#5 ' Ten koło placu zabaw. '

701 89 164
                                    

Gdy następnego dnia poszedłem do szkoły, nie zauważyłem, by ktoś dziwnie się zabójstwami wobec mojej osoby. Nikt nie poruszył tematu wypadku na imprezie i wszyscy zdawali się tym tematem nieporuszeni tak, jakby on nigdy się nie pojawił.

Miałem rację z tym że faktycznie wszystko wskazywało na jakieś wymazanie pamięci. Nikt nie zapytał żadnego członka naszej grupy o to, w my byliśmy tym wszystkim coraz bardziej zmieszani. W końcu niemożliwe było to, że nikt tego zajścia nie pamiętał.

Przejrzałem swoje notatki, które sporządziłem w ciągu miesiąca i próbowałem je interpretować, ale dało się z nich wywnioskować nic logicznego. Te zajścia wyglądały tak, jakbyśmy zadzierali z jakąś magią, która przecież nie istniała.

Czułem się co najmniej zmieszany, ale niepewność towarzyszyła mi na każdym kroku. Czułem się obserwowany i nawet nie wiedziałem, skąd wziąłem takie przeświadczenie, gdyż nikogo ze mną tam nie było.

Spojrzałem na zegarek i przypomniałem sobie, że aktualnie odbywała się przerwa na lunch, co oznaczało czterdzieści pięć minut siedzenia w samotności.

Z reguły nigdy mnie to nie przytłaczało, ale od pewnego czasu było inaczej i czułem jakąś dziwną powinność zaklimatyzowania się z ludźmi, z czym walczyłem.

Tego dnia było jednak trochę inaczej.

Wstałem z ławki, zabierając swój balast i przeszedłem przez szkolny ogród, wchodząc do budynku. Nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego postanowiłem jednak wejść do środka i nie wiedziałem, co dokładnie chciałem zrobić, ale silna i denerwująca intuicja kazała mi tam się pojawić.

Gdy wszedłem do szkoły, stanąłem na chwilę, zauważając dość niecodzienny obraz. Podszedłem do szafek, udając, że wcale nie zauważyłem dziewczyny na wszelki wypadek.

Amitti gadała ze swoją gwardią dwóch dziewczyn i jednego chłopaka. Zdążyłem zauważyć, że byli z nią dość blisko, a nawet śmiałem twierdzić, że się przyjaźnili. Dość często spotykali się w większym gronie, gdy wychodziło poza szkolny budynek, ale po placówce przemieszczali się w czwórkę.

Żaden z nich nie był nigdy jakoś wielce wywindowany społecznie na tle naszej szkoły. Każdy z nich raczej siedział cicho w większości przypadków i nie doświadczyłem tego, by któryś z nich wywołał lub działał w jakimś skandalu. Byli dość przezroczystymi postaciami, tworzącymi tło naszej szkolnej społeczności.

Może właśnie to sprawiło, że Pleasin się nimi zainteresowała? Ta dziewczyna była większą zagadką, niż by się mogła każdemu wydawać.

Przeklęta czwórka o czymś wyraźnie rozmawiała, ale stałem zbyt daleko, by usłyszeć. Mogłem wywnioskować jedynie fakt, że było to dla nich śmieszne, gdyż ci wprost śmiali się o pół tonu głośniej. Nie mogłem jednak być pewny, jakiego rodzaju śmiech to był.

Szybko ta zagadka jednak została rozwiązana, a ja prawie zakaszlałem, gdy zobaczyłem wychodzącą Brooke i Avery z gabinetu naszego dyrektora. Nie miałem pojęcia, czemu one się tam znajdowały, ale przeczuwałem nawet najgorsze założenia, gdyż te dziewczyny były cholernie impulsywne i nieprzewidywalne.

Fuknęły w stronę Amitti, a ta uśmiechnęła się do nich niezbyt miło. Chyba musiałem poważnie porozmawiać z przedstawicielkami płci żeńskiej naszego układu.

– Jak dobrze, że sama siebie obrzygałaś Ave. Gdybym nie była przygotowana i nie wiedziała o wszystkim, to nie wiem, co byś mi musiała zrobić, by się odpłacić. – Mruknęła blondynka stojąca obok Amitti, z którą dzień wcześniej Avery poszła do pokoju. – Przynajmniej teraz masz chociaż nauczkę.

Pandemonica OppidumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz