, który mimo umiejętności drugiej formy Super Saiyanina, podczas treningu z tego nie korzystał.

Dziewczyna usiadła na jednej ze skał i pozwoliła, aby Gine ją opatrywała. Kobieta zawsze podbiegała żeby rany Margo jak najszybciej zniknęły. Właściwie była jej prywatną pielęgniarką, ani jedna Saiyanka nie mogła pomagać, tylko Gine.

Goku pokazywał dziewczynie przyjęcie urodzinowe Chi Chi. Wszyscy jedli i rozmawiali, jednak humory nie wskazywały na dobrą zabawę. Skąd takie nastroje? — zapytała, mężczyzna chwile zastanawiał się co powinien odpowiedzieć. Nie będę kłamał — zaczął. — Każdy tęskni, nie ma cię kolejne dwa miesiące.

Czyli przebywała w piekle czwarty miesiąc, rozejrzała się po swoich towarzyszach i zrozumiała, że nawet się do nich przyzwyczaiła, szczególnie do Gine. Kobieta dalej pytała, opowiadała i irytowała, ale przywykła i z automatu odpowiadała na powtarzające się pytania. Kiedy Saiyanka skończyła ją opatrywać wstała i poszła przed siebie.

— Kaio! — krzyknęła. — Nie udawaj, że nie słyszysz! Chyba należy mi się minuta na złożenie życzeń Chi Chi!

— Margo nie mogę być na każde twoje zawołanie! — odpowiedział — Dobrze daję ci chwilę! Możesz mówić.

— Hej! — zawołała wiedząc, że przyjaciele słyszą, a do tego Goku widzi. — Chi Chi wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

Margo jak dobrze cię znowu usłyszeć — powiedziała Chi Chi. — Dziękuje kochanie! Wolałabym żebyś świętowała razem z nami!

— Jak tylko wrócę urządzimy największe przyjęcie jakie ziemia może sobie wyobrazić — zaśmiała się. — Jeszcze trochę i wracam.

Co to znaczy? — usłyszała Trunksa.

— Oznacza to, że jak tylko zregeneruję siły, udam się przez wrota i stanę przed naszym Strażnikiem — wyjaśniła. — Goku nawet nie myśl mnie powstrzymać — dodała, czując jego reakcję.

Wiesz dobrze co pomyślałem na początku, jednak uważam, że może ci się udać — odpowiedział z uśmiechem. — Stałaś się niesamowicie silna, a do tego jesteś inteligentna więc może ominiesz walkę

— Nic nie ominę! Pokonam Freeze i jego armię oraz Cella. — Margo była pewnaswego. — Plus jest taki, że nie ma tam Buu, który wcielił się w jakiegoś chłopca w jednej z ziemskich wiosek. — Podrapała się po głowie z ulgą.

Margo — usłyszała Vegete. — Nawet nie waż mi się przegrać! Zabraniam! — Rozkaz był jasny.

— Jak każesz trenerze! — Zasalutowała mu, co wywołało u Goku dosyć głośny śmiech. — Muszę kończyć Kaio dał mi dosłownie chwilę, jest strasznie niecierpliwy.

I została tylko z myślami Goku. Pokazywał jak wszystkim humor się poprawił i to znacznie. Dyskutowali o planie Margo, a ona patrzyła w stronę drzwi. Mimo, że ich nie widziała przez odległość, czuła ich siłę.

Przypomniał jej się kamień na treningu u Genialnego Żółwia. Kiedy dziadek zaczął ją trenować nie mogła go nawet ruszyć, a po jakimś czasie bez problemu przeniosła. Codziennie wieczorem patrzyła na kamień i zastanawiała się czy da rade, tak działały te drzwi. Obserwując je myślała czy jak przejdzie to pokona przeciwników. Nie ma wyjścia, szczególnie, że Vegeta w nią wierzy, jego słowa odbijały się jej w głowie jak jakieś dzwonki.

Hybryda [Korekta 3/61]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz